Choć na początku 2020 roku Rada Miasta Kędzierzyn-Koźle pozytywnie rozpatrzyła petycję Ryszarda Masalskiego z 14 listopada 2019 r. w sprawie ustawienia obok bocznego wejścia do nieistniejącego już pałacu w Sławięcicach dwóch tablic upamiętniających istotne dla naszego regionu wydarzenia historyczne, to jednak sfinalizowanie tego tematu od samego początku napotykało na pewne problemy.
Opublikowane właśnie negatywne stanowisko Instytutu Pamięci Narodowej w pewnym sensie torpeduje całą inicjatywę.
„Pierwszym z wydarzeń miało być stacjonowanie w nieistniejącym obecnie pałacu w sławięcickim parku w maju 1921 r., polskiego oddziału powstańczego, mającego wyruszyć do III Powstania Śląskiego. W tym wypadku autor inicjatywy powoływał się na fotografię z epoki, która zdaje się być jedynym źródłem dokumentującym owo wydarzenie. Drugą z upamiętnionych historii miał być fakt stacjonowania w ww. pałacu w Sławięcicach niemieckiego sztabu, który miał, według sugestii pomysłodawcy upamiętnienia, kreować prowokacją gliwicką w końcu sierpnia 1939 roku” - czytamy w piśmie IPN, w którym przypomniano, że źródłem informacji dla Ryszarda Masalskiego był w tym przypadku artykuł prasowy oraz film fabularny.
III Powstanie Śląskie. Grupa oficerów 1 Dywizji Wojsk Powstańczych przed pałacem w Slawentzitz (dzisiejsze Sławięcice). Na pierwszym planie stoją: kapitan Leon Bulowski, kapitan Robert Oszek (2. z prawej), kapitan Jan Chodźko, porucznik Jan Kowalewski (foto ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego)
Pracownicy IPN zgłębili nieco bardziej drugi ze wspomnianych wątków historycznych o czym można przeczytać w korespondencji, która dotarła do kędzierzyńsko-kozielskiego magistratu 15 czerwca 2021 r.
„Według wiedzy, przekazanej przez pracownika Urzędu Miasta Kędzierzyn-Koźle w czasie wizji lokalnej, pomysłodawca upamiętnień pan Masalski nie potrafił wskazać konkretniejszych źródeł swojej historycznej wiedzy na temat ww. proponowanych upamiętnień. Kierując się maksimum dobrej woli i idąc tropem myślenia pana Masalskiego, dokonaliśmy wstępnej kwerendy archiwalnej pośród zasobu Archiwum IPN, szczególnie pod kątem wspomnianej prowokacji gliwickiej. Okazuje się, że faktycznie (AIPN GK 296/177 t. 4, od str. 113) z końcem sierpnia 1939 r. w pałacu w Sławięcicach stacjonowali oficerowie SS, mający kierować planowanymi przez III Rzeszę, tzw. incydentami granicznymi, jednak nie można owych, zresztą nieudanych akcji dywersyjnych mylić z zupełnie inną, kierowaną oraz wykonaną przez inne niemieckie oddziały, prowokacją gliwicką”.
Oburzenia odpowiedzią IPN nie kryje Ryszard Masalski.
- Ja nie muszę mieć historycznej wiedzy naukowej. Natomiast powinien ją posiadać IPN. Jako obywatel przedstawiłem powszechnie znaną społeczności lokalnej wersję wydarzeń, którą opisałem w petycji. Jeżeli IPN otrzymuje taką informację, to ma obowiązek zweryfikować ją naukowo, a nie odpuszczać temat z braku przedstawionych przeze mnie przekonywujących dowodów. Przecież te historyczne fakty opisywały nie tylko media. Osobiście natrafiłem na książkę poświęconą chociażby prowokacji gliwickiej, gdzie świadkowie tamtych zdarzeń z imienia i nazwiska relacjonują szczegóły tej akcji. Skoro moje oświadczenie nie zawiera materialnych dowodów dokumentujących opisane wydarzenia, to czy nie należałoby tego sprawdzić? Skoro ja tę wiedzę posiadam, a IPN ma pewne wątpliwości, czy jest ona prawdziwa, to czy nie powinno się jej zweryfikować, korzystając z tych samych źródeł do których i ja miałem dostęp. Jestem oburzony umywaniem rąk przez IPN, bo odpowiedź tej instytucji traktuję jako ucieczkę od tematu - mówi poirytowany Ryszard Masalski.
Więcej na ten temat w najbliższym wydaniu Nowej Gazety Lokalnej z 22 czerwca 2021.
Napisz komentarz
Komentarze