Do akcji zadysponowano sześć zastępów straży pożarnej, policję i pogotowie. Mężczyzna w wieku 64 lat, właściciel i jedyny lokator budynku, o własnych siłach zdołał opuścić swój dom. Musiał zostać przewieziony do szpitala w Siemianowicach Śląskich. Na szczęście jego stan nie zagraża życiu.
Dramatyczne zdarzenie nie pozostawiło obojętnymi mieszkańców wsi i samorządu. Zjednoczyli się, by pomóc poszkodowanemu.
Piotr Kanzy, wójt gminy Polska Cerekiew, w rozmowie z "Lokalną" z 6 marca wyraził determinację samorządu w udzieleniu pomocy zakrzowianinowi. Zapewnił, że gmina nie pozostawi poszkodowanego samego sobie i już pracuje nad przygotowaniem mieszkania zastępczego.
- Kiedy pan wyjdzie ze szpitala, na pewno nie zostanie bez dachu nad głową. Przygotowujemy już dla niego mieszkanie zastępcze na terenie naszej gminy - w Zakrzowie lub Polskiej Cerekwi. Nasze działania będą uzależnione od decyzji poszkodowanego w zdarzeniu. Wiem, że społeczność Zakrzowa, sąsiedzi tego pana są aktywnie zaangażowani w to, żeby pomóc swojemu mieszkańcowi. W kontakcie z nimi jest nasz GOPS - mówi wójt Kanzy.
Jak nam przekazał, na wniosek policji i powiatowego nadzoru budowlanego gmina zabezpieczyła teren oraz budynek - najbardziej naruszone ściany podparto belkami - i wyłączyła go z użytkowania. Dodatkowo, strażacy z miejscowego OSP zabezpieczyli pomieszczenia gospodarcze, tak by nie miał do nich dostępu nikt niepożądany.
- Dopóki poszkodowany nie wyjdzie ze szpitala, budynek musi stać. Nadzór budowlany stwierdził, że dom nie nadaje się do zamieszkania - mówi Piotr Kanzy.
Napisz komentarz
Komentarze