Chociaż nie jest z wykształcenia dziennikarzem, wcześniej pracował w lokalnych mediach oraz współpracował z agencjami fotograficznymi. Dziś jest kierowcą w firmie zajmującej się wywozem i utylizacją odpadów.
- Prawie dziesięć lat temu podjąłem decyzję, aby oprócz w umiejętności związane z fotografowaniem, publikowaniem tekstów oraz tworzeniem grafiki zainwestować w dodatkowy zawód - opowiada. - Dzięki tej decyzji mam dzisiaj kontakt z ciężko pracującymi ludźmi, o których niewiele się mówi, a którzy są - według mnie - solą tej ziemi. Mam dla nich ogromny szacunek i nie wyobrażam sobie dzisiaj powrotu za biurko.
Maciej Niemas mieszka w Kędzierzynie-Koźlu od urodzenia - z małą przerwą, kiedy przez kilka lat mieszkał w Prudniku z powodów zdrowotnych.
- Mam wiele miłych wspomnień związanych i z Kędzierzynem, i z Prudnikiem, a utożsamiam się z całym regionem - od Kędzierzyna-Koźla aż po Nysę - mówi. - Lubię chodzić ulicami miasta i czuć jego rytm. Z perspektywy chodnika widać więcej niż zza szyby samochodu, szczególnie w mało popularnych dzielnicach lub na peryferiach. Życie, to prawdziwe, nie ma wiele wspólnego z tym wykreowanym przez większość środków masowego przekazu.
Skąd pomysł na publikowanie filmów zwracających uwagę na tematykę bezdomności?
- Mój kanał nie dotyczy wyłącznie osób bezdomnych, ale faktycznie to oni dominują w moich materiałach - przyznaje rozmówca. - Wcześniej fotografowałem znane osoby z pierwszych stron gazet i w pewnym momencie swojej działalności doszedłem do wniosku, że fotografia dzisiaj nie jest autentyczna. Dokonuje się zmian w zdjęciu, które po korekcie jest bajecznie piękne, niesamowicie dramatyczne lub nienaturalnie przerysowane. Miałem dość uwieczniania przecinania kolejnych wstęg przez ważne osobistości. Film dokumentalny nie potrzebuje tanich efektów i chyba to pociąga mnie w nim najbardziej. W filmie widać, czy ktoś jest autentyczny czy też udaje kogoś, kim nie jest.
Uważa, że bezdomni są w filmie w pewnym sensie obnażeni.
- Pomimo ich małych kłamstewek, które wychwytujemy w wypowiedziach - zaczynamy te osoby poznawać, a nawet lubić. Przestają być niewidzialnymi żebrzącymi postaciami spod sklepu lub na parkingu - przyznaje.
Kiedy Maciej Niemas był małym chłopcem, ojciec sadzał go na motorze i razem jechali w kierunku Blachowni, do pokoju pełnego kamer i dymu papierosowego, gdzie rządził Ireneusz Radź.
- Razem z tatą pracowałem przy zdjęciach w maleńkiej, zaciemnionej kuchni. Klisza fotograficzna oraz ludzie pełni pasji towarzyszą mi właściwie od początku. Dzisiaj mam fantastyczny kontakt z Andrzejem Szopińskim-Wisłą, który jest dla mnie legendą i z którego doświadczenia czerpię wiedzę potrzebną w tym rzemiośle - opowiada.
Jaki jest cel działalności Macieja?
- Staram się przekazać odbiorcom, że granica pomiędzy dobrobytem a upadkiem jest bardzo cienka. Dzisiaj wielu ludzi dzieli od bezdomności kilka niezapłaconych rat kredytu lub źle podjęta decyzja o zmianie pracy, rozwód, gniew, zaniedbanie - uważa.
Twórca filmów przyznaje, że rozmawiając z osobami bezdomnymi, często odnosi wrażenie, że zazwyczaj są w tej sytuacji z własnej winy, chociaż nie jest to regułą. Podkreśla, że wśród bezdomnych możemy spotkać ludzi, którzy dawniej mieli rodziny, zajmowali wyższe stanowiska w pracy, a nawet byli profesorami na wyższych uczelniach.
- Z różnych powodów znaleźli się w punkcie, z którym sobie nie radzą. Mają problem z uzależnieniem, chorobą, dostosowaniem do pędzącego świata. Niestety, nie każdemu z nich można pomóc wrócić do społeczeństwa - choć osobiście uważam, że oni nadal są jego częścią. Funkcjonują jakby obok, po drugiej stronie lustra, w które nasze ja boi się zaglądać - mówi Maciej Niemas.
Podczas rozmów z osobami dotkniętymi bezdomnością musi pokazywać dystans i nie ulegać emocjom.
- Nie jest to łatwe. Plecak ze wspomnieniami tych ludzi jest coraz cięższy, a ja często już podczas powrotu do domu czy montażu filmu przeżywam te rozmowy ponownie. Zawsze staram się pomóc, jednak proces wychodzenia z bezdomności jest złożony. Tutaj potrzebny jest terapeuta, a ja nim nie jestem. Swoimi filmami mogę jedynie wpłynąć na czyjeś decyzje, ale to wszystko, co mogę zrobić - uważa autor.
Jak potoczyły się losy bohaterów jego filmów?
- Udało się zmienić życie Wojtka z ulicy Wojska Polskiego. Jest trzeźwy i mieszka w Markocie. Relacje Adama z ojcem nie pozwalają na wyjście z lasu. On raczej pozostanie tam na długo. Janek nie chce niczego zmienić. Lubi pić i prawdopodobnie umrze gdzieś na klatce schodowej - opowiada.
Podczas rozmowy może wydarzyć się wszystko.
- Bezdomny nie jest aktorem, nikt nie zna scenariusza. Łatwo mi przychodzi nawiązywanie kontaktu i chyba dzięki temu ci ludzie się przede mną otwierają. Nie płacę bezdomnym za wywiad, ale wspieram ich żywnością. Nie kupuję alkoholu, czasem kupię papierosy. Któremuś z nich oddałem baterie do radia, które akurat miałem przy sobie. Różnie to bywa - kończy Maciej Niemas.
Napisz komentarz
Komentarze