O podzielenie się nadziejami i obawami towarzyszącymi tegorocznym żniwom poprosiliśmy Tomasza Cichonia, Jacka Krzywniaka i Adriana Franka. Pan Tomasz jest rolnikiem z Ostrożnicy, przewodniczącym Związku Rolników Śląskich na powiat kędzierzyńsko-kozielski. W gminie Bierawa gospodaruje pan Jacek. Pan Adrian z kolei, członek zarządu Związku Rolników Śląskich, prowadzi działalność rolniczą w Ucieszkowie w gminie Pawłowiczki.
Podobnie jak inni farmerzy, rozmówcy są zdeterminowani, ale też niepewni jutra. Zdolność do adaptacji, wykorzystanie nowoczesnych technologii, a także współpraca z innymi rolnikami i podmiotami w branży stają się kluczowymi elementami przetrwania i rozwoju w dynamicznie zmieniającym się środowisku rolniczym. Oczekiwania i prognozy dotyczące żniw są podobne jak w poprzednich latach - rolnicy pragną obfitych plonów, dobrej jakości ziarna oraz odpowiednich cen, które pozwolą na pokrycie kosztów i osiągnięcie zysków.
- Na terenie południowej Opolszczyzny, po pierwszych zbiorach jęczmienia i wczesnej pszenicy, można obserwować obiecujące plony - mówi Tomasz Cichoń.
Zaznacza jednak, że trzeba wziąć pod uwagę, iż prognozy związane z pogodą na zachodzie i południu Europy, gdzie panuje susza, mogą wpłynąć na ogólny rynek zbożowy.
Łaskawość matki natury
Optymizm kolegi po fachu hamuje nieco Jacek Krzywniak. Twierdzi, że dla dużej części, a nawet większości powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego wysoki poziom plonów jest, niestety, nieosiągalny ze względu na warunki glebowe.
- To prawda. Moje gospodarstwo leży na Płaskowyżu Głubczyckim - reflektuje się rolnik z gminy Pawłowiczki.
Zdaniem pana Jacka farmerzy, zamiast skupiać się na poziomach plonowania, winni raczej szczególną uwagę zwracać na relację kosztów do prognozy dochodów z danych upraw. A w tym aspekcie w tym roku, jego zdaniem, nie jest dobrze.
- Zgadzam się. To, że w tej chwili pszenica wczesna u mnie tak plonuje, nie oznacza, że wszystkie tak będą "sypały". Późniejsze odmiany potrzebują jeszcze około dwóch tygodni. Jedna burza lub grad mogą popsuć całoroczne wysiłki - stwierdza Tomasz Cichoń.
Nie jest tajemnicą, że pogoda ma zawsze kluczowe znaczenie dla żniw. Na szczęście na naszym terenie aura sprzyjała plonom. Nie wolno jednak zapominać, że warunki atmosferyczne mogą się zmieniać jak w kalejdoskopie. Jedna burza może negatywnie wpłynąć na cały wysiłek rolników, dłuższy okres deszczowy znacznie pogorszyć parametry ziarna, a grad całkowicie zniszczyć plony.
- Dominuje pszenica ozima, rzepak ozimy i jęczmień ozimy. Co do oczekiwań względem plonów - zależą one od wielu czynników. Ja mogę się wypowiedzieć na przykładzie mojego gospodarstwa przy nakładach, jakie stosuję - podkreśla pan Tomasz. - Oczekuję, że pszenica zaplonuje średnio minimum 9 ton z hektara, a rzepak - 4,5 tony z hektara. W tej chwili koszę pszenicę ozimą, wczesne odmiany, i plonuję w granicach 11 ton z hektara, ale brakuje trochę białka, bo przy normie wynoszącej 12,5 proc. wychodzi na razie w okolicach 11,5 proc. - precyzuje.
W celu optymalizacji plonów i zapewnienia wysokiej jakości zbiorów stosuje u siebie głównie metodę bezorkową oraz bardzo intensywną technologię ochrony przed grzybami (czterokrotną) i nawożenia.
Przetrwać do żniw
Najważniejszymi czynnikami, mogącymi wpłynąć na termin rozpoczęcia żniw, są stosowane technologie, ochrona chemiczna, nawożenie, wczesność odmiany i wspomniana pogoda. Plany dotyczące składowania i przechowywania zbiorów po żniwach zależą od gospodarstwa. U rolnika z Ostrożnicy rzepak w całości będzie sprzedany. W przypadku pszenicy - połowa zbioru będzie sprzedana w żniwa lub krótko po nich - pieniądze będą potrzebne na nowe zasiewy i obciążenia kredytowe. Reszta pszenicy zostanie zmagazynowana. Pojawiają się jednak obawy związane z podmiotami skupowymi. Daje się zauważyć, że mają one dużo towaru czy to ukraińskiego, czy polskiego z poprzednich żniw.
- Są sygnały, że terminy płatności są wydłużane nawet do 60 dni - mówi Tomasz Cichoń.
W celu minimalizacji wpływu na środowisko naturalne rolnicy podejmują różne praktyki związane ze żniwami. W tym koszenie łanu od środka, aby dziczyzna mogła swobodnie opuścić pole, czy opróżnianie zbiornika kombajnu podczas omłotu, co poza pozytywnym wpływem na środowisko daje oszczędności paliwa i czasu.
Na pytanie, czy istnieją plany na rozwój lub wprowadzenie nowych technologii w nadchodzących sezonach żniwnych, rolnik z Ostrożnicy nie owija w bawełnę i mówi, że planem jest przetrwać do następnych żniw. Nie powinno to dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę wciąż wyższe niż przed wojną na Ukrainie koszty ponoszone przez polskich gospodarzy.
- W tym sezonie, czy to produkcji zbóż, czy w produkcji zwierzęcej, były one bardzo wysokie. Na przykład nawozy kupowaliśmy średnio po 3,5-4 tys. zł za tonę, a środki ochrony roślin zdrożały o 30-50 proc. - mówi Adrian Frank. - W produkcji zwierzęcej komponenty białkowe - np. śruta rzepakowa - kupowałem po tyle, ile obecnie kosztuje rzepak. A to jest przecież produkt, który pozostaje po wytłoczeniu oleju z rzepaku - dodaje.
Stawiać na jakość
W kontekście sytuacji na Ukrainie i żniw rolnicy najbardziej obawiają się tego, że Polska znów zostanie zasypana towarami produkowanymi poza standardami Unii Europejskiej.
- Skutkowałoby to tym, co już się dzieje. Podmioty skupowe nie są zbytnio zainteresowane naszym towarem. Co więcej, terminy płatności są opóźnione. Występują też drastyczne potrącenia przy niższych parametrach ziarna. Na przykład jeden z największych podmiotów skupowych w naszym powiecie potrąca 60 zł za brakujący 1 proc. białka - mówi Jacek Krzywniak.
Polskim farmerom towarzyszą również obawy o ewentualne zmiany w cenie zboża, które mogą być następstwem wojny na Ukrainie.
- Przy obecnej, i tak już bardzo niekorzystnej, korelacji cenowej naszych produktów do cen środków do produkcji rolnej dalsze obniżenie cen spowoduje kolejne i głębsze problemy rolnictwa. Tu w pewnym sensie pomóc mogą jedynie wyższe plony. Ale jak już powiedział mój kolega, nie wszyscy ze względu na warunki glebowe mogą na to liczyć - mówi Tomasz Cichoń.
Zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. Mianowicie w jego opinii największym ryzykiem związanym z tranzytem ukraińskiego zboża przez Polskę jest to, że będzie to tranzyt tylko na papierze, a zboże - nieprodukowane w standardach i normach, jakie obowiązują polskich rolników - zostanie w naszym kraju. Zdaniem rozmówców istnieje obawa, że zmiany w polityce rolnej Ukrainy wpływają na konkurencyjność rolników w innych krajach. Jakie zatem działania powinni podejmować farmerzy, aby zminimalizować ryzyka związane ze żniwami, gdy za granicą toczą się działania wojenne?
- Moim zdaniem trzeba trzymać się starych sprawdzonych metod: obniżać koszty, gdzie to jest możliwe, a także zmniejszać ryzyko sprzedażowe i zakupowe poprzez rozłożenie w czasie - stwierdza przewodniczący Związku Rolników Śląskich na powiat kędzierzyńsko-kozielski.
Przykład na to, że jedna burza może zniweczyć cały rok starań. Kilka dni po naszej rozmowie przez Ostrożnicę przeszła burza z gradem. U Tomasza Cichonia poczyniła straty w rzepaku, a także częściowo w pszenicy i burakach. Nasz rozmówca, na szczęście, ubezpieczył uprawy. Nie brakuje jednak takich osób, które tego nie zrobiły. Oby czas po dożynkach był dla wszystkich gospodarujących okazją do zaczerpnięcia tchu.
Napisz komentarz
Komentarze