O decyzji prokuratury, która zdecydowała się umorzyć sprawę, pisaliśmy tutaj: Śledztwo w sprawie tragicznego porodu zostało umorzone.
Umorzona została zarówno część związana z narażeniem dziewczynki na utratę życia lub zdrowia, jak i przerobieniem dokumentacji medycznej.
W tej sprawie w połowie lipca warszawska kancelaria Lazer & Hudziak Adwokaci i Radcowie Prawni S.K.A., która reprezentuje pokrzywdzonych, złożyła zażalenie.
Jak udało nam się ustalić, prokuratura swoją decyzję poparła opinią, którą zleciła do przygotowania w Zakładzie Medycyny Sądowej Barzdo i Żydek z Łodzi. Opinia ta jest niekorzystna dla pokrzywdzonych. Natomiast nie wzięto pod uwagę dwóch innych opinii biegłych, które powstały w toku prowadzonej sprawy, a wskazywały na błędy personelu medycznego.
Z ustaleń „Lokalnej” wynika, że opinie są sprzeczne z sobą. Dwie, wskazują na nieprawidłowości podczas rejestrowania przez aparat KTG pracy serca płodu, jednak prokurator prowadzący sprawę nie oparł się na nich przy podejmowaniu decyzji.
W ocenie pokrzywdzonych mają one kluczowe znaczenie dla sprawy. Jak zauważają rodzice Łucji sprzeczne z sobą są również zeznania personelu medycznego w sprawie przebiegu porodu. Kancelaria działająca w ich imieniu domaga się rzetelnego wyjaśnienia sprawy i zawnioskowała do sądu o uchylenie postanowienia prokuratury w całości i przekazanie sprawy do dalszego rozpatrzenia.
Dlaczego prokuratura prowadząc sprawę nie wzięła pod uwagę dwóch pozostałych opinii? Zapytaliśmy o to Eugeniusza Węgrzyka, prokuratora rejonowego w Kędzierzynie-Koźlu.
- Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ prokurator, który zajmuje się tą sprawą jest w tej chwili na urlopie. To jest bardzo specjalistyczna sprawa – podkreślił Eugeniusz Węgrzyk.
- Moja córka w październiku skończy cztery latka. Tyle też czeka na sprawiedliwość. Moje dziecko przez tych ludzi jest w stanie wegetatywnym, nie je sama, nie oddycha sama, nie rusza się i nie może okazać swoich uczuć. Dlaczego ci ludzie nie potrafią przyznać się do błędów, które popełnili? Czy oni w ogóle mają serce? Opinia wystawiona przez biegłych to jest jeden wielki żart. W czynnościach personelu jest błąd za błędem, więc jakim cudem są oni niewinni? Łucja do końca życia będzie w takim stanie. Nic jej pomóc nie może. Ci ludzie zniszczyli życie Łucji i całej naszej rodzinie. Pozostawili nas z tym wszystkim samym sobie. Mam ogromną nadzieję, że w końcu zakończy się ten koszmar i nasza mała doczeka się sprawiedliwości. Wszystkie dowody nagle nie mają znaczenia, nawet zmiany w dokumentacji poszły w odstawkę. Jakim cudem? – zastanawia się Magdalena Wiśniewska, mama Łucji.
Napisz komentarz
Komentarze