W magazynie „Renowacje 2013”, w artykule autorstwa mgr inż. arch. Anny Mazik z Politechniki Śląskiej, czytamy m.in.: „Niegdyś PGR w Zakrzowie był częścią kombinatu produkcji mleczarskiej. W latach świetności państwowe gospodarstwa rolne pełniły rolę organizatorów życia społecznego. Ośrodki te posiadały swoje świetlice, kluby robotnicze, ośrodki edukacyjne czy mieszkania dla pracowników. Na mocy ustawy z 19 października 1991 r. o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa państwowe gospodarstwa rolne zostały zlikwidowane, a ich majątek przejęła Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa. Likwidacja ta wiązała się z utratą pracy przez wielu mieszkańców gminy, ograniczona została też opieka i przywileje socjalne. W strukturze lokalnych społeczności, które nie przystosowały się do nowej sytuacji ekonomiczno-gospodarczej, była to niekorzystna zmiana”.
Częścią majątku PGR w Zakrzowie był, pięknie położony, Ośrodek Wczasowo-Profilaktyczny „Orlik” w Orłowcu, który odwiedzali wczasowicze z całej Polski. Podczas wakacji i ferii zimowych najwięcej przebywało tam dzieci. Dziś obiekt, zdewastowany, zamknięty jest na cztery spusty. Jednak udało nam się wejść do środka tej potężnej nieruchomości. Przybliżmy nieco jej historię, z pewnością zainteresuje ona nie tylko mieszkańców Zakrzowa.
Burzliwe lata 90.
W rozmowie z „Lokalną” sołtys Orłowca Anna Zatoka przypomniała, że Ośrodek Wczasowo-Profilaktyczny „Orlik” budowano przez kilka lat. Ostatecznie oddano go do użytku na przełomie lat 70. i 80. XX w. Cały kompleks wypoczynkowy aż do początku lat 90. należał do PGR Zakrzów. Następnie nieruchomość trafiła pod skrzydła Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Wkrótce potem zjawił się, przybyły z Kanady, inwestor, który wydzierżawił obiekt z opcją wykupienia. Od tamtego czasu stan techniczny ośrodka systematycznie ulegał pogorszeniu. Agencja wydzierżawiała go kolejnym podmiotom. Budynek przechodził z rąk do rąk, a życie w nim (choć już na znacznie mniejszą skalę) toczyło się do końca lat 90. Później obiekt został sprzedany prywatnemu właścicielowi, ale prawda jest taka, że praktycznie od 20 lat stoi pusty, z roku na rok popadając w coraz większą ruinę. Wiadomo też, że obecny właściciel prawdopodobnie zamierza zbyć tę potężną nieruchomość.
- Na dzisiejsze czasy są tam chociażby zbyt wąskie korytarze, za małe przestrzenie. To nie przystaje do obecnych standardów. Jeszcze parę lat temu można to było przekomponować funkcjonalnie. Trudno będzie teraz sprzedać tak wielką kubaturę - przyznaje pani sołtys, która widziałaby tu miejsce chociażby dla ośrodka rehabilitacyjnego, ponieważ okolica jest tak spokojna, że można się tu naprawdę wyciszyć i odpocząć.
Jej zdaniem interesujące jest to, że „Orlik” budowany był jako obiekt socjalny dla PGR-u, ale tych turnusów dla rolników nie było za wiele.
- Żartowaliśmy wtedy, iż rolnicy doszli do wniosku, że z pól do lasu to oni jeździć nie będą. No i potem do Orłowca zaczęli przyjeżdżać ludzie z całego kraju. Podczas jednego z turnusów zawiązała się tu nawet przyszła para małżeńska. Gdy w „Orliku” funkcjonował już ośrodek dla ludzi z nadwagą, to przyjechał do nas nieco otyły marynarz i wzięła się za niego dziewczyna, która oprowadzała gości po okolicznych lasach. Później oboje się pobrali i zamieszkali w Tucholi - wspomina Anna Zatoka.
Jedzenie palce lizać
Mieszkanka Orłowca Danuta Ulicka pracowała w „Orliku” jako kucharka.
- Tam była bardzo duża kuchnia, opalana węglem. Podczas wakacji przygotowywaliśmy posiłki dla 70-80 dzieci, ale i dla dorosłych, którzy chętnie tu przyjeżdżali przez cały rok. Obiady zawsze składały się zupy i drugiego dania. Rzadko kiedy coś zostawało na talerzach, więc chyba gotowaliśmy smacznie. Mieliśmy doskonałą kierowniczkę ośrodka, która o wszystko dbała. Przywoziła nawet swoje kwiaty i sadziła na terenie okalającym budynek. Pracowałam tam około 7 lat, do czasu, aż go zamknięto na początku lat 90., gdy polikwidowano w Polsce PGR-y. Straciliśmy zatrudnienie i został nam tylko zasiłek dla bezrobotnych. To było bolesne i przykre, bo byliśmy bardzo zgrani. Szkoda tego miejsca. Ci, którzy tu przyjeżdżali, byli zadowoleni. W pokoikach było schludnie i czyściutko. Dookoła piękna okolica, cisza, spokój - mówi Danuta Ulicka
„Orlik” był także dobrodziejstwem dla okolicznych gospodarstw rolnych - sprzedawały one na potrzeby ośrodka owoce i warzywa.
- To nie były wielkie pieniądze, ale zawsze coś. Dodatkowy dochód dla rodzin. Czasami odwiedzam to miejsce, wspominam je ze znajomymi. Serce boli, bo zainwestowano tam mnóstwo pieniędzy, a nikt nie ponosi odpowiedzialności za to, co się stało z tym ośrodkiem. Kiedyś dawna pani kierownik „Orlika” przyjechała do nas w odwiedziny. Poszliśmy zobaczyć dawny ośrodek i ujrzeliśmy straszny widok. Wyposażenie „Orlika” zostało zniszczone bądź rozszabrowane. Wynieśli wszystko, począwszy od mebli, po garnki i talerze. Zostało tylko to, co najcięższe i trudne do wywiezienia, jak chociażby piec. Nikt tego nie pilnował - ubolewa pani Danuta.
Prawdopodobnie wewnątrz budynku przez jakiś czas pomieszkiwali również bezdomni.
Próbowała go ratować
Udało nam się też skontaktować z byłą kierownik „Orlika” Janiną Moroz. Kilka lat temu odwiedziła ośrodek; przez dłuższy czas nie mogła dojść do siebie po tym, co tam zobaczyła. Objęła kierownictwo nad tym ośrodkiem pod koniec jego budowy, konkretnie 1 lipca 1980 roku, i zarządzała nim do 1992 roku.
- Mieliśmy do dyspozycji zapasowe składane łóżka i w trakcie sezonu byliśmy zawsze przygotowani na przyjęcie większej liczby gości. To był duży ośrodek. Jednorazowo jadalnia była w stanie pomieścić około 100 osób, a czasami stołowały się w niej nawet dwie niepełne tury wczasowiczów. Zatem zdarzało się, że mieliśmy tu w granicach 150 gości. Po sezonie składaliśmy te łóżka, goszcząc przeważnie od 80 do 100 osób. Na wakacje przyjeżdżali wczasowicze z dziećmi, na ogół z dzisiejszego powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego, m.in. z PGR-u w Zakrzowie, ale i innych kombinatów rolnych na Opolszczyźnie, ponieważ te same osoby nie chciały wiecznie przyjeżdżać w jedno miejsce - opowiada Janina Moroz. - Organizowałam tu m.in. letnie obozy i kolonie dla dzieci, odwiedzali nas uczestnicy zielonych szkół z Górnego Śląska. Likwidacja PGR-ów w Polsce to był gwóźdź do trumny dla tego typu ośrodków jak nasz. Zaraz na początku lat 90. „Orlik” przestał funkcjonować pod skrzydłami PGR-u Zakrzów. Próbowałam to jeszcze ratować, aż do1992 roku, organizując tu wczasy dla osób z nadwagą i turnusy odnowy biologicznej. Miałam tu nawet zatrudnioną kosmetyczkę i fryzjerkę. Na początku wszystko funkcjonowało bardzo dobrze, bo miałam podpisane umowy z pobliskim uzdrowiskiem, Lądkiem-Zdrojem. Do Orłowca zjeżdżali kuracjusze. Na dole mieliśmy pomieszczenia zabiegowe, a tego, czego nie mieliśmy w swojej ofercie, zapewniała infrastruktura dostępna w Lądku-Zdroju. Jednak z biegiem czasu kuracjuszy było coraz mniej. Musiałam więc ograniczać personel i ci, którzy zostali, mieli z tego powodu więcej obowiązków. Ale miałam do dyspozycji chociażby doskonale wyposażoną i zmechanizowaną kuchnię, o którą bardzo dbaliśmy. Były trzy potężne szafy chłodnicze, cztery zamrażarki, piec do własnych wypieków, ubijarka do ciasta. Potem trafiło to wszystko w ręce prywatne i szybko popadło w ruinę. Wywieźli wyposażenie, zdemontowali, co się dało - ubolewa nasza rozmówczyni.
To był piękny ośrodek. W „Orliku” znajdowało się około 60 pokoi, poza tym duża sala gimnastyczna do ćwiczeń ruchowych, na każdym piętrze były sale telewizyjne (łącznie cztery), a na parterze, tuż obok kuchni, potężna stołówka. Na dole mieściła się też bardzo ładna kawiarnia.
- Na zewnątrz budynku znajdował się, pokaźnych rozmiarów i dość głęboki, zbiornik przeciwpożarowy zasilany wodą źródlaną, który podczas upałów służył za basen dla urlopowiczów. Kąpali się tam, pływali na materacach. Tam są cztery bijące źródełka, zatem woda w zbiorniku była bardzo czysta. Natomiast mankamentem ośrodka był brak oczyszczalni ścieków, a szamba bardzo szybko się zapełniały – wspomina była kierownik „Orlika”.
Ta wieś żyła
Tak duży ośrodek tchnął życie w maleńką miejscowość, jaką jest Orłowiec na pograniczu polsko-czeskim. Wieś miała swój sklep, pięć razy dziennie docierał tam autobus PKS.
- W ośrodku regularnie organizowałam muzyczne wieczorki, w których mogli uczestniczyć nie tylko wczasowicze, ale także miejscowa ludność – dodaje pani Janina.
Dziś do Orłowca można się dostać jedynie samochodem, bo autobusy PKS już tam nie docierają. Wieś zamiera, aczkolwiek pojawiają się nowe domy, stawiane przez szukających spokoju i wytchnienia ludzi z wielkich miast.
Pani Janina wierzy, że kiedyś miejsce to odżyje.
- Budynek nie spełnia współczesnych wymogów, bo jest tam raptem 5-6 pokoi z łazienkami. Ale jak sądzę, po kapitalnym remoncie można by w „Orliku” organizować zimowiska, kolonie letnie i zielone szkoły, bo jest tam naprawdę dużo pomieszczeń, które można sensownie wykorzystać. Tylko że taki remont na pewno nie będzie tani, nawet jeśli ten standard będzie nieco obniżony, bo trzeba wymienić dach z eternitu, okna, całą instalację elektryczną i wodno-kanalizacyjną - wylicza nasza rozmówczyni. Relacje z naszym PGR-em miała bardzo dobre i do dziś utrzymuje kontakty z niektórymi ludźmi z Zakrzowa.
- Dzwonimy do siebie i czasami rozmawiamy o ośrodku w Orłowcu. Jest mi go bardzo żal, bo długo tam pracowałam, zżyłam się z tym miejscem i tymi ludźmi - kończy Janina Moroz.
Wspomnienia z PGR-u
Po latach budynki PGR-u w Zakrzowie z powodzeniem przystosowano do nowych potrzeb. Od lat w miejscu tym działa Ośrodek Przygotowań Olimpijskich GOSiR.
„Rewitalizacja obiektów należących do byłego PGR-u rozpoczęła się od gruntownego oczyszczenia terenu z odpadów poprodukcyjnych i usunięcia materiałów szkodliwych. To ponad 2000 ton mazi i 300 ton płyt azbestowych, które zostały zutylizowane. Substancja budowlana była w dobrym stanie technicznym, zwłaszcza elementy konstrukcji dachów. Elementami istniejącego niegdyś gospodarstwa były głównie obory dla krów, pomieszczenia inwentarskie, magazynowe, socjalne i administracyjne. Cały teren miał utwardzone lub wykonane z płyt betonowych trakty pieszo-jezdne oraz zieleń urządzoną” - czytamy w artykule mgr inż. arch. Anny Mazik z Politechniki Śląskiej.
Na poniższych - archiwalnych już zdjęciach - dawny PGR Zakrzów (ferma krów mlecznych) w gminie Polska Cerekiew.
Poniżej dzisiejszy GOSiR Zakrzów - Ośrodek Przygotowań Olimpijskich (dawny PGR)
Foto: GOSiR Zakrzów
Ale takich gospodarstw jak to w Zakrzowie było w Polsce bardzo dużo. W 1989 roku PGR-y gospodarowały na ok. 17,8% ogólnej powierzchni ziemi rolnej w Polsce. W 1990 roku zatrudniały 395 tys. osób (w 1980 roku było to 490,3 tys.). Rok 1989 państwowe gospodarstwa rolne w Polsce zakończyły zyskiem. W roku 1990 zysk był nawet większy i wynosił 6 bln starych złotych. Problemy zaczęły się w 1991 roku.
Po przejściu na gospodarkę rynkową, na podstawie ustawy z 19 października 1991 roku o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, państwowe gospodarstwa rolne zostały zlikwidowane, a ich majątek został przejęty przez Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa (obecnie Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa). W momencie przejmowania przez Agencję w PGR-ach pracowało 193 tys. osób, pozostali znaleźli zatrudnienie gdzie indziej.
Większość PGR-ów postawiono w stan likwidacji w 1992 roku, a ostatecznie wszystkie uległy likwidacji do 31 grudnia 1993 roku. Na ich bazie utworzono Gospodarstwa Rolne Skarbu Państwa (GRSP), które następnie były zarządzane przez tymczasowych zarządców lub administratorów, a docelowo likwidowane. Następnie dążono do sprzedaży lub dzierżawy gospodarstw i majątku towarzyszącego gospodarstwom, na który składały się mieszkania, ośrodki wczasowe, baza socjalna itp. Dokonano także sprzedaży części ziemi indywidualnym rolnikom.
Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa przejęła wszystkie 1666 państwowych przedsiębiorstw gospodarki rolnej. Oprócz nieruchomości rolnych Agencja przejęła także pozostały majątek PGR-ów: 333,3 tys. mieszkań, 858 gorzelni, winiarni, browarów (w tym co najmniej 844 gorzelnie, 6 winiarni, 3 browary), 269 masarni i rzeźni, 21 przetwórni owoców i warzyw, 898 suszarni zbóż i zielonek, 717 mieszalni pasz, 31 młynów i kaszarni, 3173 magazyny zbożowe, 10 cegielni, 66 tartaków, 75 chłodni, 3222 kotłownie, 627 innych obiektów produkcyjnych, 415 sklepów, 147 hoteli, zajazdów, restauracji i barów, 672 obiekty o charakterze socjalnym, kulturalnym i sportowym oraz 2136 zabytkowych zespołów dworskich i pałacowo-parkowych.
Napisz komentarz
Komentarze