Pandemiczny niepokój sprawił, że na długie miesiące, w mniejszym bądź większym stopniu, ludzie ograniczyli kontakty towarzyskie. W Lubieszowie chcą, by wyszli z czterech ścian i na nowo się integrowali. Idealnym miejscem do spotkań społeczności lokalnej wydawał się miejscowy skansen. Witający przyjezdnych od strony Bierawy obiekt wybrano na bazę, w której toczyć się będzie życie wsi.
- Trochę odświeżyliśmy jego wnętrze. Pozyskaliśmy dodatkowe meble. Na ścianach zawisły zdjęcia, co ożywiło i ociepliło klimat w skansenie - mówi sołtys Lubieszowa Bernadeta Poplucz. I dodaje, że w każdą ostatnią niedzielę miesiąca odbywają się tam teraz popołudniowe spotkania z kawą i poczęstunkiem.
Wśród poruszanych tematów są te dotyczące działań mających na celu wyciągnięcie ludzi z domów, a także koncentrujące się wokół kierunków, w jakich powinna zmierzać wieś. - Najważniejsze jednak, że po tak długim czasie w końcu możemy się spotykać - podkreśla pani sołtys.
Koło gospodyń wiejskich w Lubieszowie zawiązało się w czerwcu. Jej prezesem jest nasza rozmówczyni. Obecnie zarząd koła jest na etapie kompletowania wszystkich dokumentów, tak by oficjalnie móc podejmować dalsze kroki, w tym starać się o dofinansowanie projektów. - Wiemy, o co warto się starać, by rozwijać działalność. Dziś najważniejsze jest, że dzięki oddolnej inicjatywie zawiązaliśmy się - zaznacza pani Bernadeta.
Lubieszowskie koło zrzesza 33 członków. Są panie w każdym wieku. Również młode matki. Zależało im, by i ich pociechy znalazły coś dla siebie. Stąd zajęcia manualne - dwa spotkania poświęcone były szydełkowaniu z dziećmi. Ale są i panowie w tym gronie. Donat Fliegel i Dawid Herich wchodzą w skład zarządu koła. Pierwszy - pasjonat i działacz OSP, społecznik otwarty na wszystkich. Drugi - z wykształcenia kucharz, pracuje jako szef kuchni w hotelu Court w Kędzierzynie-Koźlu. To on pod koniec lipca poprowadził w skansenie tygodniowe warsztaty kulinarne dla dzieci i dorosłych.
Przedsięwzięcie realizowane przez DFK Lubieszów miało na celu poszukiwanie smaków dzieciństwa oraz zaszczepienie w młodych ludziach szacunku do pożywienia, w tym do chleba. Starano się wykorzystywać zasoby natury, również zioła. Smaczku inicjatywie dodał fakt, że degustowano potrawy przygotowane na piecach węglowych oraz w starym piecu piekarniczym.
Zajęcia kulinarne cieszyły się dużą popularnością. Dość wspomnieć, że w ostatnią środę lipca pichciło ponad 70 osób. Spaghetti bolognese na swojskim makaronie, zrobionym w kilku grubościach, pierogi ruskie oraz z jabłkami, kompot z jabłek i śliwek z miejscowych sadów, a także kompot z jagód z lubieszowskiego lasu. Było co próbować.
- Miało być tak jak kiedyś, bo dziś już wiele ludzi nie zna tych smaków - mówi Bernadeta Poplucz. - A w dwa kolejne dni będziemy wypiekać. Jako że wypiec chleb w takim piecu to wielka sztuka, chcemy, żeby dzieci poznały, jak kiedyś wyrabiało się ciasto drożdżowe. Stąd pomysł na pizzę. A dla naszych babć będą placki na blasze - dodaje.
Drugim projektem, którym żyła wieś pod koniec lipca, była "Bajkowa noc z braćmi Grimm". Ją także zorganizowało DFK Lubieszów w skansenie. Dzieci w wieku szkolnym miały okazję wysłuchać bajek, wziąć udział w zabawach ruchowych i warsztatach plastycznych z animatorkami. Nazajutrz uczestniczyły w porannej gimnastyce, by po śniadaniu wrócić z rodzicami do swoich domów. Zarówno tydzień z warsztatami kulinarnymi, jak i "Bajkową noc" sfinansowano ze środków SKGD Opole, VDG.
Napisz komentarz
Komentarze