Według danych Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie w Polsce jest ponad 1400 cmentarzy żydowskich.
Cmentarz w Dębowej - zlokalizowany blisko drogi powiatowej biegnącej wzdłuż akwenu od skrzyżowania DW 418 z drogą powiatową w kierunku Długomiłowic - od początku lat 90. ubiegłego wieku popada w ruinę. Wcześniej miejsce wiecznego spoczynku zostało przez gminę uporządkowane - teren wykarczowano i ogrodzono płotem. Niestety, nawet miejsca święte nie znajdują szacunku u niektórych ludzi - ktoś ukradł siatkę ogradzającą cmentarz. Z czasem miejsce zaczęło podupadać. Dziś mało kto wie, gdzie się ono znajduje. Dość trudno je wypatrzyć, podróżując drogą powiatową. Pieszo, gdy nie znamy dokładnej lokalizacji, też niełatwo tu trafić.
Bogate źródło wiedzy
O historii cmentarza można przeczytać na platformie internetowej Wirtualny Sztetl, która prezentuje historię społeczności żydowskiej w Polsce - sztetl.org.pl.
Cmentarz żydowski w Dębowej założono w listopadzie 1814 r. Po ośmiu latach powstał dom przedpogrzebowy. Teren cmentarza powiększono w 1864 r. Studnia miała zostać wybudowana w 1875 r.
Po dojściu do władzy Hitlera w 1933 r. cmentarz zamknięto. Naziści chcieli wymazać ze zbiorowej pamięci wszelkie ślady społeczności żydowskiej. W 1939 r. cmentarz w Dębowej przeszedł na własność Zrzeszenia Żydów w Niemczech. Cztery lata później - kiedy przejęło go gestapo - został zdewastowany. Przestał pełnić swoją funkcję, gdy Niemcy zaczęli wywozić Żydów z Koźla do obozów koncentracyjnych.
Lata powojenne też nie sprzyjały temu miejscu. Rozkradziono płyty nagrobne. Podobny los spotkał ogrodzenie, które w 1980 r. postawiły ówczesne władze, chcąc uporządkować to miejsce.
O obecnym stanie cmentarza również informuje przytaczana platforma internetowa.
„Na powierzchni 0,28 ha zachowały się fragmenty 5 rozbitych nagrobków, na których widoczne są inskrypcje w językach hebrajskim i niemieckim. Można odnaleźć również podstawy zniszczonych macew. Prawdopodobnie nagrobki były systematycznie rozkradane. Brak informacji o jakichkolwiek masowych grobach na cmentarzu.
Teren jest całkowicie zarośnięty lasem i gęstymi zaroślami. Brak jakiegokolwiek ogrodzenia i informacji, że w tym miejscu znajduje się cmentarz żydowski. Wejście na cmentarz prowadzi od strony lasu. Cmentarz jest sporadycznie odwiedzany. Wandalizm i dziko rosnąca roślinność stanowią poważne zagrożenie” - czytamy na sztetl.org.pl.
Przywrócić miejsce pamięci
Dziś na cmentarzu w Dębowej liczba elementów świadczących o tym, że znajdujemy się w miejscu świętym, jest nadzwyczaj skromna. Choć, jak podaje portal kirkuty.xip.pl, „(...) dla Żydów najważniejsze jest to, co kryje ziemia, a nagrobki - choć naturalnie otaczane szacunkiem - mają znaczenie wtórne. (...)”.
Co najważniejsze, u Żydów nie istnieje pojęcie „likwidacji” cmentarza. Groby obowiązuje zasada nienaruszalności. Nie można ich ponownie wykorzystywać. To narzuca na gospodarza terenu, na którym znajdują się takie groby (w tym przypadku na gminę Reńska Wieś), szczególną ostrożność w przypadku prób renowacji cmentarza. Obowiązuje szereg innych zasad, których trzeba przestrzegać. W tym mówiąca, że cmentarzy żydowskich nie wolno rozkopywać, ekshumacja zaś dozwolona jest tylko w ściśle określonych przypadkach.
Pomimo że cmentarze są dla Żydów miejscem świętym, to - jak podaje kirkuty.xip.pl - są jednocześnie miejscem rytualnie nieczystym. „Stąd przy wyjściu znajduje się studnia, przy której należy dokonać ablucji”.
Pozostałości założonego przed 205 laty cmentarza w Dębowej to głównie podstawy zniszczonych macew z inskrypcjami w językach hebrajskim i niemieckim. W tamtych czasach gmina była już mocno wrośnięta w nurt kultury niemieckiej. Szczególnie w II połowie XIX w., kiedy na nagrobkach przeważały napisy w języku niemieckim, ewentualnie dodawano drobne inskrypcje po hebrajsku.
Znaki zapytania
W przeszłości właściciel terenu kontaktował się z Gminą Wyznaniową Żydowską we Wrocławiu. Chciano jej oddać grunt, na którym znajduje się cmentarz. Do tego jednak nie doszło. Odzew ze strony żydowskiej miał być niezbyt entuzjastyczny.
Samorządowcy chcą przywrócić pamięć tego miejsca. Ponadto jest wola pomocy ze strony tych środowisk, które interesują się tematami żydowskimi.
Priorytetem miałoby być uporządkowanie terenu i na powrót ogrodzenie go choćby siatką.
Cmentarz można by uporządkować w ramach tak zwanego czynu społecznego. W tym celu możliwe byłoby na przykład zaangażowanie młodzieży. Członkowie grupy Amnesty International, która działa przy I Liceum Ogólnokształcącym w Kędzierzynie-Koźlu, w 2011 r. uczestniczyli już w sprzątaniu żydowskiego cmentarza położonego w Dębowej. Co do jego ogrodzenia, to możliwości dofinansowania tego zadania jest kilka. W grę mogłoby wchodzić dofinansowanie z programu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pn. „Miejsca pamięci i trwałe upamiętnienia w kraju”. Upamiętnienie miejsca w Dębowej mogłoby przyjąć dodatkową formę, np. głazu z tablicą pamiątkową.
Z ostrożnością
Choć z punktu widzenia samorządu renowacja opisywanego cmentarza nie należy do priorytetowych zadań własnych gminy, ponieważ nie ma bezpośredniego przełożenia na jakość życia jej mieszkańców, nie jest związana z ich życiem codziennym ani z ich bezpieczeństwem, wójt gminy Reńska Wieś czyni starania, by jeszcze w okresie jesienno-zimowym ruszyły pierwsze prace przy porządkowaniu tego miejsca.
- Wycinka chaszczy musi być prowadzona raczej w okresie niewegetacyjnym - wyjaśnia Tomasz Kandziora. - Aczkolwiek trzeba być ostrożnym, bo są specjalne wytyczne (Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Rzeczypospolitej Polskiej - red.) co do cmentarzy żydowskich i ich zagospodarowania. Ten cmentarz leży na naszym gruncie, ale chcąc działać w zgodzie z regułami wyznaniowymi, musimy przestrzegać wielu obostrzeń, które wiążą nam ręce.
Wśród obostrzeń, o których wspomina wójt Kandziora, jest zakaz usuwania korzeni drzew czy głęboko zakorzenionych zarośli. Dla kultury żydowskiej ziemia, w której jest pochowany Żyd, sama w sobie jest uświęcona. Wyrywając korzenie, usuwa się pewną cząstkę świętego miejsca.
Znaczenie symboliczne
W internetowym wydaniu „Dziennika Łódzkiego”, w artykule „Kiedy umiera Żyd...” z 21 kwietnia 2013 r., red. Anna Gronczewska przytacza fragmenty rozmowy z Hubertem Rogozińskim z Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi. W jednej z wypowiedzi Rogozińskiego znajdujemy stwierdzenie: „(...) - Czasem mówi się, że cmentarze żydowskie są zaniedbane. Środowiska ortodoksyjne niechętnie patrzą na ludzi, którzy dbają o groby swoich bliskich. Skoro zostały oddane pod opiekę Boga, to cokolwiek się z nim złego stanie, to widać, że taka była Wola Boża. A człowiek nie ma prawa ingerować w Wolę Bożą i ją naprawiać”.
W innym materiale Gronczewskiej, zatytułowanym „Kirchol z ulicy Brackiej”, który zamieszczono 2 grudnia 2012 r. w internetowym wydaniu „Dziennika Łódzkiego”, ten sam rozmówca odnosi się do aktu wandalizmu, w wyniku którego zniszczono ponad dwadzieścia nagrobków na cmentarzu żydowskim w Łodzi. Celowe uszkodzenie macewy jest „wandalizmem, chuligańskim czynem, ale nie narusza uczuć religijnych (...). Tak jak ma to miejsce w religii katolickiej, gdy ktoś zniszczy krzyż. Tragedią religijną jest naruszenie kości zmarłego”.
W gminie Reńska Wieś chcą uporządkować cmentarz żydowski w Dębowej przynajmniej w symboliczny sposób.
Kto wie, co jeszcze skrywa uświęcona ziemia. Być może pod warstwą gleby znajdują się nie tylko inne elementy cmentarza.
Urząd Bezpieczeństwa często wykorzystywał cmentarze - szczególnie żydowskie - jako nocne miejsca pochówku swoich ofiar. Po wojnie były to miejsca opuszczone, omijane przez ludzi. Łatwo było tam zatem pod osłoną nocy zacierać ślady zbrodniczej działalności, tak by nikt się tym nie zainteresował.
Czy u „Żydów w Dębowej” chowano zamordowanych w kozielskiej katowni? Las okalający żydowski cmentarz w Dębowej jest spory. Ofiary stalinizmu niekoniecznie musiały spocząć na cmentarzu, o którym piszemy.
Napisz komentarz
Komentarze