Z powodu furtki w sankcjach UE do Polski cały czas wjeżdżają rosyjskie nawozy. Są tanie i łatwo dostępne. Wielu rolników nawet nie wie, że kupuje nawozy z Rosji, bo w Polsce są one przepakowywane do innych worków i sprzedawane jako "polskie" - informuje money.pl.
Z tego powodu Federacja Związków Zawodowych Przemysłu Chemicznego, Szklarskiego i Ceramicznego zaapelowała do premiera Donalda Tuska o wprowadzenie cła na nawozy z Rosji i Białorusi. Domaga się także wprowadzenia przez UE ograniczeń na import tych towarów.
Ta sytuacja zrujnowała rynek nawozowy w Polsce. W rezultacie Grupa Azoty ma problemy, aby uzyskać rentowność na rynku nawozów. Zachodzi tu potrzeba podjęcia szerszych działań, czyli bezpośredniego wsparcia rządu i podjęcia rozmów na ten temat z Komisją Europejską.
Przed paroma dniami doszło do spotkania branży nawozowej z kierownictwem resortu rolnictwa w sprawie wzrostu importu nawozów z Rosji i Białorusi. Przedstawiciele Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego i sektora nawozów ostrzegali, że może dojść do wyparcia z rynku polskich producentów. Ich zdaniem grozi nam podobna sytuacja jak w Irlandii, gdzie po zlikwidowaniu własnej produkcji nawozów, nastąpił znaczny wzrost ich cen. W odpowiedzi na apele w sprawie sytuacji na rynku nawozów minister rolnictwa Czesław Siekierski zapowiedział nowelizację ustawy o nawozach i nawożeniu.
Podobny poziom produkcji
11 stycznia 2024 roku Grupa Azoty opublikowała szacunkowe wolumeny produkcji za grudzień 2023 r., z których wynikało, że produkcja nawozów azotowych w spółkach grupy kapitałowej utrzymuje się na "niemal "takim samym poziomie jak w listopadzie. Jak podała spółka szacunkowe wolumeny za grudzień to 281 tys. ton w porównaniu do 282 tys. ton za listopad. Dodano, że zgodnie z szacunkami, w grudniu spółki grupy wyprodukowały 54 tys. ton nawozów wieloskładnikowych względem 62 tys. ton w listopadzie.
Szacunkowe wolumeny produkcji nawozów azotowych za styczeń 2024 roku wyniosły 199 tys. ton w porównaniu do 281 tys. ton za grudzień. Z kolei wzrost poziomów produkcji został odnotowany w przypadku nawozów specjalistycznych – w styczniu szacunkowe poziomy to 25 tys. ton względem 17 tys. ton w grudniu. W nawozach wieloskładnikowych szacunkowa produkcja w styczniu wyniosła 48 tys. ton w porównaniu do 54 tys. ton w grudniu.
10 kwietnia z kolei Grupa Azoty podała, że szacunkowych wolumenów produkcji za marzec 2024 r. wynika, że produkcja nawozów azotowych w spółkach Grupy Kapitałowej wzrosła i wyniosła 292 tys. ton w porównaniu do 252 tys. ton za luty. Wzrost poziomów produkcji został odnotowany również w przypadku nawozów specjalistycznych - szacunkowe poziomy produkcji w marcu to 32 tys. ton w porównaniu do 26 tys. ton w lutym. Z kolei w nawozach wieloskładnikowych produkcja w marcu osiągnęła szacunkowo 51 tys. ton względem 57 tys. ton w lutym.
W maju spółka poinformował, że zaprzestała comiesięcznej publikacji szacunkowych wolumenów produkcji m.in. "z uwagi na brak istotnych odchyleń wolumenów produkcyjnych spółek Grupy Azoty w ostatnim okresie w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego, przy jednoczesnym stopniowym zwiększaniu wykorzystania zdolności produkcyjnych w Grupie Kapitałowej Grupa Azoty".
Z pewnością wyniki sprzedaży można by znacząco poprawić, gdyby nie zalew polskiego rynku przez nawozy trafiające do nas ze Wschodu. Przedstawiciele sektora zwrócili uwagę przede wszystkim na dwukrotny, tylko w ciągu roku, wzrost importu nawozów z Rosji i Białorusi. W sezonie 2022/2023 w krajowym rynku nawozów udział importu osiągnął aż 56 procent!
Konsekwencją takiej polityki może być upadek strategicznego sektora nawozowego w Polsce, który odpowiada za bezpieczeństwo żywnościowe naszego kraju.
Napisz komentarz
Komentarze