Reklama
poniedziałek, 23 grudnia 2024 10:15
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Serce Wiktorii się raduje

Wiktoria wie, że leci za ocean ze względu na swoją chorobę. Jednak chyba nie do końca zdaje sobie sprawę, że niedługo w jej życiu wydarzy się coś niezwykle ważnego i dobrego - mówi Mikołaj Wilczek, brat cierpiącej na niezwykle rzadką wadę serca dziewczynki, która mimo choroby zaraża uśmiechem.
Wiktoria Wilczek kilka dni przed wylotem do USA

Autor: Fot. archiwum prywatne

Wiktoria jest dzieckiem pewnym siebie i aktywnym. Potrafi dawkować sobie aktywność, ale z czasem - przy poważnej wadzie serca, z którą się urodziła, nazwanej zespołem Ebsteina - sił może być coraz mniej, z uwagi na słabe dotlenienie organizmu.

14 marca dziewczynka skończyła cztery lata. Dziś często się uśmiecha. Nie zawsze były ku temu powody. Kiedy miała pół roku, odebrano ją biologicznym rodzicom, pozbawiając ich władzy rodzicielskiej. Trafiła do domu dziecka.

Dziewczynkę pokochali państwo Joanna i Gerard Wilczkowie, którzy w Reńskiej Wsi prowadzą rodzinę zastępczą. Wiedzieli, że Wiktoria - dziś najmłodszy członek rodziny - cierpi na rzadką, wrodzoną wadę serca. Zespół Ebsteina stanowi niespełna jeden procent wszystkich wrodzonych wad serca. Trafili na specjalizujący się w leczeniu tej anomalii szpital w Pittsburghu, w Stanach Zjednoczonych. Na podstawie przesłanych wyników badań Wiktorię zakwalifikowano do operacji.

Walka z czasem

Zebranie połowy miliona złotych na operację za oceanem było możliwe dzięki szeroko zakrojonej akcji charytatywnej. Poza wpłacaniem darowizn i przekazywaniem 1 proc. podatku na leczenie Wiktorii uruchomiono szereg innych działań, jak "Serduszkowe spotkanie” w Reńskiej Wsi i zbiórki charytatywne na stronach Pomagam.pl i Siepomaga.pl.

Pod koniec lutego pieniądze wpłynęły na konto amerykańskiej kliniki. Pierwotny termin operacji - 23 kwietnia (poprzedzony badaniami zaplanowanymi na 20 kwietnia) z powodu pandemii koronawirusa trzeba było anulować. Dzięki staraniom wielu osób i podmiotów ostatecznie ustalono, że wylot do Stanów Zjednoczonych nastąpi 27 maja, a operacja 14 czerwca.

Wyjątkowym dniem dla Joanny Wilczek była niedziela 24 maja. Świętowała wówczas 56. urodziny. Choć decyzja o przelotach i terminie operacji zapadła wcześniej, bo 21 maja, to dopiero rankiem 24 maja wszystko dopięto na ostatni guzik - wypełniono wówczas karty pokładowe.

- Emocje są ogromne, bo jeszcze nie zdążyłam się spakować. Dopiero tworzę plan, co trzeba zrobić. Cieszę się, że w końcu wszystko ruszyło, bo czekanie było najgorsze i to kiedy jeszcze wokół panuje epidemia koronawirusa - przyznaje pani Joanna.

Obaw przed lotem nie ma. Niepokoi ją tylko, jak ten długi przelot zniesie Wiktoria.

Czarterem za ocean

- Opłaciła się cierpliwość - przyznaje Gerard Wieczorek, prezes Stowarzyszenia Rodzin Zastępczych "Dobra Rodzina" z Kędzierzyna-Koźla. - Długo czekaliśmy. Jesteśmy zadowoleni, że wszystko dobrze się ułożyło, mimo całej sytuacji z koronawirusem. Trzeba było dodatkowo uruchomić placówki dyplomatyczne i ambasady - podkreśla pan Gerard. Z nim również rozmawiamy 24 maja. Jeszcze dwa dni wcześniej był w Konsulacie Generalnym USA w Krakowie, aby odebrać jednorazową zgodę na wjazd do Stanów.

Z Warszawy do Nowego Jorku 27 maja o godz. 14.15 lotem czarterowym wylecą Wiktoria z mamą i bratem Beniaminem.

Na miejscu będą musieli przejść dwutygodniową kwarantannę - wymagała tego strona amerykańska.

- Kwietniowy termin operacji odwołano. Przełożenie jej na czerwiec też nie było proste. Na szczęście zawsze znajdą się dobrzy ludzie, którzy się zaangażują i pomagają - podkreśla pan Gerard.

Operacja pod koniec kwietnia nie była możliwa. Szpital w Pittsburghu chciał odesłać pieniądze. Państwo Wilczkowie obawiali się, że gdyby tak się stało, mogłyby być trudności z wyznaczeniem kolejnego terminu. Nie zgodzili się na zwrot pieniędzy.

- Bez pomocy placówek dyplomatycznych nie poradzilibyśmy sobie - podkreśla Gerard Wilczek. Dodaje, że Wiktoria jest zadowolona, bo ma swoją walizeczkę podręczną z tygryskiem. Podekscytowana i pozytywnie nastawiona - zdradza.

Kwarantanna u duszpasterza

Nim Wiktoria z mamą i bratem wylecą z Nowego Jorku do Pittsburgha, w najludniejszym mieście Stanów Zjednoczonych przejdą dwutygodniową kwarantannę. Gościny w swojej parafii udzieli im polski ksiądz, zaprzyjaźniony z konsulem generalnym RP w Nowym Jorku.

W stałym kontakcie z placówkami dyplomatycznymi jest syn państwa Wilczków - Mikołaj. Od początku bardzo zaangażowany w pomoc siostrze.

- Z Kancelarii Premiera zostaliśmy skierowani do Ministerstwa Spraw Zagranicznych - wspomina Mikołaj początki walki o wyznaczenie nowego terminu operacji siostry. - Skontaktowano nas z Konsulatem Generalnym RP w Nowym Jorku, który również stanął na wysokości zadania, bo tak naprawdę pomógł w ustaleniu terminu operacji Wiktorii i znalezieniu miejsca, w którym mama, Wiktoria i Beniamin odbędą kwarantannę.

Nie kryje radości z faktu, że udało się wyznaczyć termin operacji siostry. Bez wsparcia placówek dyplomatycznych w dobie pandemii COVID-19 zarezerwowanie czerwcowego terminu - zbawiennego dla Wiktorii - byłoby bardzo trudne.

- Wszystko, co się dzieje w tej chwili w związku z koronawirusem, raczej nie ustanie szybko. Można powiedzieć, że w Ameryce sytuacja jest jeszcze gorsza niż w Polsce - argumentuje.

Pracownicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Konsulatu Generalnego RP w Nowym Jorku byli z Wilczkami w stałym kontakcie, niemal codziennie dopytując o stan zdrowia Wiktorii i próbując stawiać kolejne kroki w zorganizowaniu formalności związanych z wylotem i operacją.

- Konsulat USA w Krakowie też stanął na wysokości zadania. Wyrobił nam dokumenty: wizy i specjalne pozwolenia, bez których w tym terminie nie moglibyśmy wylecieć - podkreśla Mikołaj Wilczek.

Jeszcze jednym podmiotem, bez pomocy którego trudno byłoby wszystko zorganizować, jest Fundacja Dar Serca z Chicago. Jej członkowie zajęli się zakwaterowaniem Wilczków na miejscu i przygotowaniem dojazdów. Fundacja jest również w stałym kontakcie ze szpitalem w Pittsburghu.

- Wiktoria wie, że leci za ocean ze względu na swoją chorobę. Jednak chyba nie zdaje sobie do końca sprawy, że niedługo wydarzy się coś niezwykle ważnego w jej życiu. Ale kiedy się z nią rozmawia, to wie, że poleci i cieszy się na tę podróż - zdradza Mikołaj Wilczek.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: wajTreść komentarza: Ty to raczej bez anty. Lepiej Ci po tym co napisałeś?Data dodania komentarza: 23.12.2024, 07:10Źródło komentarza: Potężny podświetlany kaseton z hasłem "ZAKOCHAJ SIĘ W KK" stanie obok lokomotywyAutor komentarza: Taki seTreść komentarza: Nikt go nie zmuszał sam chciał przyjść żeby to odbudować ale widocznie się nie da nie ma starań z góry no to woli odejśćData dodania komentarza: 23.12.2024, 03:13Źródło komentarza: Bartosz Kurek zapowiedział odejście z ZAKSY po sezonie 2024/2025!Autor komentarza: KibicTreść komentarza: Jeszcze trochę rządów pani prezes i nikt tu nie przyjdzie z normalnych zawodników grono się zaciśnieData dodania komentarza: 23.12.2024, 03:09Źródło komentarza: Bartosz Kurek zapowiedział odejście z ZAKSY po sezonie 2024/2025!Autor komentarza: KibicTreść komentarza: Nie wiesz o co chodzi ryba gnije od głowyData dodania komentarza: 23.12.2024, 03:01Źródło komentarza: Bartosz Kurek zapowiedział odejście z ZAKSY po sezonie 2024/2025!Autor komentarza: KibicTreść komentarza: No to teraz widać nieudolność pani prezes po prostu nie zna się ....Prezes z przypadkuData dodania komentarza: 23.12.2024, 02:59Źródło komentarza: Bartosz Kurek zapowiedział odejście z ZAKSY po sezonie 2024/2025!Autor komentarza: anty onucaTreść komentarza: W Wołgogradzie też mają podobne pomysły.Data dodania komentarza: 22.12.2024, 20:27Źródło komentarza: Potężny podświetlany kaseton z hasłem "ZAKOCHAJ SIĘ W KK" stanie obok lokomotywy
Reklama
zachmurzenie duże

Temperatura: 3°C Miasto: Kędzierzyn-Koźle

Ciśnienie: 1008 hPa
Wiatr: 5 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama Moja Gazetka - strona główna