- Kupiliśmy konia, a raczej żywy koński szkielet. ”Kaśka” przyszła do nas „na próbę”, jako potencjalny koń do rekreacji. Od razu zdecydowaliśmy, że nigdy nie oddamy jej tam skąd przyjechała i że potrzeba jej rekonwalescencji a nie rekreacji – informuje „Lewada”.
Gdy koń trafił do stadniny w Zakrzowie był bardzo wychudzony i głodny. Skóra zwisała na kościach. Pracownicy „Lewady” zwrócili też uwagę na zmiany skórne i widoczne obrażenia po pręgach od bata.
- Koń rzuca się na jedzenie, które dawkujemy bardzo ostrożnie, cztery razy dziennie. Może jadła ziemniaki i zgniłą słomę, może tylko to, co wygrzebała na padoku. A poza tym jest najmilsza na świecie. Podejrzewamy, że jak dojdzie do siebie, może okazać się, że jest piękną Ślązaczką (paszportu nie ma). Wiadomo, że nie zmienimy świata, ale jest szansa, że zmienimy cały jej świat – poinformował Ludowy Klub Jeździecki Lewada na swoim fanpejdżu.
Przed „Kaśką” seria badań.
- Cokolwiek się okaże - jest nasza i będziemy leczyć. Trzymajcie kciuki, żeby nam się udało – apelują pracownicy stadniny.
Napisz komentarz
Komentarze