Przypomnijmy, Łucja przyszła na świat w tragicznych okolicznościach 24 października 2017 roku. Dziewczynka urodziła się ze skrajnym niedotlenieniem mózgu. Mimo, że ciąża przebiegała prawidłowo, noworodek znajdował się w stanie ogólnym skrajnie ciężkim, bez oznak życia. Otrzymał 0 punktów w skali Apgar. Akcję serca przywrócono po 10 minutach reanimacji. Dziewczynka podjęła heroiczną walkę o życie przez co została nazwana „małą wojowniczką”. Choć lekarze po porodzie nie dawali jej dużych szans na przeżycie, mała Łucja niedawno obchodziła swoje drugie urodziny.
To jest piękny czas
- Mamy świadomość, że jeżeli weźmiemy malutką do domu, to ona bez profesjonalnej opieki bardzo szybko nas opuści. Dlatego jesteśmy w kropce. Z jednej strony chcemy, aby mała była z nami jak najdłużej, ale z drugiej widzimy, jak bardzo ona się męczy. Praktycznie w ogóle się nie rusza - opowiada Magdalena Wiśniewska.
Łucja jest bardzo słaba. - Z powodu niedotlenienia mózg się rozpada, tworzy się woda i powstaje wodogłowie. Na szczęście ciśnienie wewnątrzczaszkowe jest dobre. Pozostaje nam czekać, co będzie dalej - dodaje mama dziewczynki. Wszystko wskazuje na to, że Łucji nie zostaną podane komórki macierzyste, które miały być dla niej jakąś szansą na poprawę stanu zdrowia.
- Raczej będzie to niemożliwe, ponieważ sam transport do szpitala może ją zabić, a my nie chcemy ryzykować. Lekarze przekonują, że córka jest w tak złym stanie, że to jej nie pomoże, a może tylko zaszkodzić. Ostatnio lekarze w Katowicach na oddziale intensywnej opieki mówili, że małej nie zostało zbyt wiele czasu. Staramy się jej dawać go jak najwięcej - zapewnia mama Łucji. - Mała i tak dała nam bardzo dużo czasu. Ten czas jest piękny. Przecież na początku dawano jej trzy dni życia, a ona pokazała jaka jest silna. Nie wiemy jeszcze jak długo. Nie wiemy kiedy nas opuści, bo każdy ciągle mówi żebyśmy się powoli na to szykowali, ale jak tu się naszykować na odejście własnego dziecka. Nie wyobrażam sobie tego. Ale serce też pęka, bo widzimy jak bardzo cierpi, gdy tak ledwo oddycha - wyznaje Magdalena Wiśniewska.
W międzyczasie rodzice dziewczynki wykonali kilka badań wykluczających wadę genetyczną córki, co sugerowano po porodzie. Pół roku temu musieli też sprzedać samochód, by jakoś związać koniec z końcem. Do ośrodka dojeżdżają pociągami. Starają się być u niej co 3, 4 dni. W najbliższym czasie chcieliby kupić przenośny ssak i specjalistyczny wózek przeznaczony dla dzieci niepełnosprawnych, aby mogli brać córkę na spacery na dwór.
Śledztwo zawieszone
Okoliczności tragicznego porodu cały czas czekają na wyjaśnienie przez prokuratura. Sprawa został zawieszona w połowie ubiegłego roku, aż do momentu uzyskania opinii biegłych. W tym celu akta sprawy trafiły do Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej i Toksykologii Sądowo-Lekarskiej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.
- Opinia ma być przygotowana w okolicach kwietnia przyszłego roku – poinformował nas Eugeniusz Węgrzyk, prokurator rejonowy w Kędzierzynie-Koźlu.
W marcu 2018 roku postępowanie wyjaśniające okoliczności porodu Łucji wszczął Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Opolskiej Izby Lekarskiej w Opolu. Jednak miesiąc później zostało zawieszone do czasu zakończenia postępowania karnego, prowadzonego przez prokuraturę.
Z kolei w marcu tego roku sprawą zainteresował się z własnej inicjatywy Rzecznik Praw Pacjenta. Postępowanie ma wyjaśnić czy w przypadku Magdaleny Wiśniewskiej naruszone zostały prawa pacjenta do świadczeń zdrowotnych.
Napisz komentarz
Komentarze