Drugi atak żywiołu najmocniej doświadczył starszych państwa, którym błoto wdarło się do domu, zalewając wszystkie pomieszczenia. W łazience z ubikacji i wanny wypływało błoto.
Nie pierwszy raz przeżywają takie nieszczęście. Jak dotąd żywioł nie doświadczył ich jednak aż tak. Kilka razy uratowały ich przez podtopieniem wysokie progi domostwa. Trzykrotnie woda wdarła się do pomieszczeń. Między innymi w pamiętnym 1997 r., gdy Polskę nawiedziła powódź tysiąclecia. Wtedy woda przyszła z Olszanki. Zalało kilka domów.
Nie spodziewali się takiej skali szkód. Dzień wcześniej ich podwórze zalała glina, ale próg powstrzymał ją przed wdarciem się do domu. Część rzeczy udało się przenieść na piętro. Pozostałe trzeba będzie wyrzucić. Gmina obiecała pomoc finansową.
Inna poszkodowana, Małgorzata Piskorz nie ukrywa, że to wiara pomaga jej w przetrwaniu trudnych chwil. - Wody w domu było do kostek, ale już opanowaliśmy sytuację - wzrusza się.
- Jak tu mieszkam całe życie, prawie 46 lat, takiej wody nie widziałem - mówi Roman Piskorz, mąż pani Małgorzaty. - Na podwórku było jej po pas. Rury nic nie pomogły. Tak woda szła, że przelała się przez domy - dodaje.
W domu Piskorzów ślady po podtopieniu nie są już wyraźne. - Nie mogliśmy czekać. Trzeba było jak najszybciej działać. Pomógł zięć, ochotnik z OSP Kózki, przyjechał z pompą. My młodzi ludzie jakoś damy sobie radę, starsi mają trudniej - zaznacza pan Roman.
Obfite opady deszczu doświadczyły więcej miejscowości. W całej sytuacji rozmówczyni pochodząca z Grudyni Wielkiej potrafi znaleźć pozytyw: - Grudynię Małą tym razem Pan Bóg wczoraj i przedwczoraj ocalił.
Mniej niż centymetr zabrakło, by woda z gliną wdarła się do domu państwa Kaciałów. Błoto zalało jednak plac, pomieszczenia gospodarcze i garaże przy tartaku, który prowadzą.
- Gliny będzie ze 300-400 ton - szacuje Arkadiusz Kaciała. W usuwanie skutków ulewy zaangażowani są jego pracownicy i trzy zaprzyjaźnione firmy. Przed wszystkimi sporo pracy. - Nie wiem i nie chcę nawet wiedzieć, jak dużo - mówi żona pana Arkadiusza, Katarzyna.
Woda z gliną poza drewnem zalała między innymi zakupioną kilka tygodni temu maszynę o wartości 50 tys. zł. Straty mogą sięgnąć 100 tys. zł. Nie mówiąc, ile będzie kosztowało opłacenie sprzętu, za pomocą którego usuwa się błoto.
Napisz komentarz
Komentarze