- Grupa Azoty ZAKSA to twój czwarty klub w Polsce. Po Zawierciu, Radomiu i Rzeszowie wylądowałeś w Kędzierzynie-Koźlu. Wygląda na to, że polubiłeś nasz kraj.
- Wcześniej grałem przez pięć lat we francuskim Tours. To była bardzo dobra sytuacja dla mojej rodziny, podobało nam się tam, ale wiedziałem, że chcę postawić następny krok w siatkówce. Miałem wybór pomiędzy Włochami i Polską. Wiedziałem, że muszę coś zmienić. To była bardzo trudna decyzja dla mnie i mojej rodziny, bo lubiliśmy Francję, ale wiedziałem, że chcę osiągnąć więcej w siatkówce. Z reprezentacją USA wiele razy graliśmy w Polsce. Wiedziałem, że tu kocha się siatkówkę, co przekłada się na świetną atmosferę, dlatego cztery lata temu właśnie tu wylądowałem. Po każdym sezonie w Polsce miałem oferty, żeby wrócić do Francji, ale zdecydowałem się zostać i to był dobry wybór.
- Miałeś wybór między Polską a Włochami. Mimo wszystko wybrałeś nasz kraj. Dlaczego? Wiesz, jak tu potrafią wyglądać zimy?
- Wiem, że może pogoda nie jest najpiękniejsza w porównaniu do Włoch, ale naprawdę chciałem skupić się na siatkówce, stąd ten wybór.
- Jak czuje się tu twoja rodzina?
- Kiedy przyjechaliśmy do Polski, mój syn miał trzy lata i to właśnie dla niego przeprowadzka była najtrudniejsza. Ja i moja żona byliśmy świadomi, że to jest część pracy i życia sportowca. Tak wybraliśmy, więc wiedzieliśmy, że musimy się zaadaptować. Nie zrozum mnie źle, ale przeprowadzając się z Francji do Polski, mieliśmy niskie oczekiwania, ale okazało się, że spędzamy tu swój najlepszy czas w życiu. Mój syn się zaaklimatyzował. Oczywiście tęskni za domem, ale świetnie mu idzie. Ma teraz siedem lat, chodzi do polskiej publicznej szkoły podstawowej i jako jedyny w rodzinie mówi po polsku (śmiech). Myślę, że to była dla niego najtrudniejsza rzecz: pójść do szkoły i nauczyć się polskiego. Niestety, my z żoną ciągle nie mówimy po polsku. Teraz syn z przyjemnością chodzi do szkoły, ma kolegów, idzie mu dobrze. Moja rodzina zrobiła kawał dobrej roboty, szybko się adaptując, czym bardzo mi pomogła. Oczywiście zdarzały się momenty, w których mój syn był nieszczęśliwy i miałem myśli, żeby nawet zawiesić karierę i wrócić do Stanów. W głowie pojawiały się wątpliwości, czy to aby na pewno dobry wybór dla mnie i mojej rodziny, ale udało się zaaklimatyzować. Mam teraz dwójkę dzieci i oczywiście rodzina wskoczyła na samą górę listy priorytetów. Zawsze była numerem jeden, ale gdybyśmy byli tylko z żoną we dwójkę, byłoby łatwiej się dostosować w każdych warunkach i jechać tam, dokąd tylko chcemy. Jednak kiedy masz inne osoby w swoim życiu, jesteś za nie odpowiedzialny, zmieniasz punkt widzenia oraz wybory, jakich dokonujesz.
- Domyślam się, że jako profesjonalny sportowiec nie masz za dużo czasu dla swoich dzieci.
- Właściwie jest na odwrót. Oczywiście teraz, kiedy dojdzie Liga Mistrzów, pojawi się więcej podróżowania, ale od trzech lat, kiedy jestem w Polsce, nie grałem w niej. Większość tygodnia jestem w domu. Rano, gdy mam trening, mój syn jest w szkole. Myślę, że jestem w domu dość często, tylko o różnych porach. Normalnie w USA rodzice pracują od 9 do 17, więc to zdecydowana część dnia, a mnie nie ma tylko 2-3 godziny rano i 3-4 godziny po południu, dlatego mogę spędzić o wiele więcej czasu z dziećmi, niż gdybym miał normalną pracę. Inaczej jest w letnim okresie reprezentacyjnym, ponieważ wtedy bardzo dużo podróżuję i często nie ma mnie w domu. Okres klubowy jest tym, w którym spędzam z rodziną najwięcej czasu.
- Nie jest tajemnicą, że jesteś niedosłyszący. W ilu procentach możesz słyszeć bez aparatów?
- Bez nich jestem niemal w 90 proc. głuchy. Mogę usłyszeć 10, góra 15 proc. Te problemy mam od zawsze. Kiedy się urodziłem, miałem utratę słuchu na poziomie 80 proc., więc od kiedy pamiętam, musiałem nosić aparaty. Ściągam je tylko, kiedy muszę zmienić baterie lub się zepsują. Kiedy jestem bez nich, możesz do mnie krzyczeć, ale i tak nie usłyszę.
- Czy jako sportowiec używasz jakichś specjalnych aparatów, czy są to zwykłe aparaty, które nosi się na co dzień?
- Oczywiście są dostosowane do mojej utraty słuchu. Te, które noszę, są silniejsze, dla ludzi z minimalną wadą są słabsze. Muszę używać tych mocniejszych, bo gdybyśmy dodali 5, może 10 decybeli utraty więcej, musiałbym znaleźć zupełnie inne rozwiązanie. Moje nie są specjalnie przystosowane dla sportowców. Współpracuję z firmą Oticon, produkującą tego typu sprzęt. Znaleźli dla mnie najlepszą opcję, która działa bez zarzutu. Za każdym razem, gdy mam nowy aparat, muszę iść na badania słuchu. Mierzony jest wówczas poziom na każdej częstotliwości i każdy decybel, dzięki czemu możliwe jest odpowiednie dopasowanie. Lepiej słyszę dźwięki na niższej częstotliwości niż na wyższej, dlatego na przykład podczas meczu nigdy nie słyszę gwizdka. Zawsze patrzę na ruch ręki sędziego. Nigdy nie słyszę gwizdka w trakcie akcji, bo jestem skupiony na grze. Orientuję się dopiero, gdy ludzie przestają grać. To dla mnie za wysoka częstotliwość.
- Możesz być świetnym przykładem zawodnika, który osiągnął poziom olimpijski pomimo niepełnosprawności. Masz jakąś radę dla młodzieży z trudnościami, która marzy o byciu profesjonalnym sportowcem?
- Jasne! Mogę dać im radę, którą dostałem, kiedy sam byłem młody. Nie myśl o rzeczach, których nie potrafisz, skup się na tym, co umiesz. Dla mnie kluczowe było zrozumienie tego, co kocham robić. Uwielbiam sport, ale nie tylko siatkówkę, bo uprawiałem różne dyscypliny. Może nie słyszę jak inni, ale ciągle mogę bez problemów grać. Ta zasada nie działa tylko w sporcie. Jest wiele innych aktywności, które ludzie z niepełnosprawnościami, nie tylko słuchowymi, mogą wykonywać i czerpać z tego radość. Dla mnie najbardziej liczyło się to, co kocham robić w życiu. Nikt mi tego nie narzucił, sam sobie to wybrałem. Myślę, że ludzie nie doceniają siły samostanowienia i po prostu nie wierzą, że potrafią. Bardzo ważne jest też posiadanie wspierającej rodziny i przyjaciół. Moja utrata słuchu jest poważna, ale nie zmniejsza to mojej czynności ruchowej. Nie skupiajmy się na rzeczach, których nie mamy, bo jest wiele innych, które możemy osiągnąć.
- Myślałeś już o tym, czym chciałbyś zająć się po zakończeniu kariery? Wrócisz do Stanów? Chciałbyś zostać przy sporcie czy skupić się na czymś innym?
- Tak jak już wspomniałem, im ja i moje dzieci jesteśmy starsi, tym bardziej zmienia się wizja mojej przyszłości. Obecnie moim celem są igrzyska w 2020 roku i na tym się skupiam. Nie mam żadnych planów po zakończeniu następnego lata. Czuję się bardzo dobrze fizycznie, więc myślę, że mogę kontynuować uprawianie sportu. Muszę również odbyć rozmowę z moją rodziną, żeby dowiedzieć się, co dalej. Właściwie to już zaczęliśmy o tym powoli dyskutować. Chcę wiedzieć, czy mój syn jest szczęśliwy. Być może tylko ja się gdzieś przeniosę, a moja rodzina zostanie w domu. To dla mnie bardzo trudna decyzja, bo oczywiście chciałbym spędzać jak najwięcej czasu z bliskimi. Nie da się ukryć, że moja kariera zbliża się ku końcowi. ZAKSA to mój dwunasty profesjonalny klub, więc minęło już trochę czasu, od kiedy gram. Chciałbym po karierze zawodniczej zostać przy siatkówce, być może nawet jako trener. Oczywiście w USA jest inny system. Siatkówka jest sportem akademickim, bez profesjonalnej ligi na tę chwilę. Dwanaście lat temu studiowałem inżynierię budownictwa, więc takie mam wykształcenie oraz licencję, by wykonywać ten zawód w Kalifornii. Od dawna go nie praktykowałem, ale to było coś, co mnie pasjonowało i bardzo lubiłem robić, kiedy mieszkałem w Stanach.
Napisz komentarz
Komentarze