Nowy gospodarz obiektu przekonywał wiele tygodni temu, że dzierżawiona przez niego nieczynna od lat stadnina koni jest przepięknym ośrodkiem o ogromnym potencjale. Dlatego postanowił zaangażować się w jego remont, by przywrócić mu dawną świetność. Pisaliśmy o tym 6 sierpnia na łamach „Lokalnej”. W niedzielę 15 września Paweł Marcinkowski zorganizował oficjalne otwarcie obiektu, który wciąż wymaga wielkiego nakładu sił i środków. Jednakże z tygodnia na tydzień wygląda to wszystko coraz lepiej.
- Dzisiejsza parapetówka to świetny pomysł. Jak widać, ludziom w naszym mieście brakuje tego typu imprez. Aż łezka się w oku kręci, że to wszystko powoli odżywa. Z miejscem tym jestem już nieco zaznajomiona, ponieważ córka od połowy sierpnia uczęszcza tu na jazdy konne. Najwyraźniej złapała bakcyla, ponieważ zrezygnowała nawet z innych zajęć dodatkowych, wybierając właśnie koniki - mówi Małgorzata Wtykło. Jej córka Julia była w niedzielę w swoim żywiole, zdradziła podczas rozmowy, że pokochała konie i dalej chce na nich jeździć.
- Jest tutaj bardzo fajnie. Podoba mi się. Uczę się jeździć konno, a mój konik nazywa się Waleria. Jest cały biały - opowiada Julia.
Mimo poważnej konkurencji - w postaci licznych wydarzeń organizowanych podczas weekendu - w parapetówie na wyspie uczestniczyło przez cały dzień około 600 osób.
- Jestem bardzo zadowolony. To pokazuje, że mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla lubią spędzać czas w plenerze, szczególnie w tak pięknych okolicznościach przyrody, wśród swoich bliskich, znajomych, a także zwierząt, które żyją tu, na wyspie - przekonuje uśmiechnięty Paweł Marcinkowski. - Można upiec sobie kiełbaskę, zjeść dobrą sałatkę warzywną, przepyszne ciasto, napić się herbaty i kawy. Dla najmłodszych mamy lemoniadę. Jednak dla dzieci najważniejszy jest kontakt ze zwierzętami, takimi jak konie, owce, gęsi, kury czy koza. Obecnie mam tu już dziesięć koni. Niebawem przyjadą kolejne. Z dnia na dzień się rozkręcamy i rozwijamy skrzydła - zapewnia nasz rozmówca, który od miesiąca prowadzi m.in. naukę jazdy konnej dla najmłodszych czy przejażdżki na lonży.
Na wyspie organizowane są też jazdy indywidualne i grupowe, eventy, urodziny. Ponadto działa pensjonat dla koni, również dla tych, które za zgodą ich właścicieli mogą tu trafić pod opiekę.
- Wszystko po to, żeby zaprzyjaźnić się z tym pięknym zwierzęciem, jakim jest koń. Mam tu już pokaźną, bo liczącą około 40 osób grupę dzieci od piątego roku życia, choć raz miałem nawet półtorarocznego szkraba, którego rodzice przywieźli tylko po to, by mógł choć na chwilę dosiąść Malwinki. Odzew po artykule, który ukazał się w sierpniu w „Nowej Gazecie Lokalnej” i na stronie Lokalna24.pl, był ogromny. Przyjechał do mnie rolnik, który zrzucił mi z przyczepy 60 bel słomy oraz 35-latek z butelką wina, mówiąc do mnie: „Chłopie, wszystkiego dobrego, trzymaj się. Życzę ci powodzenia”. Odwiedziło mnie kilka osób związanych niegdyś z tym miejscem. Zostawili mi stare zdjęcia, na których było widać, jak tu pracują, wypoczywają. Zdjęcia te trafią do gablotki, która w przyszłości zawiśnie w stajni. Miałem u siebie także grupę około stu harcerzy. Podjąłem już decyzję o udostępnieniu im jednego z tych obiektów na potrzeby harcówki. Ponadto na co dzień współpracuję nadzwyczaj owocnie z Klubem Sportowym „Koziołek”. Bardzo się cieszę, że to wszystko idzie w tym kierunku, bo to jest miejsce dla każdego - wylicza Paweł Marcinkowski, który już myśli o organizacji kolejnych imprez. Pierwsza z nich to zaplanowany na koniec października Hubertus, czyli święto myśliwych, leśników i jeźdźców.
Także na święta Bożego Narodzenia dzierżawca kozielskiej wyspy przygotowuje dla mieszkańców wyjątkową niespodziankę, której szczegółów, na jego prośbę, na razie nie zdradzamy.
Napisz komentarz
Komentarze