Damian Mrosek z rodziną gospodarują na polu rolnym o areale około 47 ha. Mroskowie mają kilkanaście sztuk bydła, ale specjalizują się w produkcji roślinnej.
Warzywniak, o którym będzie mowa, powstał na bazie wcześniejszych doświadczeń. W poprzednich latach Mroskowie sprzedawali ziemniaki, tyle że z domu.
- Kto przyszedł, dzwonił do drzwi, wydawało się towar - wyjaśnia Damian Mrosek.
W ubiegłym roku, przeglądając internet, nie po raz pierwszy natknął się na zagraniczne zdjęcia przydomowych budek samoobsługowych z warzywami. Na zachodzie to dość powszechny widok. Samoobsługowe warzywniaki w Niemczech to coś na miarę sklepików przy gospodarstwach, do których można nawet wejść.
Podobna konstrukcja stoi w miejscowości , w której mieszka wujek Damiana, za zachodnią granicą. Po namowach krewnego, a także sąsiada, który utwierdził go w przekonaniu, że pomysł mógłby się przyjąć również w ich sołectwie, podjął decyzję. Ktoś przyjeżdża, zaopatruje się w warzywa, płaci i jedzie dalej. Niech tak będzie i w Większycach.
Od słów do czynów
Sam proces powstawania budki był pełen przygód. Pierwotnie miała powstać mała konstrukcja przy drodze. Raptem na dwa pięciokilogramowe worki ziemniaków. Kilka chwil w globalnej sieci i panowie zarzucili pomysł niewielkiej budki na rzecz czegoś większego. Zrobić przystanek? W przekonaniu rozmówcy to nie sztuka. Ważne, żeby to też miało wygląd.
- Mówimy z ojcem: musi być daszek. Zaczynamy budować. Jedna belka, druga,... Przytniemy? Nie, zostawimy większe. Deszcz nie będzie zacinał. No i daszek wypuszczony. A budka z małej zrobiła się trochę większa - śmieje się Damian.
Pod koniec maja tego roku w warzywniaku znalazły się pierwsze wczesne ziemniaki spod włókniny. Do dziś asortyment powiększył się o cebulę - z początku zieloną w pęczkach, a także dynie.
Największym powodzeniem cieszą się ziemniaki. Można powiedzieć, że są motorem napędowym straganu. Wszak taki był zamysł, żeby sprzedawać tylko to warzywo.
- Na początku, przez całe lato, mieliśmy dwie odmiany ziemniaków wczesnych. Teraz mamy dwie odmiany na zimę: z żółtą i czerwoną skórką. Każdy ziemniak jest na co innego. Jest rozpiska, kartki, na których napisaliśmy, który ziemniak do czego się nadaje - tłumaczy Damian Mrosek.
Dynie? Było trochę miejsca na polu, więc czemu by ich tam nie posiać? Dużo ich nie ma. W ogóle zaskoczyło rodzinę, że warzywo to cieszy się takim powodzeniem. Co zrozumiałe, jest na nie popyt szczególnie jesienią. Choć dynia na naszym terenie nie jest szczególnie popularna w kuchni, ludzie kupują ją zarówno w celach dekoracyjnych, jak i spożywczych.
W przyszłym roku Mroskowie chcą bardziej wejść w temat tego warzywa. Raczej nie powierzchniowo, a asortymentowo - ponasiewać większą liczbę jego odmian.
Cały artykuł w 37. nr. Nowej Gazety Lokalnej, który ukazał się 26 października
Napisz komentarz
Komentarze