Jest co podziwiać, ponieważ w ramach projektu, na który dofinansowanie z Unii Europejskiej pozyskała gmina Kędzierzyn-Koźle, przeprowadzono modernizację całego obiektu i przestrzeni wokół niego. Partnerem projektu jest Stowarzyszenie „Blechhammer 1944”, które od wielu lat organizuje liczne wykłady i spotkania historyczne oraz realizuje wycieczki rowerowe szlakiem wydarzeń II wojny światowej.
Uczestnicy sobotniego wydarzenia mieli okazję zwiedzić schron oraz ekspozycje znajdujące się zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz obiektu. W programie znalazły się też: emisja filmu pt. „Byłem więźniem 10 obozów”; prelekcja multimedialna pt. „Śląska bitwa o paliwo 1939-1945”; prezentacja sprzętu, umundurowania i oporządzenia przez Grupę Rekonstrukcji Historycznych – Piechota Heer. Na koniec odbyła się prelekcja historyczna pt. „Ściganie i odpowiedzialność karna członków załóg obozów istniejących wokół Kędzierzyna i Blachowni w czasie II wojny światowej”.
Potężny schron ze zbrojonego betonu, wzniesiony dzięki niewolniczej pracy więźniów pobliskich obozów, miał za zadanie chronić pracowników budowanych zakładów OHW Blechhammer przed bombami zrzucanymi z samolotów 15. Armii Powietrznej USAAF. Siedzibą Stowarzyszenia „Blechhammer 1944” jest Dom Kultury „Lech” w Blachowni.
Jego członkowie już w czerwcu 2016 r. zainicjowali prace renowacyjne pobliskiego schronu typu Salzgitter. Brakowało jednak pieniędzy na ich dokończenie. Umożliwiły to dopiero fundusze unijne, dzięki którym monumentalna budowla stanowi od teraz dodatkową powierzchnię ekspozycyjną dla dotychczasowej izby pamięci w „Lechu”. Ambitne przedsięwzięcie powstało w ramach unijnego projektu pn. „Strefa Historii i Inspiracji - utworzenie interaktywnego miejsca spotkań mieszkańców w Kędzierzynie-Koźlu”.
Jak przekonują jego inicjatorzy, jest to przestrzeń, w której symbolicznie splata się dramatyczna historia naszego miasta z projektami inspirującymi mieszkańców do kreowania rzeczywistości i otoczenia wokół nich. Jest to miejsce pamięci o ofiarach i zdarzeniach II wojny światowej w oparciu o powstałe Muzeum Śląskiej Bitwy o Paliwo „Blechhammer 1944”, a zarazem zakątek, gdzie będzie się można spotkać z ciekawymi ludźmi, posłuchać wykładowców czy obejrzeć wystawy tematyczne.
- Teraz w jednym obiekcie łączą się wszystkie aspekty historii, znanej jako śląska bitwa o paliwo. Bunkier stoi na osiedlu Blachownia od 75 lat. Został wybudowany w drugiej połowie 1944 roku, prawdopodobnie przez więźniów obozu Judenlager w Sławięcicach. Do niedawna wielu mieszkańców naszego miasta nie wiedziało o jego istnieniu. Zasłaniał go szpaler drzew, a sam obiekt był zamaskowany mchem i porostami - wspomina Waldemar Ociepski, inicjator, współzałożyciel i zarazem prezes Stowarzyszenia „Blechhammer 1944”, wyjaśniając, iż stworzony przez inżynierów niemieckich projekt bunkra przewidywał ściany o grubości 2,5 metra litego żelbetonu, dwie pary drzwi pancernych z wyjściami awaryjnymi, uszczelki gazoszczelne, system wentylacyjny zarówno elektryczny, jak i ręczny, klimatyzację, łączność telefoniczną i oświetlenie.
Co ciekawe, schron był kiedyś pomalowany farbą fluorescencyjną. Został wybudowany w wersji „oszczędnościowej”. Waldemar Ociepski wyjaśnił, iż Niemcy w tamtym czasie (była to końcówka II wojny światowej) nie mieli już tylu środków, aby zbudować go według oryginalnych planów.
Zrealizowanie - już w ramach samego projektu unijnego - zasadniczych prac remontowo-budowlanych oraz przygotowanie ekspozycji zajęło ponad rok i pochłonęło ponad milion złotych.
- To nie jest jeszcze koniec tego, co chcemy pokazać. To dopiero początek, pierwsza nasza ekspozycja. Wystawa będzie modyfikowana, bo cały czas docierają do nas nowe eksponaty, które można tu zaprezentować. Jesteśmy na to przygotowani. Przy schronie tworzymy taką kolekcję wielkogabarytową, ze sporych rozmiarów eksponatami, które będą stały na zewnątrz. Już je posiadamy, ale na razie nie zdradzę, co to jest. One dodatkowo uświetnią wystawę, która znajduje się wewnątrz samego schronu - mówi Waldemar Ociepski.
Za najbardziej wartościowe w zbiorach muzeum uważa mundury amerykańskich lotników, którzy byli członkami załóg samolotów 15. Armii Powietrznej USAAF, zrzucających bomby na tutejsze kombinaty chemiczne.
- Mamy na przykład oryginalny mundur porucznika Arthura Lindella. Jego samolot został zestrzelony, a sam porucznik zginął podczas ostatniego nalotu przeprowadzonego tu 26 grudnia 1944 roku - kończy Waldemar Ociepski.
Napisz komentarz
Komentarze