Uczestnicy spływu są zaprawieni w bojach. Mimo że temperatura powietrza podczas startu 18. edycji imprezy to kilka stopni poniżej zera, a wody maksymalnie 3 st. C. Wchodząc do wody każdy z nich ma świadomość, na co się porywa. Zna swój organizm na tyle, że wie, w którym momencie trzeba ewentualnie odpuścić.
Rozpoczynając rozmowę z Januszem Tyką z klubu Morsy Dębowa, wielokrotnym tryumfatorem imprezy, tradycyjnie pytamy: Czy chciało się dziś wstawać?
- Był problem ze wstawaniem, bo snu było niewiele - półtorej godziny. Trzeba jednak było "podopinać" pewne sprawy. Daliśmy radę. Przygotowania wyglądały jak co roku - po prostu morsujemy i pływamy w miarę możliwości. Dębowa zamarznięta, więc zostaje nam tylko rzeka - mówi przed startem pan Janusz. - Każdy musiał się we własnym zakresie trochę oswoić z wodą i trochę tych ruchów wykonać, żeby dziś pokonać dystans 12 kilometrów. Wygrać nie tylko z rzeką, ale i wiatrem czy niską temperaturą. Myślę, że chłopaki, i przede wszystkim dwie panie, dla których wielki szacunek, dadzą radę. Temperaturowo jest dobrze, wiatr ucichł - baliśmy się strasznie tych porywów, gdyż według wcześniejszych prognoz pogody miało dziś wiać do 60 km na godzinę. Teraz wszystkie prognozy mówią, że wieje w granicach 25 km/h, więc myślę, że na otwartej przestrzeni wiatr jest do pokonania. Temperatura około -3 st. C, a wody 3 st. C. Standardowo, bo woda płynąca, która ma własną temperaturę, o ile nie marznie na brzegach, to znaczy, że jeszcze powyżej 2 st. C ma - precyzuje.
Napisz komentarz
Komentarze