Strażacy z Państwowej Straży Pożarnej oraz Ochotniczej Straży Pożarnej walczyli z palącą się hałdą odpadów wielkogabarytowych przed ponad 50 godzin. Do akcji konieczne było ściągnięcie ciężkiego sprzętu - fadromów i chwytaka. Gaszenie odbywało się także z powietrza - z dromaderów i śmigłowca.
- W kulminacyjnym momencie w akcji brało udział około stu strażaków. Średnio jednak na miejscu było około 60 strażaków PSP i OSP. Mieliśmy także wsparcie z sąsiednich komend. Komenda wojewódzka codziennie przysyłała nam wytypowane samochody, które nas wspomagały - powiedział mł. bryg. Marek Kocielski, zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu.
Początkowym problemem strażaków był dostęp do wody. Kiedy do hydrantów podłączyło się kilka wozów, ciśnienie było zbyt niskie. Konieczne było przyłączenie do hydrantów oddalonych od wysypiska o kilkaset metrów, przez co stworzyła się blisko sześciokilometrowa sieć węży strażackich. Niestety pojawił się inny problem.
- Utworzyła się skorupa ze spalonych śmieci, która blokowała dostęp środków gaśniczych. Zmuszeni byliśmy najpierw ją przekopać - dodał zastępca komendanta, który dowodził całą akcją.
W poniedziałek, 26 sierpnia władze miasta, przedstawiciele Związku Międzygminnego "Czysty Region", Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska oraz Państwowej Straży Pożarnej zorganizowali konferencję prasową,
- Nie chcemy zakłócać procesu gaszenia, ani zwiększać ryzyka jego rozprzestrzenienia, więc przez najbliższy tydzień nie będziemy zwozić wielkich gabarytów - powiedziała Brygida Kolenda-Łabuś, przewodnicząca Związku Międzygminnego "Czysty Region".
Przy tak ogromnej stercie odpadów ciężko znaleźć stuprocentowe źródło. Od początku jednak mówiono o baterii, która miała znaleźć się wśród starych mebli i odpadów plastikowych. W przeddzień pożaru na wysypisko przywieziono kilka ton odpadów. Zostały one ubite na hałdzie, więc istnieje prawdopodobieństwo, że w początkowej fazie ogień nie został zauważony. Zarzewie wystąpiło na środku hałdy.
- Okazuje się, że do śmieci wielkogabarytowych ludzie wrzucają laptopy, baterie, zużyte akumulatory, dezodoranty i to jest przyczyna. Czasami w starej wersalce właśnie takie rzeczy się znajdują - mówił bryg. Leszek Morkis, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu.
Mogła to być bateria lub chemikalia. Mogło także nastąpić połączenie kilku czynników. Tego się już nie dowiemy. Dziś najważniejsze, że pożar udało się szybko opanować i nikomu nic się nie stało.
- Dzięki zainstalowaniu kamer termowizyjnych pożar został szybko zauważony i od razu poinformowana została straż pożarna. Każde wysypisko powinno mieć takie zabezpieczenie - mówiła Sabina Nowosielska, prezydent miasta.
Napisz komentarz
Komentarze