W wyborach parlamentarnych 15 października 2023 roku wszyscy zachwycali się wysoką frekwencją, która w sali kraju wyniosła aż 74,38 proc. Tradycyjnie najniższa była w województwie opolskim, ale wynik 66,55 proc. i tak można było uznać za sukces. Powiat kędzierzyńsko-kozielski miał wtedy frekwencję na poziomie 65,22 proc. (niższa była w kilku innych powiatach na Opolszczyźnie), a w samym Kędzierzynie-Koźlu wyniosła sporo, bo 69,39 proc.
Minęło kilka miesięcy i entuzjazm wyborczy w narodzie wyraźnie opadł. W wyborach samorządowych 7 kwietnia nie było już tak różowo. Niemal połowa Polaków nie poszła do urn. Średnia krajowa w wyborach do sejmików wyniosła 51,94 proc., w wyborach prezydentów, burmistrzów i wójtów – 51,99 proc., w wyborach do rad gmin – 52,25 proc., a w wyborach do rad powiatów – 52,80 proc.
Niestety, Opolszczyzna ponownie miała najniższą frekwencję w kraju, która w poszczególnych głosowaniach wyniosła: 46,43 proc., 46,47 proc., 47,22 proc. oraz 46,32 proc.
Jakby tego było mało, białą plamą w województwie okazał się tym razem powiat kędzierzyńsko-kozielski. Do sejmików głosowało zaledwie 41,57 proc. mieszkańców, na prezydenta i wójtów – 41,58 proc., do rad gmin – 42,71 proc., a do rady powiatu – 41,59 proc.
A jak to wyglądało w poszczególnych gminach naszego powiatu? Najlepiej było w Polskiej Cerekwi, odpowiednio: 43,88 proc., 43,91 proc., 45,39 proc., 43,88 proc. Później w Kędzierzynie-Koźlu: 42,73 proc., 42,78 proc., 42,77 proc., 42,76 proc. A tak przedstawiała się frekwencja w pozostałych gminach: Pawłowiczki: 41,59 proc., 41.48 proc., 44,41 proc., 41,57 proc. Cisek: 41.95 proc., 41,95 proc., 42,72 proc., 41,95 proc. Bierawa: 40,21 proc., 40,09 proc., 41,14 proc., 40,21 proc. I na szarym końcu Reńska Wieś: 33,77 proc., 33,75 proc., 35,00 proc., 33,77 proc.
Opolszczyzna jest województwem z najmniejszymi tradycjami chodzenia do urn. Politolodzy tłumaczą to na różne sposoby. Mieszkańcy regionu, a szczególnie autochtoni, mają od zawsze ograniczone zaufanie do każdej władzy. Wielu mieszkańców nadodrzańskich gmin pracuje za granicą i ich po prostu nie ma fizycznie na miejscu. Dla wielu z nas nie ma znaczenia, kto będzie nami rządził. Panuje przekonanie, że „i tak wiadomo, kto wygra” albo „mój głos nie ma żadnego znaczenia”. A to błędne myślenie, bo również w ostatnich wyborach były przypadki, że o wyniku głosowania przesądził właśnie jeden głos!
Ponadto wybory samorządowe są bardziej skomplikowane od tych na prezydenta kraju czy parlamentarnych. Wyborca dostaje cztery karty, a często nie ma pojęcia, czym różni się rada miasta od rady powiatu, za co odpowiada wójt, burmistrz czy prezydent, a za co starosta. A już sejmik to niemal czarna magia. Szczególnie dla wielu młodych ludzi głosowanie w lokalach wyborczych to abstrakcja. Może byłoby inaczej, gdyby mogli to robić wirtualnie.
Niższą frekwencję można również tłumaczyć zmęczeniem obywateli polityką. Praktycznie od wiosny ubiegłego roku w mediach ogólnopolskich trwa nieustannie kampania wyborcza. Najpierw ta związana z wyborami do Sejmu i Senatu, a zaraz po 15 października ruszyła ostra walka o samorządy. Kłótnie między rządzącymi i opozycją, spory między prezydentem i premierem, a nawet waśnie między koalicjantami zniechęcają ludzi również do polityki na szczeblu lokalnym.
Skończyło się tym, że o losach naszej małej ojczyzny decydowało nieco ponad 40 procent mieszkańców. Niestety, to zbyt mało, aby stwierdzić, że uzyskany mandat ma silne podstawy, a demokracja ma się dobrze. Obawiam się, że frekwencja w drugiej turze wyborów na prezydenta Kędzierzyna-Koźla będzie jeszcze niższa. Rządzący, i ci na samej górze, i ci na szczeblu gmin i powiatów, muszą wyciągnąć z tej lekcji wnioski, aby kolejne wybory samorządowe były decyzją zdecydowanej większości świadomych mieszkańców.
Napisz komentarz
Komentarze