Jeden z przysiółków Pawłowiczek najmocniej ucierpiał podczas oberwania chmury z 18 czerwca. Woda z błotem wdarła się wówczas do kilku domów przy ul. Smykały. Droga zamieniała się w potok również w kolejnych dniach.
Winą za ten stan rzeczy mieszkańcy obarczają gminę. Ich zdaniem jedną z kluczowych przyczyn zalań są niedrożne rury przepustowe i studzienki. Do Urzędu Gminy w Pawłowiczkach 1 lipca dostarczyli prośbę, pod którą podpisało się ponad 30 mieszkańców przysiółka. W piśmie skierowanym do wójta gminy Pawłowiczki proszą o "natychmiastowe podjęcie interwencji w celu udrożnienia rur przepustowych (burzówki)". Znajdujemy w nim również informację o podjętych dzień wcześniej działaniach udrożnienia rur przez WUKO (tak potocznie określa się technikę czyszczenia kanalizacji metodą ciśnieniową). Podpisani pod prośbą nie zgadzają się z tym, że podjęte czynności sprawiły, iż rury są udrożnione. Na dowód dołączają bogatą dokumentację zdjęciową, która ukazuje efekty prac.
Rankiem 1 lipca w Warmuntowicach z chętnymi mieszkańcami spotkał się wójt Jerzy Treffon i kierownik referatu zasobów, rozwoju i inwestycji Urzędu Gminy w Pawłowiczkach Teobald Gocz.
Włodarz poinformował, że 24 czerwca przeprowadzono kolejne spotkanie robocze w sprawie wody, która po każdych większych opadach zalewa część przysiółka. Uczestniczył w nim również Arkadiusz Kryś, kierownik wydziału dróg w starostwie powiatowym w Kędzierzynie-Koźlu.
- Poprzez zarządzane przez kierownika Krysia mienie wpływa spora część wody, która gromadzi się w Warmuntowicach - wyjaśnia wójt Treffon. Podczas spotkania z 24 czerwca uzgodniono, że gmina Pawłowiczki wykona dokumentację projektową "nowego" przepustu pod drogą powiatową. W przyszłości ma się przez niego przetaczać dwa razy więcej wody, gdyż obok rury o średnicy 1000 mm pobiegnie druga - o identycznej średnicy. Wykonanie dokumentacji to koszt w granicach 10-15 tys. zł, w zależności od tego, czy przebudowie przepustu będzie towarzyszyć przebudowa skrzyżowania. Według zapewnień wójta Treffona geodeta pracował już na miejscu.
Zdaniem Teobalda Gocza nie ma technicznych możliwości, by zwiększyć przepustowość rur biegnących wzdłuż ul. Smykały (mają one średnicę 500 mm) czy wykonać rów melioracyjny. W planach jest za to wykonanie przez gminę dokumentacji zbiornika, w którym gromadziłaby się glina. Szacuje się, że osadnik mógłby mieć maksymalne wymiary 10x15x0,5m.
- Glina nie zostawałaby na jezdni, tylko gromadziła się w najniższym punkcie - wyjaśnia kierownik Gocz. - Analizowaliśmy rzędne terenu. Okazuje się, że najniższy punkt jest w miejscu, gdzie dziś znajduje się skwerek. Należałoby obniżyć tam grunt o prawie metr, wywieźć około 200 metrów sześciennych ziemi i przygotować ten teren pod zbiornik i ewentualnie przelew do studzienki, która znajduje się przed drogą powiatową - precyzuje.
Włodarz na miejscu zadeklarował, że jeszcze w pierwszym tygodniu lipca wprowadzi doraźne rozwiązania, takie jak odmulenie części rur.
Czy zaproponowane rozwiązania przyniosą spodziewany skutek? Zdaniem przedstawicieli samorządu, którzy spotkali się 1 lipca z mieszkańcami Warmuntowic, przy nawałnicy, jaka doświadczyła przysiółek 18 czerwca - przy opadzie 60 litrów na metr kwadratowy - żadne z możliwych do wprowadzenia rozwiązań nie poradzi sobie z problemem w stu procentach.
Napisz komentarz
Komentarze