Najważniejsze jest dobro zwierząt i spokój sumienia ich właścicieli, którzy chcą oddać swoje pupile w dobre ręce. Osoby, które zdecydują się na przygarnięcie psów, mogą liczyć na pomoc rzeczową od gminy Reńska Wieś.
"Starsi ludzie, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej, niestety muszą oddać swoje zwierzęta. Kto może adoptować zwierzaka, przygarnąć do swojego serca i domu? Każda pomoc potrzebna. Pieski w wieku 3-12 lat. Zaszczepione, wysterylizowane, w dobrej kondycji. Dla adoptujących możliwe wsparcie" - brzmi, nie pierwszy już, komunikat, jaki w tej sprawie na początku października opublikował na swojej stronie internetowej Urząd Gminy w Reńskiej Wsi.
Po raz pierwszy z państwem Kaligami spotykamy się w lipcu. Długa rozmowa o życiu - biznesie, powodzi tysiąclecia z 1997 r., która zabrała dorobek życia, narastających zaległościach finansowych, podupadającym zdrowiu. I o psach. Jest ich wtedy siedemnaście. Galerię czworonogów z opisem problemu zamieszczamy w naszym portalu Lokalna24.pl.
Gdyby nie sytuacja materialno-bytowa, państwo Kaligowie chcieliby zatrzymać zwierzęta. Rozumieją jednak, że w ich położeniu nie może być o tym mowy. Dlatego w 2019 r. podjęli działania mające na celu znalezienie zwierzętom nowych, dobrych domów. Pomagała im w tym m.in. organizacja prozwierzęca "Straż dla Zwierząt", gmina Reńska Wieś i osoby prywatne. Niestety, pod opiekę udało się oddać jedynie kilka psów.
Nie wiedzą, co dalej robić i gdzie szukać pomocy. Pomimo podejmowanych starań nie mogą znaleźć sposobu ani na zatrzymanie psów, ani na znalezienie im nowych domów. Tymczasem termin, w którym muszą opuścić wynajmowany dom, zbliża się nieubłaganie.
Woda zabrała wszystko
U państwa Kaligów zjawiamy się ponownie pod koniec października. Właściciel domu, w którym mieszkają, rozpoczął prace rozbiórkowe części obiektu. Widok jak po przejściu tornada, towarzyszący zwykle takim robotom.
- W listopadzie będzie 13 lat, jak tu mieszkamy. Kiedyś byliśmy właścicielami dużej rzeźni Marco - po raz kolejny rozpoczyna swoją opowieść, tym razem również przed kamerą "Lokalnej", pan Jan. - Po powodzi wszystko popłynęło. Cała Kłodnica została zalana. Z wodą poszło wszystko - 120 świń, 10 sztuk bydła, maszyny, chłodnictwo - wylicza. - Zajął się nami syndyk. Tak to sprzedawał, że za pół ceny wszystko szło. Mieliśmy wędzarnię, która kosztowała 120 tys. marek niemieckich, a syndyk ją sprzedawał za 10 tys. Nie mieliśmy gdzie mieszkać. Przez znajomego dowiedzieliśmy się, że ten dom stoi pusty. Mieliśmy nóż na gardle. Umówiliśmy się z właścicielami na dziesięć lat - dodaje.
Kiedy rozmawiamy, od ponad tygodnia małżeństwo nie ma dostępu do wody.
- W tej chwili mamy hotel Mewa: z przodu wieje, z tyłu zawiewa - żartuje rozmówca. Mają na oku mieszkanie, do którego mogliby się przeprowadzić. Rodzina deklaruje pomoc finansową, lecz psów nie mogą tam zabrać.
- Nie wiem, co dalej robić - rozkłada ręce pani Sylwia. Z 20 psów zostało 14. Dwa znalazły nowy dom pod Opolem, trzy są w Cisowej, jeden w Niemczech.
Tuż po spotkaniu z właścicielami psów udajemy się na umówioną rozmowę z wójtem gminy Reńska Wieś Tomaszem Kandziorą. Gospodarz spotkania stwierdza, że samorząd cały czas wspomaga państwa Kaligów w rozwiązaniu problemu.
- Szeroko włączyliśmy się w akcję promującą adopcję psów. Dla kilku z nich udało się znaleźć nowe domy. Mam nadzieję, że w następnych miesiącach będziemy kontynuować akcję i wspomagać, również rzeczowo, osoby, które zdecydują się na adopcję psów - dodaje.
Tomasz Kandziora zwraca uwagę, że samorząd ponosi koszty utrzymania bezdomnych zwierząt w schronisku. W tym przypadku z taką sytuacją nie mamy do czynienia.
- Zwierzęta mają właścicieli, więc przekazanie ich do schroniska na koszt podatnika nie wchodzi w grę - zaznacza włodarz. Dodaje, że gmina w każdej chwili jest gotowa udzielić pomocy w sprawach bytowych właścicielom kilkunastu psów.
- Kilkakrotnie zachęcaliśmy państwa Kaligów do skorzystania z oferty naszego GOPS. Jeżeli spełnią kryteria dochodowe i inne - formalne, które są określone prawem, jak najbardziej z tej pomocy mogą korzystać - podkreśla wójt Kandziora.
Istnieje też możliwość starania się o celowy zasiłek specjalny, którego wysokość jest uznaniowa. Taki zasiłek przyznaje się w sytuacjach nagłych i nie jest on zależny od dochodu osób, które się o niego ubiegają.
Było dużo czasu
- Przy teoretycznym założeniu, że znalazłby się jakiś formalny sposób ponoszenia kosztów utrzymania psów w schronisku przez naszą gminę, byłoby to ponad 500 zł miesięcznie za jedno zwierzę. Wyszłaby niebagatelna kwota prawie 100 tys. zł rocznie, którą musieliby ponosić podatnicy, mieszkańcy naszej gminy - zaznacza rozmówca. - Myślę, że najlepszym rozwiązaniem jest jak najszybsze wyadoptowanie tych psów, co rozwiązałoby sprawę.
Po rozmowie z wójtem Kandziorą kontaktujemy się z właścicielem domu. Jest rozgoryczony całą sytuacją. Odmawia spotkania, lecz deklaruje przez telefon, że do końca roku da państwu Kaligom czas na znalezienie nowego lokum.
Spotykamy się z kierownikiem Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Kędzierzynie-Koźlu Grażyną Hamalą. Rozmówczyni przyznaje, że sytuacja, w jakiej znaleźli się państwo Kaligowie, jest trudna. Podkreśla, że to na właścicielach zwierząt ciąży obowiązek znalezienia im nowych domów. - Było na to dużo czasu, o tej sprawie mówiło się od co najmniej półtora roku - zaznacza.
Dodaje, że kierowana przez nią placówka może pomóc ze swojej strony jedynie na zasadach figurujących w porozumieniu, jakie gmina Kędzierzyn-Koźle zawarła z siedmioma gminami, w tym z gminą Reńska Wieś. Jedna z kluczowych zasad mówi o obciążeniu finansowym samorządu, z którego terenu pochodzą psy biegające luzem, uznane jako bezdomne.
- Zwierzętami opiekujemy się do momentu znalezienia im domu lub ewentualnie innego rozwiązania. W tym przypadku w zasadzie to psy są w najgorszej sytuacji. Właściciele jakoś sobie poradzą, gdzieś zamieszkają, natomiast zwierzęta pozostają bez przyszłości - mówi kierownik kędzierzyńskiego schroniska. - Nigdy nie odmawiamy przyjęcia zwierząt ze względu na brak miejsc. W razie potrzeby przemieszczamy psy, łączymy je, tak żeby każde potrzebujące pomocy zwierzę znalazło u nas schronienie.
Indywidualne przypadki
Co w sytuacji, gdy to osoba prywatna zmuszona jest oddać swojego pupila do Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Kędzierzynie-Koźlu? Jak się dowiadujemy, jest to możliwe, jednak tylko w szczególnych przypadkach.
- Nasze schronisko jest finansowane przez gminę Kędzierzyn-Koźle. Owszem, istnieją takie przypadki losowe, jak śmierć właściciela czy uzasadniona niemożność opieki nad pupilem. Niestety, zazwyczaj w takich przypadkach okazuje się, że nie ma rodziny, która - tak na dobrą sprawę - powinna zająć się psiakiem krewnego, więc przyjmujemy zwierzę na koszt gminy. Jednak każdy taki przypadek rozpatrujemy indywidualnie i dotyczy to tylko mieszkańców Kędzierzyna-Koźla - mówi Grażyna Hamala. Dodaje, że informacje dotyczące tej kwestii znajdują się w tzw. zakresie działania schroniska.
Zakres działania zawarty w regulaminie organizacyjnym schroniska obejmuje przyjmowanie i opiekę nad psami zabłąkanymi i porzuconymi lub z innych przyczyn bezdomnymi z terenu gminy Kędzierzyn-Koźle i terenów innych gmin, z którymi gmina Kędzierzyn-Koźle ma podpisane stosowne porozumienie.
- Gdyby gmina Reńska Wieś zdecydowała się pomóc państwu Kaligom, kierując psy do naszego schroniska, przyjęlibyśmy je na zasadach zawartych w porozumieniu - konkluduje kierownik kędzierzyńskiego schroniska.
***
Jeszcze raz spotykamy się z państwem Kaligami. Od poprzedniej wizyty żaden z psów nie znalazł nowego domu. Prace rozbiórkowe nie były kontynuowane. Starsze małżeństwo w dalszym ciągu musi sobie radzić bez dostępu do wody.
W sprawie psów można się kontaktować telefonicznie z państwem Kaligami - nr tel. 694 270 388
Napisz komentarz
Komentarze