Bilety na to wyjątkowe muzyczne wydarzenie można nabyć w kasach Miejskiego Ośrodka Kultury w Kędzierzynie-Koźla oraz na stronie www.kupbilecik.pl.
Kiedy kilka lat wstecz Sławomir i Kajra po raz pierwszy weszli do studia nagraniowego, nie spodziewali się zapewne, iż za sprawą debiutanckiego singla „Magiera” zdobędą miliony zwolenników, a kolejne nagrania okażą się hitami. „Ni mom hektara”, „Aneta”... Wszelki efekt owej małżeńsko-zawodowej współpracy przynosił kolejne laury, na których jednakże nie spoczęli.
Zaprezentowali „Miłość w Zakopanem” i rozbili bank. Piosenka pojawia się dosłownie wszędzie i cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem zróżnicowanych grup targetowych, otwierając artystom drzwi do następnego, jeszcze wyższego poziomu kariery.
Sławomir koncertuje z częstotliwością dorównującą piosenkarzom zagranicznym, dając kilkaset występów rocznie, w kraju ojczystym i poza nim. Co więcej, nie zwalnia tempa, nagrywając nowe przeboje i przygotowując materiał na drugi album.
W tej całej sytuacji zaskakujący wydaje się jeden fakt: miano, jakim nierzadko, acz niesłusznie, określa się króla rock polo. Słownik Język Polskiego PWN definiuje disco polo jako gatunek plasujący się w kategorii dyskotekowej, charakteryzujący się prostymi melodiami i niejednokrotnie rubasznymi tekstami. Gdzie tu zatem miejsce dla twórcy poruszającego się przecież w estetyce o natężeniu iście rockowym? Tak naprawdę... nigdzie.
Skąd więc przekonanie, że muzyk ten należy do wspomnianego nurtu, tak dalekiego merytorycznie i audialnie? Czy na taki stan rzeczy wpływa wyłącznie człon nazwy mający kojarzyć się po prostu z krajem pochodzenia danych utworów, czyli z Polską? Szufladki, łatki czy inne etykiety nie imają się wokalisty zdobywającego popularność w dużej mierze opierającą się na zrobieniu czegoś niepopularnego zupełnie. Sławomir jest bowiem odkrywcą. Nie każdy wykonawca bądź nawet artysta potrafi wszak wykreować od podstaw całkowicie nowy świat, stworzyć dla siebie niszę i zagospodarować ją. Opracować sposób konstruowania warstwy tekstowej pękającej w szwach od zgrabnych, pojemnych metafor i niedopowiedzeń pozostawiających miejsce na inteligencję słuchacza. Z kolei kompozycje bazują na wyrazistym, gitarowym brzmieniu. Ich bogate instrumentarium, rozbudowane obecnie o sekcję dętą, czyni tę muzykę zdolną do natychmiastowego przeniknięcia do krwiobiegu i układu nerwowego, nie tylko podczas uczestnictwa w koncertach na żywo, ale i w trakcie słuchania płyty w domowym zaciszu. Niewykluczone, iż nietrafione kolokacje wynikają z tej zapierającej dech wszechobecności, a nieuświadomiony słuchacz wychodzi ponadto z jakże błędnego założenia, że utwór lubiany, znany i równocześnie odbiegający w pozytywnym sensie od tego, co zazwyczaj serwują rozgłośnie radiowe, nie może być rockowy. A skoro nie może być rockowy, to musi być discopolowy.
Jeżeli ktoś wciąż widzi zbieżność owych dwóch niemal przeciwstawnych gatunków, istnieje bardzo prosta recepta na zażegnanie ewentualnych wątpliwości. Wystarczy przyjść na koncert!
Okazja, by przekonać się na własne oczy, jak głęboka przepaść dzieli rock od disco, nadarzy się w Kędzierzynie-Koźlu.
Napisz komentarz
Komentarze