W 2011 roku u młodej dziewczyny wykryto mięsaka tkanek miękkich. Po wstępnej diagnozie zmianę określono jako łagodną, a guz chirurgicznie usunięto. Jednak po pół roku problem powrócił.
- Nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji, ponieważ w tak młodym wieku nikt nie rozważa tematów ciężkich chorób, niepełnosprawności czy nawet dorosłego życia nie traktuje poważnie. Życie bez planów, ale i bez zmartwień. Ja niestety musiałam dorosnąć szybciej niż inni, ponieważ decyzje, które podejmowałam razem z rodzicami mogłyby wpłynąć na resztę mojego życia - wspomina kobieta na stronie pomagam.pl, gdzie prowadzona jest zbiórka na jej leczenie.
Potrzebna była kolejna operacja, Guza wycięto, potem radioterapia i okresowe badania kontrolne. Wydawało się, że wszystko będzie dobrze, gdy kolejne wyniki nie wykazywały żadnych zmian. Jednak choroba nie dała za wygraną, przyczaiła się i po trzech latach zaatakowała ze zdwojoną siłą. Okazało się, że jest przerzut do płuca i ognisko w miednicy.
- To była druzgocąca wiadomość. Nie poddaliśmy się i zaczęliśmy walkę. Operacja, potem chemioterapia. Depresja, osłabienie, problemy, stres - to emocje, które pamiętam, ale również poświęcenie, miłość i oddanie od osób bliskich. Otrzymaliśmy informację o pewnym lekarzu w Niemczech. Połączenie tradycyjnej i eksperymentalnej terapii dało rezultaty - znowu byłam czysta - kontynuuje Beata.
Pod koniec 2018 roku życie - już po raz trzeci - pokazało, że nie ułatwi jej niczego. Nawrót raka w tym samym płucu. Gdyby nie pomoc najbliższych, nie byłoby jej stać na opłacenie leków. Po kolejnej zwycięskiej batalii stoczonej z chorobą, 10 sierpnia 2019 roku wyszła za mąż.
- Mimo załamanej psychiki wierzyłam, że możemy normalnie żyć i z pomocą oraz zaangażowaniem męża wyjdziemy z tego, lecz nasza radość trwała krótko. Niedawno odebraliśmy wynik z tomografu i niestety po raz czwarty musimy stanąć do walki - tym razem choroba zaatakowała kości. Stosuję szereg leków medycyny naturalnej oraz leki, które już kiedyś mi pomogły, ale mimo to czeka mnie naświetlanie oraz chemioterapia. Mam 27 lat i prawie połowę życia zmagam się z chorobą. Iskierkę nadziei dały mi historie innych ludzi z równie beznadziejnymi przypadkami, które wyleczyły się w Centrum Medycznym św. Łukasza w Gdańsku. Dzięki innowacyjnym metodom wprowadzają oni leczenie celowane i być może to da mi szansę na normalne życie i właśnie na to leczenie zbieramy fundusze - czytamy wpis Beaty na stronie pomagam.pl, gdzie prowadzona jest zbiórka pieniędzy. - Bardzo chcę żyć, a cała młodość minęła mi na chorobie, dlatego proszę wszystkich o pomoc. Jesteście moją nadzieją! Błagam, pomóżcie mi wygrać walkę z chorobą!
Koszty leczenia to 250 tys. zł. Wpłat można dokonywać na stronie: pomagam.pl.
Napisz komentarz
Komentarze