W tym roku przypada 25 lat jego działalności w Miejskim Ośrodku Kultury. Do tego przez 17 lat prowadził zajęcia teatralne w II Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika. Zdobywca licznych nagród - w tym odznaczenia „Zasłużony dla Kultury Polskiej”, przyznanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2016 roku. O teatrze mówi, że to spełnienie marzeń o rozwoju, tworzeniu, poszukiwaniu miejsca w grupie, tożsamości, dotykaniu i odkrywaniu wrażliwości.
- Zamiłowanie do teatru odkryłem w czasie nauki w Zespole Szkół Budowlanych w rodzinnym Toruniu - opowiada Waldemar Lankauf. - To był chyba 1978 rok, poszedłem na spektakl „W małym dworku” Witkacego, a później na „Grupę Laokoona” Różewicza. Oba spektakle absolutnie mnie zachwyciły. Później już oglądałem prawie wszystkie premiery w toruńskim teatrze im. Wilama Horzycy.
Aby lepiej poznać teatr, Waldemar Lankauf zatrudnił się w nim tuż po wyjściu z wojska w 1983 roku. Pracował wówczas jako monter dekoracji. Wtedy nie mógł jeszcze przypuszczać, że jego życiowe decyzje zaprowadzą go na deski teatru.
- Zdałem egzaminy na studia dzienne filologii polskiej – wspomina. - To był czas, gdy statystowałem w teatrze, nie mając żadnych ambicji aktorskich. Chciałem podpatrywać zawodowych reżyserów, m.in. zmarłą w lutym tego roku wspaniałą Krystynę Meissner. Zarobione pieniądze wydawałem na książki.
W 1996 roku, gdy ukończył Podyplomowe Studia Reżyserii Teatru Dzieci i Młodzieży w PWST we Wrocławiu, wiedział już, w jakim kierunku chce podążać. Dziś ma na koncie warsztaty z mistrzami teatru, autorskie programy edukacji teatralnej, festiwale i rozmowy z profesjonalnym jury. Wszystko to pozwoliło mu ukształtować warsztat reżyserski.
- Zawsze jest to wymiana energii. Niedawno czytałem wypowiedź mojej przyjaciółki teatralnej, Kingi Dębskiej (o której pisaliśmy w jednym z numerów „Lokalnej” - red.), i doszedłem do wniosku, że my – pasjonaci teatru – jesteśmy po prostu szczęśliwi, że możemy zajmować się zawodowo tym, co kochamy. A młodzi? Oni widzą tę pasję. Nazywam to, za Czechowem, „swoistym uniesieniem dusz” - mówi reżyser i zwraca uwagę na wymagania, jakie niesie ze sobą teatr: dyscyplinę i odpowiedzialność.
- Teatr jest dla ludzi, którzy nie kalkulują, są otwarci na świat i nowe doświadczenia. Dla ludzi nieco naiwnych, zadziwionych, na pewno bardzo wrażliwych. Spotykając się z młodym człowiekiem, obiecuję mu przygodę teatralną, ale nie gwarantuję kursu do szkoły teatralnej. To nie na tym polega. Nasz proces artystyczny powinien być oparty na pasji i zaufaniu - uważa.
Niebawem podopieczni Waldemara Lankaufa wystawią trzy premiery w Kędzierzynie-Koźlu. Z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru będzie to „Balladyna”, 27 marca. Z kolei pod koniec kwietnia - „O rybaku i złotej rybce” oraz „Johanna”.
- „Johanna” to rzecz o przeklętej wojnie, która niestety powróciła – mówi. - W czerwcu zapraszam na autorski spektakl moich wspaniałych dziewczyn „Wiedźmy na ratunek”, nad którym już pracują, a po maturze chcą wrócić do intensywnych prób. Mam to szczęście – nie tylko w Kędzierzynie, choć tu jest to mocno zauważalne – pracować od lat z ambitną, kreatywną, oddaną pasji młodzieżą.
A co uważa za swój największy sukces?
- Dla mnie największym sukcesem jest to, że nigdy – a różnie to bywa z chęciami młodych ludzi – nie miałem problemu z naborem do moich licznych grup teatralnych. Teraz prowadzę ich 12, a był taki czas, że aż 17. Widzę, jak pięknie ci młodzi ludzie się rozwijają. Nagroda ministerstwa była pewnym podsumowaniem mojej pracy teatralnej, ale największym sukcesem jest to, że młodzi ludzie współpracują ze sobą, rozmawiają o teatrze i wartościach - kończy Waldemar Lankauf, który od 2006 roku mieszka w Głubczycach, a z Kędzierzynem-Koźlem połączyła go praca artystyczna.
Gratulujemy 25-lecia pracy w Miejskim Ośrodku Kultury i trzymamy kciuki za kolejne przedsięwzięcia teatralne.
Napisz komentarz
Komentarze