Na miejsce zadysponowano aż dziewięć zastępów straży pożarnej - w tym podnośnik ze Strzelec Opolskich, ponieważ kozielska autodrabina początkowo brała udział w akcji gaśniczej hali z chemikaliami w Koźlu Porcie.
Z dachu budynku wydobywały się kłęby dymu. Doszło tam do zapalenia się sadzy nagromadzonej w przewodzie kominowym. Pożar zaczął się już w piwnicy i przedostał aż do poddasza. Konieczne było ściągnięcie poszycia dachowego, aby strażacy mogli dostać się do zarzewia ognia i ugasić pożar do końca. Pożar wybuchł w jednej połowie budynku. Obie rodziny samodzielnie ewakuowały się ze swoich domów. Po zakończonej akcji tylko jedna z rodzin (ta, gdzie nie doszło do pożaru) mogła wrócić do siebie na noc. Poszkodowani udali się do swoich bliskich.
Następnego dnia strażacy założyli na dach spalonego domu plandekę. Na miejscu interweniowali także policjanci i strażnicy miejscy. Przybył również zastępca prezydenta miasta Wojciech Jagiełło, który zapewnił rodzinie wsparcie. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Jednak rodzina straciła większość dobytku. W związku z tym powstała ZRZUTKA.
- Jesteśmy 5-osobową rodziną, która 23 listopada w wyniku pożaru straciła dom. Wszystkie nasze rzeczy, pamiątki, książki, ubrania, dokumenty, wspomnienia, wszystko co mieliśmy, zabrał ogień. Ten dom był dorobkiem życia moich rodziców. Nikomu z nas na szczęście nic się nie stało. Nasz kociak jest przerażony całą sytuacją tak samo, jak my. Wierzymy w to, że mimo wszystko uda nam się szybko stanąć na nogi i odbudować nasz dom. Straciliśmy nie tylko dach nad głową, ale też olbrzymią część naszego życia. Przewidywane koszty przekraczają nasze możliwości. Proszę Was zatem, w imieniu swoim i rodziny, o finansowe wsparcie - pisze Aleksandra Brodnicka, poszkodowana w pożarze.
Napisz komentarz
Komentarze