- Życie pisze czasami takie scenariusze, że sam jestem bardzo zaskoczony. Los kieruje mnie w takie miejsca i sytuacje, które mogą robić wrażenie - mówi Tomasz Bojarski, który jest mieszkańcem Koźla i zna tu praktycznie każdy kamień i zakątek.
Nasz rozmówca jest znany nie tylko z łamów „Lokalnej”. W zeszłym roku usłyszała o nim cała Polska - był pierwszym uczestnikiem 14. edycji popularnego show stacji TVN „Mam Talent!". Pan Tomasz stworzył dwie repliki zbroi samuraja-ronina, składające się w 90% z materiałów z recyklingu, głównie z rolet antywłamaniowych. Wówczas sądził, że ta kreatywność jest chwilowa, ale czuje ciągłą potrzebę poszukiwania i tworzenia czegoś wyjątkowego i niepowtarzalnego.
Jedną z jego pasji jest historia. W ostatnim czasie to zamiłowanie nabrało jeszcze szerszego wymiaru, a to za sprawą bardzo interesującego odkrycia. Na początku września br. przytrafiło mu się coś, o czym marzy praktycznie każdy odkrywca i miłośnik burzliwych dziejów.
- Pewien mój znajomy sprzątał garaż po swoim dziadku. Znalazł tam stare książki. Powiedział, żebym przyszedł je zobaczyć, bo nie są mu do niczego potrzebne. Miał tam między innymi jedną małą poniemiecką książeczkę z 1926 roku. Kartki zapisane były dziwnym pismem, trudnym do rozszyfrowania - relacjonuje pan Tomasz.
Była to prawdopodobnie, napisana odręcznie i oprawiona, poprawkowa praca egzaminacyjna, której temat brzmiał: „Losy ludzi z trudnych czasów Niemiec”. Tak przynajmniej wynikało z tłumaczenia.
Punkt odniesienia
- Zabrałem ją ze sobą, bo mnie zaciekawiła. Na ostatniej, wewnętrznej stronie okładki dostrzegłem pewne zgrubienie. Poza tym papier w tym miejscu nieco się rozwarstwił ze starości. Z ciekawości zajrzałem do środka, aby sprawdzić, skąd się wzięło to zgrubienie. Była to poskładana mała kartka z naszkicowaną odręcznie mapą Koźla. Zaznaczone na niej były m.in. kościoły, stary cmentarz oraz kozielska wyspa. Na mapce było coś jeszcze, a mianowicie zaznaczone swastyką bliżej nieokreślone miejsce - opowiada nasz rozmówca.
Przeniósł ów szkic na dużą mapę miasta i na tej podstawie ustalił, że punkt w postaci nakreślonej na planie swastyki znajduje się w miejscu, gdzie dziś rośnie przeszło 100-letni dąb. Zresztą nic poza tym drzewem tam nie rośnie. W miejscu tym nie ma też żadnego obiektu. Istotnym ułatwieniem dla poszukiwacza były też naniesione na wspomnianym szkicu współrzędne geograficzne.
- Dawniej w pobliżu tego miejsca wynajmowałem mieszkanie i siłą rzeczy często tam spacerowałem. Stąd też łatwiej mi było ustalić dokładną lokalizację. Poza tym wiele czytałem na ten temat i wiedziałem, że Niemcy bardzo często zakopywali różne przedmioty pod dorodnymi dębami. Nie posiadam żadnego wykrywacza metalu, więc do dyspozycji pozostał mi jedynie szpadel. Intuicja nigdy mnie nie zawodzi. Tak było i tym razem. Długo nie szukałem. Zresztą zaznaczony na mapie „skarb” nie został zakopany zbyt głęboko - tłumaczy Tomasz Bojarski. - Na wierzchu znajdowała się zardzewiała i lekko przegnita blacha, która przykrywała pokaźnych rozmiarów neseser. Wsadziłem rękę do środka, aby wyciągnąć to, co znalazłem, a tam… czuję zęby i czaszkę jakiegoś zwierzęcia. Prawdopodobnie się tam kiedyś zagnieździło albo celowo ktoś podrzucił jego szkielet, żeby odstraszyć niepożądanego znalazcę. Odskoczyłem ze strachu, bo nie wiedziałem, co to jest, ale nie odpuściłem i po chwili wróciłem, kopiąc dalej w tym miejscu. Okazało się, że był to szkielet kuny, wrzucony na samą górę podejrzanej torby - opowiada kozielski miłośnik historii.
Zawartość neseseru
Torba skrywała wiele bardzo interesujących artefaktów, które mogą przybliżyć mroczną i nie tylko lokalną historię lat 30. XX wieku. Materiały te powinny trafić w ręce historyków, gdyż niektóre z nich naprawdę trudno zidentyfikować, nie wspominając o rozszyfrowaniu i analizie treści.
Niewątpliwie osoba, która ukryła te dokumenty, była wysoko postawiona w hierarchii lokalnych struktur III Rzeszy, choć pierwsze dokonywane przez nią zapisy księgowe pochodzą jeszcze z wcześniejszego okresu. Osoba ta dokumentowała niezliczone operacje finansowe ważnych urzędników i przedsiębiorców nie tylko z naszego regionu, ale niemal z całych Niemiec. Na liście znajdują się bowiem nazwiska osób wraz z pełnionymi przez nie funkcjami m.in. z Berlina, Hamburga czy Drezna.
- W obszernej księdze widnieją kwoty dokonywanych przelewów, ale jest też lista… dłużników. Prawdopodobnie księgowano w ten sposób wpłaty za różne produkty, które trafiały do poszczególnych miejscowości i regionów ówczesnych Niemiec. Jednak mogła to być przykrywka nie do końca legalnych operacji. Skąd to przypuszczenie? Bo w księdze ów tajemniczy rachmistrz informował jednocześnie o braku dowodu wpłaty ze strony szeregu osób na rzecz fundacji wzmacniających struktury III Rzeszy - wyjaśnia pan Tomasz. - Czyli nie chodziło tu tak do końca o zapłatę na przykład za dostarczone wcześniej produkty spożywcze czy inne wyroby. Mogła to być zatem pralnia brudnych pieniędzy przeznaczanych potajemnie na finansowanie nazistowskiej machiny. Mam na myśli składki, które poszczególni urzędnicy bądź przedsiębiorcy łożyli ze swojej kieszeni na totalitarny system. W tych papierach znalazłem m.in. wyrok sądowy, gdzie na jedną z osób została nałożona kara finansowa. Nie wykluczam, że interesujący nas człowiek mógł być urzędnikiem skarbowym, który rejestrował liczne operacje finansowe i to nie tylko z lat 30. XX wieku, ale i z wcześniejszego okresu. Prawdopodobnie należał do struktur NSDAP, gdyż wśród artefaktów w torbie znalazłem m.in. charakterystyczną dla nazistowskich Niemiec flagę ze swastyką oraz książeczkę, tzw. „paszport przodków”, który w III Rzeszy określał przynależność do rasy aryjskiej - dodaje kozielski odkrywca.
Taki dokument, zawierający dane poszczególnych członków rodziny, ich pokrewieństwo, zalecany był do oficjalnego użytku przez departamenty III Rzeszy wyłącznie w odniesieniu do osób, które posiadają niemieckie korzenie.
Trafią do muzeum
W neseserze znajdowała się też maska gazowa, mosiężna strzykawka, fiolka z bliżej nieokreśloną zawartością, której pan Tomasz nie zamierza otwierać. Ponadto notatnik z zapiskami oraz dwie stare niemieckie książki, których tytuły pan Tomasz przetłumaczył na język polski.
Pierwsza pt. „Skagerrak - największa bitwa morska w historii” opisuje przebieg wielkiej batalii morskiej stoczonej 31 maja i 1 czerwca 1916 roku na Morzu Północnym, w pobliżu Półwyspu Jutlandzkiego. Bitwa ta - w niemieckiej historii znana jako bitwa na Skagerraku - była największą bitwą morską I wojny światowej. Wzięło w niej udział 250 okrętów brytyjskich i niemieckich. Chociaż wynik batalii nie był jednoznaczny, miała ona znaczący wpływ na przebieg walk morskich podczas I wojny oraz na późniejszy rozwój okrętów wojennych. Druga z książek to „Bitwa o Rzym”.
- Mam zamiar przekazać wszystkie te artefakty na rzecz Muzeum Ziemi Kozielskiej. Historycy nieco dokładniej przyjrzą się tym materiałom i być może nieco lepiej je zidentyfikują. Cieszę się, że to znalazłem, bo być może pomogę w odpowiedzi na niektóre nurtujące mnie pytania dotyczące tych mrocznych czasów - kończy Tomasz Bojarski.