Anna i Dominik (nazwisko do wiadomości redakcji) opowiadają, że na swoje wesele chcieli mieć piękne, wysadzane diamentami obrączki. Przeznaczyli na nie złoto, które dostali w prezencie od babci pani młodej. Zamówienie złożyli u jubilera w Kędzierzynie-Koźlu. Po weselu okazało się, że w biżuterii nie ma diamentów. Ponieważ między małżeństwem a jubilerem nie doszło do porozumienia, ci pierwsi udali się na policję.
Nowożeńcy mieszkają obecnie za granicą, ale oboje pochodzą z Kędzierzyna-Koźla. Para postanowiła, że pobierze się w rodzinnych stronach. Ślub zaplanowali na 7 maja. Biżuterię na tę okoliczność zamówili w lutym tego roku u jubilera, który ma stoisko w jednym z marketów na terenie miasta. Twierdzą, że na zrobienie obrączek dali 17,68 g własnego złota.
- Jubiler poinformował nas, że obrączki będą ważyć od 10-12 g, a za resztę złota zrobimy rozliczenie, czyli robociznę. Wybraliśmy obrączki z katalogu numer 264, gdzie dokładnie napisane jest, że w damskiej są trzy diamenty 0,06 ct i z takim wyborem wróciliśmy do jubilera złożyć zamówienie - opowiada pan Dominik.
Para powiedziała nam, że na produkcję biżuterii chciała przeznaczyć swoje diamenty, ale jubiler nie przystał na to. Ostatecznie zgodzili się, by pierścionki przyozdobiły jego kamienie. Na miejscu miernikiem zostały zmierzone palce narzeczonych. Jubiler ocenił, że do zrealizowania zamówienia konieczna będzie dopłata w wysokości 1750 zł.
- Nie zdziwiło nas to, bo nie znaliśmy finalnej ceny obrączek. Po miesiącu, gdy wróciliśmy odebrać obrączki, okazało się, że damska jest za duża. Pan, który nas obsługiwał, poinformował nas, że trzeba zapłacić za pomniejszenie. Po bardzo długiej dyskusji i sprawdzeniu obrączki oraz mierników, które były na miejscu, okazało się, że jeden mierzy inaczej niż drugi i pomiary nie odpowiadają rzeczywistym wymiarom. W naszym przypadku został zamówiony rozmiar 11 według miernika, a 11 w mierniku rzeczywiście odpowiadał rozmiarowi 10. Kiedy jubiler zdał sobie sprawę, że zorientowaliśmy się, od razu zaproponował, że to naprawi na własny koszt i że widocznie to jego błąd - opowiada pan Dominik.
I to jedyna kwestia, co do której zgadza się jubiler.
- Zdarzyło się to raz przez wszystkie lata mojej pracy. Nie wiem, skąd się wziął ten miernik, już go nie ma. Ja na swój koszt zrobiłam po raz drugi obrączkę dla tej pani - wytłumaczyła nam właścicielka firmy jubilerskiej, która realizowała zamówienie.
Narzeczeni podzielili się swoimi doświadczeniami ze znajomymi. Przyznają, że otrzymali sporo niepokojących komentarzy na temat miejsca, w którym dokonali zamówienia. To nie dawało im spokoju.
- Kilka dni po ślubie, z ciekawości, sprawdziliśmy, czy w damskiej obrączce są diamenty. Ojciec mojej żony posiada profesjonalny miernik – wyjaśnia pan Dominik.
Jakież było ich zdziwienie, gdy okazało się, że zamiast diamentów w biżuterii znalazły się cyrkonie.
- Byliśmy w szoku, ponieważ po pierwsze zamówiliśmy diament, a po drugie, mimo że daliśmy dużo złota, musieliśmy sporo dopłacić - przyznają nowożeńcy.
Wrócili więc do jubilera wyjaśnić sprawę.
- Na zleceniu nie jest napisane, czy to cyrkonia czy diament. Jest tylko numer z katalogu 264, a w katalogu jest diament i w taki sposób wprowadzono nas w błąd. Usłyszeliśmy, iż nie zamówiliśmy obrączek z diamentami, gdyż cena byłaby wtedy wyższa. Byliśmy w szoku, ponieważ chcieliśmy dać nawet swoje kamienie. Skoro dostaliśmy katalog, wybraliśmy obrączki i pod zdjęciem jest opis diamentów, to z góry zakładamy, że takie właśnie chcemy. Zostaliśmy więc wprowadzeni w błąd – uważają państwo młodzi.
Właścicielka salonu jubilerskiego podtrzymuje zdanie, że para nie zamówiła diamentów, decydując się na obrączki.
- Gdyby złożyli zamówienie na obrączki z diamentami, byłoby to ujęte w zamówieniu. Dostaliby certyfikat i cena obrączek byłaby wyższa o koszt kamieni. Każdy wzór obrączek, który jest w katalogu, może być na życzenie klienta z diamentami, cyrkoniami, szafirami lub innymi kamieniami. Jeśli klient decyduje się na diamenty, jest informowany, ile wyniesie dopłata. Ci państwo zostali poinformowani, ile będzie dopłaty, ale się nie zdecydowali. Więc skoro nie chcieli dopłacić za diamenty, to rozumiem, że zdecydowali się na cyrkonie - argumentuje właścicielka firmy jubilerskiej.
Czy doszło do oszustwa - strony będą musiały rozstrzygnąć na drodze prawnej.
- Policjanci z Kędzierzyna-Koźla zostali powiadomieni, że na terenie powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego w jednym ze sklepów podczas realizacji zamówienia na wykonanie biżuterii mogło dojść do przestępstwa. Funkcjonariusze prowadzą postępowanie i wyjaśniają sprawę – poinformowała nas komisarz Magdalena Nakoneczna, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji.
- Pojechaliśmy do innego jubilera w Koźlu, który miał ten sam katalog z obrączkami. Okazało się, że za ten sam produkt z trzema diamentami, po wliczeniu naszego złota, robocizny, odliczeniu odpadu oraz dopłaty z uwzględnieniem diamentów, byłoby 1200 zł i dostalibyśmy 4 g złota zwrotu – mówi pani Anna.
- Jeżeli podjęli decyzję o zamówieniu i po paru miesiącach przyszli, że u innego jubilera te obrączki byłyby tańsze, to jaka jest moja odpowiedzialność w tym zakresie? - broni się jubiler.
Małżeństwo zwróciło nam uwagę na złe opinie na temat zakładu, w którym złożyli zamówienie. Średnia ocen w Google na pięć gwiazdek to zaledwie 2,3.
- Nim udaliśmy się na policję, dodaliśmy post na znaną grupę z ogłoszeniami z Kędzierzyna-Koźla na Facebooku z pytaniem, czy ktoś został oszukany przez tego jubilera. Okazało się, że nie jesteśmy jedyni, bo odezwało się dużo osób – poinformowała nas pani Anna.
- Nie mam świadomości, że mamy złe opinie w internecie. Wiem o wątku o poszkodowanych, widziałam też ocenę tych państwa na swojej stronie. Gdyby moi zadowoleni klienci wystawiali mi opinie po zakupie, to byłoby tego morze. A jest kilka niezadowolonych osób i to ma świadczyć o całości? - pyta właścicielka zakładu.
Napisz komentarz
Komentarze