Jechali autobusem ponad 40 godzin, pokonali 3200 km w obie strony. Niestraszny im rzęsisty deszcz, zmęczenie, obolałe gardła, opuchnięte nogi i przemoczone do suchej nitki ubrania. Czego się przecież nie robi dla swojej ukochanej drużyny, za którą od lat jeździ się po całej Polsce i Europie. Nie inaczej było w przypadku majowego finału siatkarskiej Ligi Mistrzów, który rozegrano w Turynie.