Reklama
sobota, 2 listopada 2024 23:53
Reklama
Reklama
Reklama

"Nie mogę pojąć, dlaczego władza tak się zachowuje". Katarzyna Dowbor o trudnej decyzji

Kto robi imprezy przez 25 lat z takim powodzeniem? W tej chwili moi koledzy artyści biją się o to, kto ma przyjechać do Zakrzowa. Proszą, dzwonią. To niesamowite - mówi Katarzyna Dowbor. Z dziennikarką i prezenterką rozmawialiśmy o niełatwej decyzji, jaką jest rezygnacja z tytułu honorowego obywatela gminy Polska Cerekiew.
"Nie mogę pojąć, dlaczego władza tak się zachowuje". Katarzyna Dowbor o trudnej decyzji
Katarzyna Dowbor

Autor: archiwum prywatne

Zgodnie z zapisami w obowiązującej umowie najmu, LKJ "Lewada" Zakrzów może prowadzić działalność w GOSiR-ze do 31 grudnia 2022 r. Stawia to uznany w świecie jeździeckim klub przed niebywale trudnymi decyzjami.

Samorząd czyni starania, by przyciągnąć do zakrzowskiego kompleksu nowy podmiot.

Zawirowania wokół ośrodka sprawiły, że związani z "Lewadą" aktorzy i artyści - którzy od niemal 25 lat zjeżdżają na Jeździeckie Mistrzostwa Gwiazd - Art Cup - zastanawiają się, czy i za rok zawitają w naszym powiecie. 

***          

Swoimi przemyśleniami w bardzo osobistej rozmowie podzieliła się z nami 13 listopada Katarzyna Dowbor.

- Na jakim etapie jest pani, jeśli chodzi o formalne zrzeczenie się tytułu Honorowego Obywatela Gminy Polska Cerekiew?

- Muszę się zorientować, jak to się robi, bo jeszcze nigdy w życiu nie oddawałam takiego zaszczytu. Chyba będę musiała wysłać do władz gminy Polska Cerekiew oficjalne pismo, w którym podziękuję i zrezygnuję z tego znaczącego wyróżnienia.

Uważam, że gmina zachowuje się bardzo nieelegancko. Kiedy otrzymałam ten tytuł, byłam bardzo dumna. Wówczas od kilku lat współpracowałam z "Lewadą". Przepełniała nas duma z tego, co już udało się zrobić.

W pewnym momencie dowiaduję się, że samorząd - po tylu latach, wiedząc doskonale, że tak naprawdę tego ośrodka nie byłoby, gdyby nie Andrzej Sałacki (obecnie menedżer GOSiR-u - red.) - próbuje pozbyć się twórców sukcesu.

Znam kulisy sprawy, gdyż jestem związana z klubem z Zakrzowa od 25 lat. Pamiętam nasze rozmowy, kiedy nie było jeszcze wiadomo, czy gmina otrzyma pieniądze unijne na budowę ośrodka w Zakrzowie. Wszyscy się nad tym tematem pochylaliśmy, staraliśmy się.

Pamiętam, jak przez wiele lat w gabinecie Andrzeja rozłożony był projekt tego ośrodka. Wszyscy powątpiewali w to, że uda się go zrealizować. Gdyby nie upór i konsekwencja Andrzeja w dążeniu do celu, ten kompleks by nie powstał.

- Można wysunąć argument, że prawo do kierowania losami ośrodka, posiadania ostatniego słowa w jego sprawie ma gmina. Bo to samorząd jest przecież jego dysponentem.

- Oczywiście. Istnieje jednak coś takiego jak dobre wychowanie, poczucie wdzięczności dla kogoś, kto włożył dużo pracy, swojego czasu, siły w to, żeby taki ośrodek zaistniał.

Andrzej jest z Krakowa, na tych terenach pojawił się wiele lat temu. Udało mu się sprawić, że o Zakrzowie jest głośno w całej Polsce.

Pamiętam czas, gdy poprosiłam kolegów, żeby przyjechali na pierwszy Art Cup. Pytali, gdzie to w ogóle jest.

To Andrzej i Anetta Sałaccy są ojcami tego sukcesu. Wystarczyło, że rzuciłam jakiś pomysł. Do głowy mi nie przyszło, że Andrzej tak konsekwentnie to zrealizuje. Tak było z Art Cup. I tak jest z ośrodkiem.

Najgorsze w tym wszystkim jest - nie umiem tego zrozumieć - że gmina zupełnie pominęła "Lewadę" w negocjacjach.

- Z Art Cup to pani jest najbardziej kojarzona. Jest pani twarzą tego wydarzenia.  

- Jest taki tekst piosenki: "Bo do tanga trzeba dwojga". I dokładnie tak było w początkach tej imprezy. W dobrym momencie się dogadaliśmy. Ja po prostu sprowadziłam znajomych, kolegów, przyjaciół do Zakrzowa.

I wie pan, na pierwszych mistrzostwach było nas jedenaście osób. I to uproszonych, żeby do Zakrzowa w ogóle zechcieli przyjechać. Za rok byłyby już 25. mistrzostwa, ale nie wiemy, co będzie.

Kto robi imprezy przez 25 lat z takim powodzeniem? W tej chwili moi koledzy artyści biją się o to, kto ma przyjechać do Zakrzowa. Proszą, dzwonią. To niesamowite.

Mogłabym mieć nawet milion pomysłów. Ale ktoś musiałby je jeszcze zrealizować. Takimi osobami są Anetta i Andrzej Sałaccy. Ludzie pracowici i sprawczy.

- Z pewnością decyzja o rezygnacji z tytułu, o którym rozmawiamy, nie była łatwa.

- Oczywiście, że nie była. Społeczność gminy Polska Cerekiew jest fantastyczna.

W Polskiej Cerekwi przecież remontowaliśmy z ekipą Polsatu mieszkanie rodziny w potrzebie ("Nasz nowy dom" - red.). Byłam niezwykle dumna, że w jakiś sposób mogę się odwdzięczyć również tej społeczności.

Kiedy tu przyjeżdżam, zawsze spotykam się z bardzo miłymi reakcjami ze strony mieszkańców. W ogóle lubię Polską Cerekiew. To przepiękne miejsce.

Kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, odbyło się wielkie przedstawienie Adama Hanuszkiewicza w zamku w Polskiej Cerekwi. Również na nim byłam.

Ja się czuję po prostu związana z tym miejscem. Przyjeżdżam do niego od 25 lat. Nie tylko na Art Cup, ale i prywatnie. Czterysta kilometrów w jedną stronę, bo chciałam tu być.

Dlatego nie mogę pojąć, dlaczego władza tak się zachowuje, dlaczego nie szanuje się tych, którzy szanują nas.

- Tym bardziej nie wyobrażam sobie, żeby pani przyjaźń z "Lewadą" przestała istnieć. 

- Absolutnie. Napisałam w swoim poście, że Art Cup możemy zrobić wszędzie. Bo to nie miejsce jest ważne, tylko ludzie.

A tymi ludźmi są Sałaccy i ich klub. Mam swoje konie. Funkcjonuję w środowisku jeździeckim. I widzę, jaki szacunek ma w nim Andrzej. Zresztą u niego szlifowałam umiejętności jeździeckie.

Macie na swoim terenie trenera kadry narodowej. Jedyną osobę, która jest w światowym klubie najlepszych trenerów. To nie jest szeregowy nauczyciel jazdy konnej czy instruktor, a trener, który na całym świecie cieszy się respektem. I to on wybrał Opolszczyznę, Zakrzów.

Proszę zobaczyć, ile spektakli, ilu artystów z najwyższej półki było w Zakrzowie. Andrzej Sałacki jest naszym przyjacielem. To dla niego przyjeżdża na Art Cup Andrzej Grabowski. Mimo że sam nie jeździ konno, odwiedza Zakrzów dla "Sałaty". Tak samo jest w przypadku Emilii Krakowskiej.

Sałaccy tworzy tę atmosferę, starają się, aby wszyscy byli zadowoleni, a Zakrzów żył. Rozbrzmiewał nie tylko końskimi imprezami, ale i skierowanymi do ludzi niekoniecznie lubiących jeździectwo. 

Takim ludziom daje się medale, a nie ich pozbywa.

Wspomnę o jeszcze jednej rzeczy, która według mnie dobrze świadczy o Sałackich. Mam konia z "Lewady". Dziś to już staruszka. Jego wcześniejszą właścicielką była Anna Małecka - wieloletnia prezes "Lewady".

Ania zginęła 18 lat temu w wypadku w Polskiej Cerekwi. Pochowana jest w Zakrzowie. Kto dba o jej grób? Anetta z Andrzejem. Oni troszczą się o swoich przyjaciół. Z Zakrzowem związali swoje życie.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 2°CMiasto: Kędzierzyn-Koźle

Ciśnienie: 1034 hPa
Wiatr: 6 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama