Urodził się w Kędzierzynie-Koźlu. W dzieciństwie odkrył w sobie zamiłowanie do rysunku, które z czasem objęło inne media plastyczne. Pierwsze kroki artystyczne stawiał w ognisku plastycznym w Domu Kultury „Chemik” pod czujnym okiem Róży Świętek. Potem było Liceum Plastyczne w Opolu, a następnie Akademia Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu. Dziś ma na koncie m.in. stypendium RHA w Dublinie, kilka wyróżnień (m.in. prezydenta Opola za oprawę plastyczną Dni Perkusyjnych), doświadczenie portrecisty w Europie Zachodniej. Jest autorem licznych obrazów, ilustracji, projektów graficznych oraz murali. Jego prace zdobią m.in. ściany zewnętrzne i wewnętrzne klubu “Awangarda” w Kędzierzynie.
- Trzeba się chyba z tym urodzić - mówi Maciej Będkowski. - Na studiach poznałem ludzi, którzy byli wybitnymi kolorystami, i to było dla nich naturalne. Podejrzewam, że mieli takie, a nie inne predyspozycje w genach. Nawet nie wiem, czy musieli się czegoś uczyć od zera. Ja rysuję od zawsze, tak jak ktoś inny gra w piłkę, odkąd pamięta. Uczyłem się wszystkiego, ale z racji predyspozycji robiłem to chyba szybciej i z wyraźniejszym postępami.
Kędzierzynianin podkreśla, że malarstwo jest dziedziną dla wytrwałych. Jego zdaniem ten fach wymaga uczucia, zamiłowania do czegoś, co nas w tym kręci, pracowitości i uporu. Trzeba szukać do skutku i ujarzmić technikę.
- Lubię w sztukach plastycznych grę konwencją. Nie ma recepty na sukces w malarstwie. Są tacy, którzy ukończyli ASP i nie pracują w zawodzie, i tacy, którzy nie mają szkół czy kursów, a prężnie rozwijają się w tej pasji i są dostrzegani przez rynek lub pracodawców - zaznacza artysta.
O swoich pracach mówi, że są raczej „konserwatywne”. Zawiera w nich dużo detali, cyzelowania i elementów realizmu, choć nigdy nie wiadomo, co strzeli mu do głowy.
- To takie laboratorium, ale ma być uczciwie z samym sobą. To mimo trudności czasem radosny proces. Moje największe osiągnięcie to stwierdzenie po ukończeniu pracy, że jest tak, jak chciałem. To moment, gdy mi się podoba i cieszy mnie efekt końcowy. Najtrudniejsze w malarstwie to zacząć i skończyć – uważa Maciej Będkowski.
Artysta zwraca uwagę na to, jak wiele wyniósł z rodzinnego domu: - Było w nim trochę albumów z klasycznym malarstwem i godzinami się w nie gapiłem. Van Eyck, J.L. David, Bruegel Starszy. Interesował mnie rysunek i precyzja tych malarzy, taki ogólny nastrój. Zresztą moi przodkowie byli malarzami. Chyba nie miałem wyjścia... - uśmiecha się nasz rozmówca.
Napisz komentarz
Komentarze