Chatę wykonano z solidnych drewnianych bali, a jej dach pokryty był grubą warstwą słomy. Chata była wyjątkowa ze względu na kwestie wykończeń i podmurówki które stworzono przy pomocy kamieni przywiezionych z okolic Góry św. Anny. W chacie znajdowało się pomieszczenie o charakterze gospodarczym w którym ściany otynkowano zaprawą wapienno-kamienną.
Podłoga w domu była drewniana, a w części gospodarczej wykonana z gliny. Podwórko było wyłożone ładnymi kamieniami, a cała posesja otoczona drewnianym płotem. Stary dom rozebrano w latach 1973-74.
Przed rozbiórką miejsce to odwiedzili przedstawiciele skansenu którzy byli zainteresowani przeniesieniem obiektu do swoich zbiorów, lecz zrezygnowali twierdząc że przy tej solidnej konstrukcji pracy byłoby więcej niż zakładają na to ich fundusze.
Dziś na działce, na której znajdowała się chata, stoi parterowy dom. Mieszka w nim pan Krystian, który dobrze pamięta starą drewnianą chatę.
Chata pachniała drewnem i żywicą, jednak z lat dziecięcych najbardziej zapamiętałem zapach świeżego chleba, który piekła moja babcia razem ze swoimi dwiema siostrami. W chacie znajdował się stary piec z tak zwanym zapieckiem na którym wygrzewał się wielki pręgowany kot, który potrafił łapać sporej wielkości szczury- opowiada Pan Krystian.
Pieczenie chleba to był cały rytuał, bo najpierw trzeba było zmielić zboże na kamiennych żarnach, a to była czynność pochłaniająca czas i wymagającą siły fizycznej. Zapach pieczonego chleba wypełniał cały dom i niósł się po okolicy. Dziś takich zapachów już nie ma.
Ten niesamowicie smaczny i pachnący chleb z chrupiącą skórką lubiliśmy zjeść z masłem które robiła własnoręcznie moja babcia. Dopełnieniem tego rozkosznego smaku była zimna woda ze studni znajdującej się na podwórku, która istnieje do dziś. Obok domu była głęboka piwniczka która służyła jako lodówka i doskonale spełniała swoją funkcję. Z dzieciństwa pamiętam jeszcze doskonały smak ciast, które piekła moja mama. Pamiętam też stare drzewa które rosły na podwórku i w lecie dawały przyjemny chłód w upalne dni, oraz wygodne sienniki zrobione ze słomy. Mimo ciężkich powojennych czasów, czyli biedy i niedostatku w domu panowała zawsze spokojna i serdeczna atmosfera. Dom był pełen dobrej energii, to było magiczne miejsce - wspomina z nostalgią pan Krystian.
Napisz komentarz
Komentarze