Kiedy dyżurny Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu otrzymał zgłoszenie o pożarze budynku, zadysponował na miejsce cztery zastępy PSP oraz trzy zastępy OSP. Po przybyciu na miejsce i rozpoznaniu okazało się, że siły i środki nie są wystarczające. Pożarem objęty został dach budynku mieszkalnego, gdzie mieścił się również salon meblowy, oraz przylegający do nich dach budynku, w którym obecnie nic się nie znajdowało, ale trwały prace remontowe.
To właśnie tam zlokalizowano źródło pożaru, który szybko rozprzestrzenił się po wszystkich pomieszczeniach. Na szczęście nikogo w nich nie było. Na całej powierzchni poddasza salonu meblowego oraz na antresoli i parterze znajdowały się meble tapicerowane. To właśnie one paliły się najmocniej. Dodatkowym zagrożeniem były butle z gazem, które znajdowały się w części mieszkalnej. Strażacy szybko wydobyli je z płonącego budynku. Gdyby doszło do wybuchu, sytuacja byłaby znacznie gorsza.
Wymagane było prowadzenie prac wyburzeniowych oraz rozbiórkowych w celu dotarcia do źródeł zagrożenia, jego rozpoznania oraz ograniczenia wzrostu, a także w celu użycia środków gaśniczych oraz odprowadzenia substancji toksycznych. Lokalizacja pożaru nastąpiła dokładnie o północy. Działania rozbiórkowe oraz dogaszanie trwało do godziny 5 rano. W akcji udział wzięło 15 zastępów straży pożarnej. Niestety pani Barbara, która wynajmowała mieszkanie w tym budynku, straciła wszystko. Zostało jej tylko to, co miała na sobie.
- Byłam na etapie reaktywacji działalności. Pomieszczenia były świeżo wyremontowane, meble dopiero co przywiezione i lada moment miałam otworzyć salon. Opóźniała mnie jedynie ta pandemia. I teraz nie mam nic. Spłonęło wszystko, wszystkie meble, cały sprzęt, moje ubrania i rzeczy osobiste - opowiada Barbara Wieterzycka, która straciła cały dorobek życia w pożarze.
Lokal był wynajmowany i nie był jeszcze ubezpieczony. Dzierżawca zaproponował pani Barbarze lokal zastępczy - dom tuż obok pogorzeliska. Niestety dom jest w stanie do remontu i nie ma nawet ogrzewania, a zaczyna się sezon grzewczy, temperatury są coraz niższe. W domu nie ma też żadnego wyposażenia.
- Sąsiedzi przynieśli mi trochę ubrań i kosmetyków. Bardzo im za to dziękuję. Ale nie wiem co mam robić dalej. Cieszę się z tego, że nie było mnie w tym czasie w domu, bo pewnie bym teraz z panem nie rozmawiała - dodała pani Barbara.
Uruchomiona została zbiórka pieniędzy. Pomóc można wchodząc na stronę https://zrzutka.pl/3pkk5f i wpłacając dowolną kwotę. Potrzebne są też ubrania rozmiar 40, buty rozmiar 39, pościel (kołdry i poduszki) i wszelkiego rodzaju akcesoria domowe. Rzeczy można przekazać osobiście pod adresem ul. Powstańców 3 w Solarni lub w przeszklonej witrynie po drugiej stronie ulicy. Potrzebne są też firmy lub osoby fizyczne, które pomogłyby w sprzątaniu pogorzeliska.
O pożarze pisaliśmy TUTAJ.
Napisz komentarz
Komentarze