Nie zniszczyły ich niezliczone wojny, pożary i powodzie. Niewątpliwie XVII czy XVIII-wieczne annały zasługują na zainteresowanie historyków i dokładne opracowanie naukowe wraz z tłumaczeniem z języka niemieckiego na polski. Na ogół ówczesne diariusze wypełniały treści kaligrafowane w zapomnianym już dawno piśmie gotyckim. Dziś jego odczytanie stanowić może nie lada problem nawet dla badaczy.
- Kroniki te nie przedstawiają dużej wartości materialnej, a tylko historyczną i kulturową - przekonuje ks. Marek Biernat, proboszcz parafii pw. św. Zygmunta i św. Jadwigi Śląskiej.
Niewątpliwie kronik tych nie tworzyła jedna i ta sama osoba, gdyż charaktery pisma na poszczególnych stronach różnią się od siebie. Niemniej jednak jest to czytelne, staranne pismo, ponieważ w szkołach ogromny nacisk kładziono właśnie na kaligrafię.
- Niektórzy badacze korzystają z tych kronik, ale nie doczekały się one jeszcze całościowego opracowania. Mamy przecież historyków, którzy chętnie korzystają z takich, czy innych źródeł, opisujących ze szczegółami losy parafii oraz życie codzienne społeczności lokalnej - przekonuje proboszcz Marek Biernat, dla którego dobrym przykładem jest chociażby mieszkający od lat w Niemczech Josef Gröeger. Wspomniany tu miłośnik Koźla, uczynił wiele dobrego dla naszego miasta, także w kontekście bardzo ciekawych opracowań historycznych.
Uratowane precjoza
Urodzony w 1930 r. w Koźlu Josef Gröeger, jako syn kościelnego, ukrył wraz z ojcem i ocalił przed zniszczeniem naczynia liturgiczne z kozielskiej świątyni. Wśród nich znalazła się XVIII-wieczna złota monstrancja. Miało to miejsce w 1945 roku, gdy do naszego miasta zbliżał się front wschodni. Niemcy w obawie przed Armią Czerwoną wycofywali się ze Śląska w głąb III Rzeszy, a 15-letni wówczas Josef, przyczynił się do ocalenia precjozów z zakrystii, które ukrył wraz z ojcem tuż przed ewakuacją z Koźla.
Po wojnie Josef Gröeger mieszkał wraz z rodziną w NRD-owskim Heiligenstadt. Gröegerami - z uwagi na ich wiedzę w temacie ukrytych naczyń liturgicznych - zainteresowała się PRL-owska Służba Bezpieczeństwa, która za wszelką cenę próbowała natrafić na ślad skarbu. Bezskutecznie.
Swą tajemnicę Josef Gröeger ujawnił dopiero po 46 latach. Po upadku komunizmu i Muru Berlińskiego, poczuł się na tyle bezpiecznie, że postanowił zdradzić największy sekret swojego życia i zdjąć z siebie ciężar odpowiedzialności za utrzymywaną w głębokiej tajemnicy wiedzę o skarbie. Gdy w 1991 roku Josef Gröger odwiedził Koźle, wyjawił ówczesnemu proboszczowi Alfonsowi Schubertowi oraz kilku członkom rady parafialnej miejsce ukrycia naczyń liturgicznych.
Podziemia kozielskiego kościoła idealnie nadawały się na schowek dla złotej, liczącej ponad 200 lat monstrancji, a także kielichów, cyboriów i paten. Po rozbiciu - przy pomocy młotka - fragmentu tynku, oczom wzruszonych parafian ukazały się ukryte w 1945 roku kościelne skarby, które znów mogły służyć parafianom i odprawiającym nabożeństwa księżom.
Josef Gröeger ma w dorobku kilka książek o Koźlu. Opisał w nich m.in. niemieckie dzieje miasta, kościoły, kaplice oraz klasztory, a także sytuację gospodarczą w latach 1873-1945. Dwie książki poświęcił dziejom kozielskich zakonników i ich świątyń - joannitów i minorytów.
- Podejrzewam, że Josef Gröeger korzystał z naszych materiałów, ale akurat tej, liczącej grubo ponad 200 lat kroniki, nie widział. Nawet ostatnio mu ją pokazałem i stwierdził, że jakby był z dziesięć lat młodszy, to zagłębiłby się w jej treść. Ubolewał, że nie wpadła wcześniej w jego ręce, ponieważ zawiera wiele cennych informacji. Pan Josef ma już 90 lat i coraz mniej sił na podejmowanie naukowo-historycznych wyzwań - dodaje ks. Marek Biernat.
W parafialnych archiwach nie brak też innych „perełek”. Na co dzień ze starych ksiąg metrykalnych korzystają osoby, które tworzą swoje drzewa genealogiczne, bądź potrzebują informacji do wyjaśnienia postępowań spadkowych. Raz wykorzystano je także do napisania pracy magisterskiej, ale było to wiele lat temu.
Dziedzictwo joannitów
Pierwsze wzmianki o kozielskim kościele parafialnym pochodzą z 1295 roku. Na początku była to jedynie kaplica, później (po pożarze miasta, który wybuchł w 1489 r.), staraniem starosty Jana Bielika z Kornicy, wzniesiono korpus i sklepienie prezbiterium. Według niektórych źródeł, kozielska świątynia wzorowana była na wrocławskim kościele pw. Najświętszej Marii Panny na Piasku. Koźle było ostatnią miejscowością, w której zakon joannitów założył swoją siedzibę, a patronat kościoła parafialnego otrzymali oni przed 1403 rokiem. W okresie reformacji kościół został opuszczony i częściowo zniszczony.
W II połowie XVI wieku, kiedy to miasto znalazło się pod panowaniem Oppersdorfów, nastąpiła przebudowa świątyni. Pod posadzką kaplicy znajduje się krypta grobowa trójki krewnych fundatora kościoła z rodu Oppersdorffów. Warto przypomnieć, że pochowani w krypcie grobowej pod kaplicą Najświętszej Marii Panny to: baron Wilhelm II von Oppersdorff-Aich-Friedstein (1554–1598) - bratanek fundatora kościoła barona Jana von Oppersdorffa; Ursula von Hake - zmarła w 1596 roku matka barona Wilhelma II von Oppersdorff-Aich-Friedsteina oraz hrabina von Hardeck - zmarła w 1607 roku właścicielka Kłodzka i zarazem szwagierka barona Wilhelma II von Oppersdorff-Aich-Friedsteina.
Po raz kolejny kościół został zniszczony podczas wojen śląskich (1745 r.). Z kolei w 1801 roku dach świątyni zerwał huragan. Dewastacja przyśpieszyła w zastraszającym tempie podczas wojny napoleońskiej, kiedy to w 1807 roku miasto oblegane było przez sześć miesięcy. Gruntowne odnowienie kościoła nastąpiło ponad sto lat później (w 1858 r. oraz w latach 1897-1899). Przeprowadzone prace nadały mu charakter neogotycki. W XX wieku przeprowadzono prace mające na celu odnowienie wnętrza. Otynkowano też wieżę świątyni.
Nieznana krypta
- Przed zaplanowanym na 2020 rok remontem naszego kościoła przeprowadzamy prace badawcze, które potrzebne są do dokumentacji technicznej. Dobiegają one już końca - informuje proboszcz Biernat. - Na ścianach świątyni dokonywane były odkrywki. Ponadto przeprowadzono badana geologiczne. Odwierty sięgały głębokości 7 metrów. Oczywiście nie zabrakło też badań przy pomocy georadaru, które wymagają teraz analiz. Georadar ujawnił podziemne pomieszczenia, na głębokości około czterech metrów. W każdym razie urządzenie to odkryło krypty pod kościołem, ale znajdujące się jeszcze głębiej, niż te podziemia, o istnieniu których wiedzieliśmy wcześniej i które zostały już poddane eksploracji. Nie można zatem wykluczyć, że te jeszcze głębiej położone krypty, to pozostałość po znacznie starszym, drewnianym kościele, który spłonął w XV wieku. Dopiero później w miejscu tym wybudowano murowaną świątynię - przypomina ks. Marek Biernat.
Proboszcz z Koźla zna opisaną przez „Lokalną” historię o ukrytym złocie joannitów (czytaj TUTAJ) i zastanawia się, czy kozielska świątynia nie skrywa gdzieś głębiej także tej tajemnicy.
Zapraszamy do obejrzenia poniższej fotogalerii (kliknij w zdjęcia, aby je powiększyć)
Napisz komentarz
Komentarze