O tym, że działka wokół dawnego dyskontu jest zaśmiecona i zarośnięta wysoką trawą, pisaliśmy wczoraj (7 sierpnia).
Na reakcję współwłaściciela obiektu nie trzeba było długo czekać. Dziś skontaktował się z nami, prezentując swoje stanowisko w tym temacie.
- Po pierwsze jest to prywatna nieruchomość. Rozumiem, że komuś może się nie podobać to, że działkę porastają chwasty. Ale załóżmy, że ktoś ma własny domek z ogródkiem. Czy ja mam przyjść się poskarżyć, że nie podobają mi się jego kwiatki, bądź porastające to miejsce pokrzywy i należy je usunąć - pyta Ryszard Zawadzki, współwłaściciel nieruchomości przy ulicy Stolarskiej.
Zwraca on uwagę na jeszcze jeden istotny z jego punktu widzenia aspekt tej sprawy.
- Czy mieszkaniec, który skontaktował się z redakcją, nie zadał sobie pytania, skąd wzięły się tam te wszystkie śmieci? Bo on jedynie widzi, że one tam są. Mówię na przykład o puszkach, butelkach po piwie i po wódce. Poza tym na ścianach budynku pojawiły się murale, których chuligani nie wymalowali przecież w pięć minut. Niereagowanie na coś takiego, jest cichym przyzwoleniem na podobne akty wandalizmu. Zaśmiecono i zniszczono prywatne mienie na dużej przestrzeni - dodaje Ryszard Zawadzki.
Przedsiębiorca podkreśla, że w maju tego roku ściągnął z dachu zamkniętego dyskontu półtorej tony szklanych i plastikowych butelek, puszek oraz innych śmieci, wśród których znalazła się nawet… świąteczna choinka.
- Może właśnie wtedy należałoby powiadomić strażników miejskich, gdy stykamy się z tego typu zachowaniami. Bo skoro płacę w tym mieście podatki, to znaczy, że straż miejska jest utrzymywana również z moich pieniędzy. Jeśli jakieś przypadki wandalizmu mają tam miejsce, to służby mundurowe są zobowiązane do działania. Skoro tych odpadów było tak dużo, to regularnie musiały się tam odbywać libacje. I to już nikomu nie przeszkadzało - pyta nie kryjąc irytacji Ryszard Zawadzki. - Mało tego, nagromadzone na dachu śmieci pozatykały odpływy odprowadzające deszczówkę i wody roztopowe, co w efekcie doprowadziło do ich zastoju i zalania wnętrza sklepu. I tego już nikt nie widzi i nie zgłasza, a tylko miejscowi są w stanie temu zapobiec i tego przypilnować, dzwoniąc chociażby na policję lub straż miejską. Poza tym ja i tak wykazuję się ogromną dozą dobrej woli, ponieważ na parkingu, który też znajduje się na prywatnym terenie, okoliczni mieszkańcy mogą swobodnie zostawiać swoje samochody. Tymczasem ja od tej działki płacę rocznie kilkadziesiąt tysięcy złotych podatku. Koszty utrzymania tej nieruchomości, m.in. w kontekście zapewnienia tam należytego porządku, też są horrendalnie wysokie – dodaje przedsiębiorca.
Podkreśla on, że wynajęcie lub sprzedaż takiej nieruchomości nie należy do łatwych zadań, ponieważ wszyscy dotychczasowi najemcy (franczyzobiorcy) po pewnym czasie rezygnowali z tego biznesu.
- Jak ja mogę mieć jakiekolwiek plany względem tego obiektu, skoro wszyscy chętni, którzy chcieliby tam coś zrobić, przyjeżdżają, widzą co się tam dzieje i rezygnują ze swoich zamierzeń, bo nie chcą się prosić o kłopoty. Do pewnego czasu sklep funkcjonował z powodzeniem, ale przyszedł taki moment, że rozpoczęły się kradzieże towaru, pojawiały się przypadki wandalizmu i przedsiębiorcy rezygnowali z dalszej działalności. W sumie trzech franczyzobiorców zawierało umowę z właścicielem sieci Inter Marche, ale żaden z nich nie wytrzymywał w tym miejscu na dłuższą metę. Owszem w pobliżu są też sklepy kilku innych sieci, które zapewne wpływały choćby na zmniejszenie obrotów, ale nie to przesądziło ostatecznie o zamknięciu interesu przy ulicy Stolarskiej – przekonuje nasz rozmówca, z którym na przestrzeni ostatnich lat kontaktowali się chętni do otwarcia w tym miejscu sklepu m.in. z branży AGD i RTV, meblowego czy też gospodarczego (przemysłowego).
- Ale jak usłyszeli te opinie, to podziękowali za ewentualną współpracę. Dlatego to cały czas stoi puste i ja muszę dokładać niemałe pieniądze do utrzymania tej nieruchomości. Bardzo bym chciał, żeby znalazł się wreszcie jakiś najemca, albo kupiec, który przywróciłby tam życie. Gdy czasami przyjeżdżamy na Stolarską, żeby zobaczyć co się tam dzieje i otwieramy wejście do nieczynnego sklepu, to nagle pojawiają się mieszkańcy i mówią nam, że byłoby dobrze, gdyby ponownie udało się tu otworzyć jakiś dyskont - nie ukrywa nasz rozmówca.
Przypomina on, że w maju br. wspomniany teren był sprzątany po raz ostatni. Jednak w najbliższym czasie, wynajęta w tym celu firma znów zajmie się tym miejscem.
- Dokładnie między 18 a 25 sierpnia firma ta ponownie wykosi trawę i posprząta ten teren. Prawdę mówiąc wspomniana trawa to jest najmniejszy problem jeśli chodzi o wydatki. Największy kłopot stanowią te wszystkie butelki, puszki i inne śmieci, które ludzie wrzucają na teren mojej nieruchomości, bo to są dodatkowe i naprawdę niemałe koszty związane z zebraniem i wywiezieniem tych odpadów - dodaje przedsiębiorca, licząc na to, że ludzie, którzy dotychczas zaśmiecali tę nieruchomość, wezmą sobie jego apel do serca i skończą z tymi niechlubnymi praktykami.