Sprawę od początku opisuje na swoich łamach „Lokalna”. Co istotne, wspomniany komin kotłowni to druga lokalizacja, o którą w tej części osiedla Zachód zabiega spółka P4 (będąca operatorem sieci Play). Pierwotnie potężny maszt miał stanąć na dachu bloku mieszkalnego przy ul. Niemcewicza 1, ale opór społeczny był tak duży, że firma wycofała się z tych planów.
Jeszcze w grudniu 2022 r. mieszkańcy bloku przy ul. Niemcewicza 1 otrzymali pismo od Zarządu Robotniczej Spółdzielni Mieszkaniowej „Chemik”. Kierownictwo spółdzielni wyjaśniało, że nie wydało zgody na postawienie stacji bazowej telefonii komórkowej na dachu wyżej wymienionego budynku.
Ponadto RSM „Chemik” przeprowadziła ankietę wśród lokatorów budynku przy ul. Niemcewicza 1. Z informacji pozyskanej ze spółdzielni wynikało, że w przypadku 80 oddanych przez mieszkańców ankiet stanowisko w sprawie budowy stacji bazowej telefonii komórkowej na dachu tego bloku było negatywne, a tylko 5 zawierało pozytywną odpowiedź. Ponadto 35 przekazanych przez spółdzielnię ankiet nie wróciło do administracji.
Temat odbił się szerokim echem i zainteresował również mieszkańców innych części Koźla. W styczniu i lutym przeprowadzono akcję zbierania podpisów przeciwko planom spółki P4. Kilkaset osób wyraziło stanowczy sprzeciw w tej sprawie, o czym informowały media. Aby skutecznie zablokować plany operatora sieci komórkowej, stosowne pisma w tej sprawie jeszcze w styczniu tego roku trafiły do władz miasta, powiatu, a także do marszałka i wojewody opolskiego. Również administracja RSM "Chemik" i kozielska Rada Osiedla Zachód stanęły na wysokości zadania, skutecznie blokując plany ustawienia masztu w centrum zabudowy mieszkaniowej.
Drugie podejście
Inwestor (spółka P4) nie złożył jednak broni. Nikt nie przypuszczał i nie zdawał sobie sprawy z tego, że operator sieci komórkowej obrał za cel obiekt położony raptem 100 m od bloku przy ul. Niemcewicza 1. Chodzi o komin ciepłowni przy ul. Piastowskiej. Niespodziewanie, na początku kwietnia br., prezes MZEC wydała zgodę oraz podpisała umowę na instalację anteny na kominie kotłowni MZEC w Koźlu przy ul. Piastowskiej. W zamian za powieszenie nadajnika miejska spółka ma inkasować od operatora sieci Play 2500 zł miesięcznie.
Z informacji, do których udało nam się dotrzeć, wynika, że konstrukcja nadajnika spółki P4 miałaby mieć średnicę 2 x 60 cm i znajdować na wysokości 25 m. Do tej pory na kominie ciepłowni przy ul. Piastowskiej znajdowały się niewielkie nadajniki trzech różnych operatorów (jednak nie w technologii 5G), jeden z nich zrezygnował z tej lokalizacji. W jego miejsce miałaby ze swoim urządzeniem wejść firma P4, co oznacza, że nadal będą tam obecni trzej dostawcy sieci komórkowej i ta liczba nie ulegnie zmianie, po ewentualnym zamontowaniu urządzeń przez operatora Play.
- Pani prezes MZEC poinformowała nas, że nie wiedziała o tym, że wokół sprawy nadajnika Play toczy się publiczna debata, której towarzyszą ogromne emocje. Poza tym, jak przekonywała, nie zachodziły jakiekolwiek okoliczności stojące na drodze do podpisania umowy ze spółką P4, tym bardziej że podobno na kominie przy ul. Piastowskiej od wielu lat zainstalowane są nadajniki operatorów telefonii komórkowej, z czego, prawdę mówiąc, nie zdawałam sobie nawet sprawy, jak chyba zresztą zdecydowana większość mieszkańców naszego osiedla - mówiła jeszcze parę miesięcy temu przewodnicząca Rady Osiedla Zachód, Teresa Bączkowska. - Trudno mi jednak uwierzyć w to, że nikt w spółce MZEC nie słyszał o naszych protestach. Ja w to nie wierzę. Postawienie takiego masztu, wbrew temu, co mówią operatorzy sieci komórkowych, ma wpływ na nasze zdrowie, o czym można przeczytać w bardzo wielu publikacjach w internecie. Ja na ten temat znalazłam mnóstwo artykułów. Zatem trudno się teraz zasłaniać niewiedzą przy takim dostępie do informacji w sieci. Dlatego mam w tej kwestii szereg wątpliwości. Szkoda, że w tak ważnej kwestii zabrakło szerszych konsultacji społecznych, jeszcze przed podjęciem decyzji o podpisaniu umowy ze spółką P4 - ubolewa przewodnicząca Rady Osiedla Zachód.
Burzliwe spotkanie
W zeszły wtorek (17 października) doszło do kolejnego spotkania, tym razem z udziałem zastępcy prezydenta Kędzierzyna-Koźla Artura Maruszczaka, władz spółki MZEC (prezes zarządu - Jolanty Gądek-Rypel oraz członka zarządu, którym jest Arnold Scheit), członków Rady Osiedla Zachód oraz mieszkańców (m.in. ze Stowarzyszenia Świadomy Kędzierzyn-Koźle). W trakcie nie udzielono odpowiedzi na najważniejsze pytania. Poza tym obie strony twardo broniły swoich racji.
Uczestnicy spotkania usłyszeli, że miasto proponowało spółce P4 inne lokalizacje dla masztu 5G. Wskazano trzy propozycje. Jak wyjaśnił zastępca prezydenta miasta Artur Maruszczak, gmina zaproponowała dwa miejsca położone na pograniczu Kędzierzyna-Koźla i Większyc (czyli za osiedlem domków jednorodzinnych) i jedno miejsce między ul. Gazową i Łukasiewicza, gdzie znajduje się działka tuż przy terenie należącym do MWiK (chodzi o przepompownię zlokalizowaną niedaleko zakładu energetycznego). Jednak te trzy miejsca nie uzyskały akceptacji ze strony operatora sieci komórkowej.
- Pod koniec 2022 r. spółka P4 wystąpiła do miasta o wskazanie miejsc nadających się do montażu stacji przekaźnikowej. Zgodnie z przepisami nie mogliśmy odmówić i wskazaliśmy trzy lokalizacje w okolicach os. Zachód. Operator nie skorzystał z zaproponowanych przez nas miejsc. W międzyczasie operator dogadał się z naszą spółką MZEC - wyjaśniał na spotkaniu Artur Maruszczak, przypominając, że na skutek protestów mieszkańców miasto próbowało rozwiązać problem, prowadząc negocjacje z przedstawicielami operatora. - Uznaliśmy, że najlepszym sposobem na rozwiązanie tej patowej sytuacji będzie próba odstąpienia od umowy. Władze MZEC taką próbę podjęły, ale niestety, żeby rozwiązać taką umowę, potrzeba zgody obu stron. Póki co nie ma na to zgody ze strony operatora sieci komórkowej. Rozmowy są prowadzone. Problemem jest wysokość odszkodowania wynikającego z odstąpienia od umowy przez spółkę MZEC bez zgody drugiej strony - tłumaczył Artur Maruszczak.
W podobnym tonie wypowiadała się prezes MZEC Jolanta Gądek-Rypel: - Z racji, że druga strona nie chce rozwiązać tej umowy, konsekwencje finansowe dla spółki byłyby duże. Jednakże w dalszym ciągu czynimy starania, aby porozumieć się z operatorem sieci komórkowej.
Niestety, uczestnicy spotkania nie otrzymali odpowiedzi na pytanie, o jakie kwoty odszkodowania chodzi. Pani prezes zasłaniała się tajemnicą handlową.
- Słyszałam, że ewentualne odstąpienie od zawartej umowy miałoby kosztować spółkę MZEC milion złotych z tytułu utraconych przez operatora telefonii komórkowej zysków - podała na zeszłotygodniowym spotkaniu przewodnicząca Rady Osiedla Zachód Teresa Bączkowska.
Szkodzi czy nie?
- Przypominam, że zgodnie z obowiązującymi przepisami i badaniami Światowej Organizacji Zdrowia nie ma przeciwwskazań do montowania tego typu elementów - uspokajał mieszkańców zastępca prezydenta Artur Maruszczak.
Także operator sieci Play udzielił za pośrednictwem spółki MZEC odpowiedzi Radzie Osiedla Zachód, ale nie rozwiała ona wątpliwości zaniepokojonych mieszkańców. Z odpowiedzi wynikało, że mieszkańcy nie powinni mieć powodów do zmartwień, bo tego typu instalacje nie stanowią zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi.
Nie wszyscy jednak wierzą tym zapewnieniom, bo skoro tego typu nadajniki są aż tak bezpieczne, to dlaczego w wielu miastach na terenie kraju są one demontowane na skutek protestów lokalnych społeczności?
- Na ostatnie spotkanie z przedstawicielami spółki P4, które miało miejsce w okresie wakacji, przynieśliśmy mnóstwo materiałów, które naukowo potwierdzają szkodliwość tego typu urządzeń, tymczasem reprezentanci operatora nie przedstawili nam ani jednego dokumentu na bezsprzeczny brak takowej szkodliwości - mówił podczas spotkania przedstawiciel Stowarzyszenia Świadomy Kędzierzyn-Koźle.
- Nie widzą państwo problemu w tym, że trzy lata temu aż o 100 procent zostały podniesione przez ministra zdrowia normy promieniowania elektromagnetycznego? Czy nie daje to nikomu do myślenia? Zrobiono to właśnie po to, żeby móc montować maszty 5G - dodała inna reprezentantka stowarzyszenia obecna na zeszłotygodniowym spotkaniu.
Kwestie etyczne
- Z punktu widzenia prawnego prezes MZEC nie ma obowiązku konsultowania się z kimkolwiek w takich sprawach, bo jest to spółka prawa handlowego. Ma więc w tym przypadku swobodę działania. Ważne natomiast, by działała na korzyść spółki. Natomiast pozostaje w tym przypadku kwestia etyczna, ponieważ tego typu, budzące wątpliwości i emocje działania warto skonsultować ze społecznością lokalną - uważa przewodniczący Rady Miasta Kędzierzyna-Koźla Ireneusz Wiśniewski. - Dla mnie ta sprawa została źle załatwiona. Nie zamierzam wstrzymywać postępu technologicznego. Natomiast uważam, że w tym konkretnym miejscu nie powinno być tego nadajnika.
Przewodniczący RM przyznał podczas zeszłotygodniowego spotkania, że odbył też rozmowy z osobami, którym akurat ta lokalizacja nie przeszkadza. Sęk w tym, że dotąd osoby te nie ujawniły się, w przeciwieństwie do setek mieszkańców, którzy podpisali się z imienia i nazwiska na listach wyrażających sprzeciw wobec planów spółki P4.
Warto dodać, że w połowie października zbieranie podpisów zostało wznowione. W ciągu zaledwie dwóch dni zebrano około 350 dodatkowych podpisów. Ireneusz Wiśniewski wielokrotnie powtarzał, że jest zaniepokojony tym, co się stało.
- Był spory sprzeciw mieszkańców w sprawie montażu nadajnika na osiedlu Zachód. Nie możemy więc pozostać obojętni na sytuację, gdzie Robotnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa „Chemik” zablokowała montaż tego urządzenia na jednym z bloków mieszkalnych, a jednocześnie spółka miejska wyraża zgodę na to, aby taki nadajnik pojawił się na zlokalizowanym 100 m dalej kominie kotłowni. Jesteśmy niezadowoleni z takiego obrotu sprawy, bo uważam, że tego nadajnika nie powinno się stawiać w bezpośrednim sąsiedztwie zabudowań mieszkalnych - wyjaśnił Wiśniewski.
- Mamy grubo ponad 500 osób, które podpisały się pod tym protestem, a może być ich znacznie więcej. Czy to mało, aby przekonać do naszych racji? Ludzi należy pytać, czego chcą - przekonywała Terasa Bączkowska.
Tego zdania nie podzielał do końca Artur Maruszczak.
- Przepisy są takie, jakie są, i kierowanie tych pytań do mieszkańców nie ma w tym kontekście żadnego znaczenia, bo gdy przyjdzie inwestor, to my jesteśmy zobowiązani zaproponować mu jakieś miejsce. Poza tym inwestor może sobie postawić taki masz na prywatnej działce i nie będziemy mieli na to żadnego wpływu. Wspólnie z zarządem MZEC przeanalizujemy jeszcze raz wszystkie ryzyka związane z ewentualnym odstąpieniem od tej umowy bez zgody drugiej strony i ich konsekwencje dla spółki. Jeśli nie będzie to duży problem, wówczas MZEC podejmie to ryzyko. To jest kwestia decyzji spółki - przekonywał na spotkaniu wiceprezydent miasta.
Brak szacunku
Tymczasem 26 października na kominie spółki MZEC przy ulicy Piastowskiej ku zaskoczeniu mieszkańców osiedla ruszył montaż nadajnika 5G. Poniżej filmik, który potwierdza rozpoczęcie prac.
Wiele osób z niedowierzaniem patrzyło na te obrazki.
- To jest jeden wielki skandal. Mieszkańcy zostali całkowicie zlekceważeni. Za naszymi plecami zdecydowano o montażu masztu 5G, którego mieszkańcy osiedla nie chcą. Jestem w ciężkim szoku, że tak nas potraktowano, mając nasze zdanie w głębokim poważaniu - mówi Bartosz Kieroński, który obserwował dziś prace montażowe przebiegające na kominie.
Zainteresowani zapowiedzieli już protest w tej sprawie. Do tematu z pewnością wrócimy
Napisz komentarz
Komentarze