"Rozporządzenie w zasadzie dziś będzie gotowe, ale musi przejść kroki proceduralne związane chociażby z obiegiem w Radzie Ministrów" - mówił szef resortu zdrowia 20 stycznia.
Praca w tradycyjnym trybie miałaby być prowadzona tylko w sytuacjach, w których "realizacja określonych zadań jest niezbędna do zapewnienia pomocy obywatelom lub ze względu na przepisy prawa lub potrzeby urzędu lub jednostki, a ich realizacja nie jest możliwa w ramach pracy zdalnej" - wynika z projektu rozporządzenia.
Dwudziestego stycznia zapytaliśmy kilku włodarzy gmin wiejskich powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego o ich stosunek do zamysłów rządzących.
- Jesteśmy do tego przygotowani, ale czekamy na wytyczne. Jeżeli to będzie nakaz, będziemy się do niego stosowali - mówi wójt gminy Bierawa Krzysztof Ficoń. - Jeśli jednak będzie uznaniowość, ograniczymy jedynie wejścia petentów, tak by tylko sprawy niecierpiące zwłoki można było załatwiać na miejscu - musimy dbać o naszych pracowników. Trudno dziś wyrokować; sytuacja jest dynamiczna, liczba zakażeń wzrasta z tygodnia na tydzień - dodaje.
Sceptycznie do wprowadzenia obowiązku pracy zdalnej w urzędzie podchodzi wójt gminy Pawłowiczki Jerzy Treffon.
- Myślę, że taki tryb pracy w naszym przypadku jest niemożliwy. Programy komputerowe, konieczność dostosowania stanowisk pracy - tego nie da się zrobić w krótkim czasie. Kolejną kwestią jest sprawozdawczość. Musimy ją wykonać do połowy lutego - mówi wójt Treffon. - Tak długo, jak nie będziemy w jakiś sposób do niej zmuszeni, nie przewiduję pracy zdalnej. Oczywiście, zachowujemy wszelkie środki bezpieczeństwa w urzędzie, jednak - o ile będzie istniała możliwość kontynuowania pracy w tradycyjnej formie - zmian nie przewidujemy - podkreśla.
Również wójt gminy Reńska Wieś Tomasz Kandziora nie ukrywa, że przejście na pracę zdalną to generalnie spore utrudnienie, szczególnie w obecnym momencie roku.
- Za chwilę dystrybucja decyzji podatkowych, mnóstwo sprawozdań do zrobienia dla różnych instytucji, przyjmowanie wniosków o dodatek osłonowy. Niebawem ruszamy z przyjmowaniem wniosków na wymianę "kopciuchów", ruszą przetargi na nasze inwestycje. Jednym słowem, początek roku jest zawsze mocno pracowity - mówi wójt Kandziora. - Trudno mi sobie wyobrazić przejście na pracę zdalną administrację gminną. W ministerstwach, gdzie kontakt z petentem i specyfika procedowanych spraw jest zupełnie inna, to co innego. Ale u nas? Sami pracownicy są bardzo sceptyczni i niechętni takiemu rozwiązaniu - nie ukrywa rozmówca.
Dodaje włodarz, że w urzędzie postarają się znaleźć, podobnie jak w 2020 roku, jakiś "złoty środek", by z jednej strony zapewnić ciągłość pracy urzędu i sprawną realizację zadań, a z drugiej chronić zdrowie pracowników i petentów.
Napisz komentarz
Komentarze