Zwycięzca naszej zabawy urodził się 3 lipca o godzinie 17.45. W chwili narodzin ważył 3,02 kg, a mierzył 55 cm. Obecnie Natan waży 5 kg i mierzy 66 cm.
Z Bobasem Miesiąca i jego rodziną spotkaliśmy się 15 września, by wręczyć nagrody za wygraną w konkursie. Joanna i Alan Morkisowie mieszkają na ul. Krokusów w Kędzierzynie-Koźlu. Natan ma siostrzyczkę, 4-letnią Nadię. Dziewczynka bardzo kocha braciszka i nie odstępuje go na krok.
- Jak byłam w ciąży, to Nadia dużo mówiła do brzuszka, śpiewała i przytulała się do niego. Gdy Natan przyszedł na świat, to się rozpłakała. A jak przyszliśmy do domu, to nikomu nie pozwalała do niego podjeść, bo to jej braciszek. Cały czas go przytula i daje mu buziaczki – opowiada Joanna Morkis.
Nadia lubi opiekować się braciszkiem. Nauczyła się już zmieniać mu pampersy.
- Od kiedy to potrafi, to nieważne, czy pampers jest pełny czy nie, musi być zmieniony. Ale ważne, że chce – śmieje się Alan Morkis.
Rodzina ma kotkę Kicię.
- Przygarnęłam ją z ulicy rok wcześniej, nim byliśmy razem z Alanem, i mój tata się śmiał z niego, że bierze mnie razem z kotem, i innej opcji nie ma – żartuje Joanna.
Para poznała się w 2008 roku w nieistniejącej już kawiarni „Ewa” w Kędzierzynie.
- Siedziałam z koleżanką, a on dosiadł się do nas ze swoim kolegą. Później mąż się musiał trochę postarać, żebyśmy w końcu byli razem – wspomina.
Joanna i Alan 6 sierpnia ubiegłego roku, po 13 latach bycia razem, sformalizowali swój związek.
Narodziny Natana to najpiękniejsza rzecz, jaka przytrafiła się w rodzinie Morkisów w tym roku, a był on wyjątkowo trudny, ponieważ w ostatnim czasie odeszły dwie bliskie im osoby.
Poród, który miał być krótki i prosty, wcale taki nie był, jednakże narodziny synka wniosły wiele radości w ich życie. Zarówno Natan, jak i jego siostrzyczka to pierwsze wnuki w rodzinie.
- Gdy było już wiadomo, że na świat przyjdzie chłopiec, to buźka mi się ucieszyła – przyznaje Alan Morkis, który podczas porodu sam przeciął pępowinę.
Tato Natana od dwóch lat pracuje jako zawodowy kierowca. W domu jest w każdy weekend.
- Wykorzystujemy to na maksa, żeby się sobą nacieszyć – podkreśla Joanna.
Czasami Alanowi udaje się odwiedzić rodzinę w tygodniu. A co jakiś czas ma okazję zafundować dzieciom i żonie przejażdżkę ciężarówką.
- Raz pojechaliśmy na festyn rodzinny do przedszkola Nadii. Zainteresowanie dzieci ciężarówką było w pewnym momencie większe niż wozem strażackim – opowiada Alan Morkis.
Natan jest bardzo pogodnym dzieckiem, dużo się śmieje.
- Nawet jak wstaje o trzeciej nad ranem, to ma uśmiech na twarzy – zauważa Alan Morkis, któremu o tej porze wcale nie jest do śmiechu.
- Natan nie lubi spać, woli podziwiać świat i bawić się z siostrą. Lubimy spacerować i tańczyć. Natan chce być zawsze blisko siostry. Każdego ranka, po przebudzeniu, czeka na nią. Na spacerach śpi w chuście i potrafi tak przespać całą przechadzkę. Natomiast jak jedzie w wózku, to nie chce zasnąć, tylko się rozkłada. Zaczepia praktycznie każdego. Zarówno do pań w przedszkolu Nadii, jak i do zupełnie obcych osób, które się do niego uśmiechną, po swojemu próbuje „zagadać” i oczywiście obdarza wszystkich szczerym uśmiechem – mówi szczęśliwa mama.
Alan lubi bawić się z synem. Często udaje odgłosy różnych zwierząt, wtedy Natan się śmieje, machając przy tym rączkami i nóżkami. Najnowsza ich zabawa to samoloty.
- Mąż trzyma Natana na rękach, na brzuchu i tak nim porusza, jakby latał. Sprawia im to dużą radość, a syn ma wtedy uśmiech od ucha do ucha – relacjonuje Joanna.
Rodzina stara się jak najwięcej czasu spędzać razem.
- Lubimy jeździć na rowerach. Nadia lubi różne sporty: jazdę na rowerze i hulajnodze, a teraz próbuje sił na rolkach. Chce też nauczyć się pływać – zdradza Joanna.
Rodzice przyznają, że Natan jest całkowitym przeciwieństwem Nadii.
- Poczuliśmy się, jakbyśmy mieli pierwszy raz do czynienia z niemowlakiem. Nadia nie miała problemów brzuszkowych, za to Natanek bardzo cierpiał. Nadia od zawsze kochała się kąpać, Natan z kolei wpadał w histerię podczas kąpieli. Siostra budziła się na jedzenie co trzy godziny z zegarkiem w ręku, a Natan potrafi jeść nawet co godzinę – zauważa Joanna.
- Córka czasami jest zazdrosna o braciszka. Jak wracam z pracy w piątek po całym tygodniu, to lgnie do mnie, ale to jest fajne. Mam dla niej czas i siły – przyznaje głowa rodziny.
Największym marzeniem rodziców jest, by ich pociechy były zdrowe i szczęśliwe.
- Dzięki temu i my jesteśmy szczęśliwi – przyznają. Życzymy im, by czerpali jak najwięcej radości z wychowywania swoich pociech, a także dużo miłości i zdrówka!
Napisz komentarz
Komentarze