- Przedszkole napuszcza na rodziców i dzieci policję, która przeprowadza kontrole w placówce. Rano stało dwóch funkcjonariuszy w szatni dzieci. Sprawdzali i legitymowali oraz wystawiali mandaty za brak maseczek - napisała do nas Joanna Milewska.
Sytuacja miała miejsce 5 listopada przed godziną ósmą w Publicznym Przedszkolu nr 24 przy ul. Leszka Białego 7 w Kędzierzynie-Koźlu. Ponieważ kobieta nie miała założonej maseczki funkcjonariusze rozpoczęli wobec niej czynności.
- Na prośbę dyrekcji przedszkola, która zgłosiła, że część rodziców przyprowadzających dzieci nie stosuje się do obowiązku zakrywania ust i nosa, policjanci przeprowadzili dzisiaj w tej placówce kontrolę. W jej trakcie tylko jeden z rodziców nie zastosował się do obowiązku zakrywania ust i nosa. Osoba ta nie posiadała zaświadczenia lekarskiego zwalniającego ją z tego obowiązku. Pomimo pouczeń oświadczyła, że dalej nie będzie stosować się do tego obowiązku oraz nie przyjmie mandatu. W związku z tym policjanci poinformowali ją, że zostaną wszczęte czynności wyjaśniające, które mogą skutkować skierowaniem wniosku o ukaranie do sądu - poinformowała nas nadkomisarz Magdalena Nakoneczna, specjalista ds. prasowo-informacyjnych Komendy Powiatowej Policji w Kędzierzynie-Koźlu.
Kobieta twierdzi jednak, że posiada zaświadczenie lekarskie potwierdzające, że nie może nosić maski, ale nie miała go przy sobie. Ponieważ odmówiła przyjęcia mandatu sprawę będzie musiała wyjaśnić w najbliższych dniach na komendzie.
Kilka godzin po tej sytuacji przedszkole wysłało informację do rodziców, że kontrole będą kontynuowane.
- Ponownie przypominamy o obowiązku noszenia w przestrzeni publicznej zamkniętej maseczek czyli w szatni i holu przedszkola, zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa i procedurami przedszkolnymi. Jesteśmy już po pierwszej kontroli policji i zostaliśmy poinformowani, że kontrole te będą przebiegały regularnie. Troszczymy się o nasze zdrowie i bezpieczeństwo - zaapelowały do rodziców przedszkolanki podpisując się Marysia i Ania.
- Tu nie chodzi o ten mandat i postępowanie tylko o cały sens tego dzisiejszego zdarzenia. Policja w przedszkolu…. po co i dlaczego się pytam? Potraktowana zostałam jak bandyta - uważa Joanna Milewska i twierdzi, że informowała pracowników przedszkola, że nie może nosić maseczki. Placówka jednak temu zaprzecza.
Kobieta uważa też, że dzieci poprzez wizytę funkcjonariuszy zostały narażone na niepotrzebny stres. O całej sprawie poinformowała kuratorium.
Zupełnie inaczej sprawę widzi dyrekcja placówki, która uważa, że nie miała wyjścia i musiała reagować, by chronić zdrowie i bezpieczeństwo dzieci i pracowników.
- 99 procent rodziców stosuje się do zasady noszenia maseczek, tylko ten rodzic jej nie nosi - uważa Urszula Szałaj, dyrektor Publicznego Przedszkola nr 24 w Kędzierzynie-Koźlu.
W rozmowie z nami dyrektor placówki powiedziała, że policjanci są częstymi gośćmi przedszkola przy okazji różnych akcji i widok mundurowych jest dla dzieci normalną sprawą.
- Zapraszamy policję regularnie na zajęcia. Przecież to są osoby przyjazne, spotkanie z policjantem to nie jest trauma dla dziecka. Nasze dzieci od początku są tego uczone - tłumaczy Urszula Szałaj.
- Ten rodzic nigdy nie powoływał się na zaświadczenie lekarskie, nigdy nie przyszedł do mnie, by o tym porozmawiać. Pani używała innych argumentów dlaczego nie nosi maseczki, ale nie zdrowotnych. Z obowiązku zakrywania ust i nosa zwolnione są tylko dzieci i nauczyciele, ale nie rodzice. Obowiązują nas procedury, których musimy przestrzegać. Są wywieszony przy drzwiach wejściowych do przedszkola. Jeżeli ktoś zapomni maseczki, może skorzystać z naszych. Ten rodzic otrzymała od nas propozycję, że może przekazywać i odbierać dziecko sprzed przedszkola, jeśli nie chce zakładać maseczki. Osoba dyżurująca odbiera wtedy dziecko, prowadzi do szatni i do grupy, po zajęciach ubiera i wydaje rodzicowi. Ale ten rodzic na nic się nie zgadza. Nie byłoby takiej sytuacji, gdyby pani wykazała się dobrą wolą. Przepisy i procedury zostały matce przesłane pisemnie. Ja, jako dyrektor, muszę stać na straży bezpieczeństwa dzieci i pracowników - tłumaczy dyrektor 'Niezapominajki" Urszula Szałaj. - Nie wyobrażam sobie byśmy w dobie kolejnej fali pandemii poddawali się takim sytuacjom - dodaje.
Na tym nie koniec. Po południu, gdy Joanna Milewska pojechała odebrać dziecko z przedszkola, ponownie interweniowała policja.
- Po raz kolejny przyjechał patrol. Ponownie zostałam wylegitymowana, ja oraz mój partner - poinformowała nas kobieta.
Do tej sytuacji odniosła się dyrektor placówki.
- Oboje byli bez maseczek i zachowywali się agresywnie wobec pracowników, dlatego została wezwana policja. Pracownicy zadzwonili do mnie przerażeni tą sytuacją. Nigdy w historii mojej pracy nie spotkałam się z czymś takim - powiedziała Urszula Szałaj.
Napisz komentarz
Komentarze