Podczas ubiegłorocznej odsłony mistrzostw, przeprowadzanych nad słynnym jeziorem Lac de Madine w północnej Francji, wicemistrzostwo świata wywalczył team z koła PZW Reńska Wieś Kofama w składzie: Wojciech Kędzierski, Henryk Kolender i Tomasz Krupa. Tym razem zespół pod kierunkiem Kędzierskiego nie miał tyle szczęścia. Z kołem z Reńskiej Wsi, ale i jeszcze silniej - z kołem z Azotów - związany jest gliwiczanin Dariusz Lesznar. To do jego teamu uśmiechnęło się we Francji szczęście w tym roku.
Pan Dariusz jest członkiem koła PZW Azoty w Kędzierzynie-Koźlu od roku. Wcześniej przez dwa lata był zrzeszony w reńskowiejskim kole PZW. Ma 35 lat. Wędkarstwem para się od lat 25. Na karpie "przerzucił" się około 13 lat temu. Wspomina swojego świętej pamięci wujka, który zaraził go pasją.
Przygotowania do mistrzostw tak naprawdę niewiele się różniły od przygotowań do zwykłej tygodniowej zasiadki. - Tyle że takie tematy, jak jedzenie, rzeczy, które byłyby nam tam bardzo potrzebne, gdybyśmy wylosowali miejsce na wyspie, musieliśmy dodatkowo przygotować. Cały towar musiał być szczelnie pozamykany w skrzyniach, aby nie miała do niego dostępu woda - wyjaśnia Dariusz Lesznar.
Przydało się doświadczenie nabyte podczas dwóch wcześniejszych edycji zawodów we Francji. Dokładnie wiedział, jak wszystko przygotować. Zaprocentowały niezliczone godziny, jakie spędził nad wodą. Nie bez znaczenia jest fakt, że mistrz świata prowadzi interes związany z wędkarstwem, ma dystrybucję kilku firm w Polsce.
W teamie Dariusza Lesznara znaleźli się mieszkańcy Pyskowic, zrzeszeni w kole PZW Dzierżno Duże: Andrzej Krawczyk i Łukasz Cybulski oraz - w roli pomocnika - Maciej Sikorski.
Największą rybę w naszym zespole wyholował Lesznar - okaz o wadze 26,1 kg. Dwie pozostałe sklasyfikowane ryby (24,5 kg i 23,1 kg) złowił Łukasz Cybulski. Były i mniejsze sztuki, w granicach 20 kg, które wyciągnął z wody Andrzej Krawczyk. Wymieniano je jednak na większe ryby, bowiem tylko trzy największe okazy sumuje się do końcowej klasyfikacji.
Do ostatniej chwili była niepewność. Drużyna holenderska krótko przed końcem zawodów zrównała się wynikiem z Polakami. - Miała taką samą masę trzech złowionych ryb, jak my, czyli 73,7 kg. O wygranej decydowała największa ryba. Nasza ważyła 26,1 kg, a Holendrów 25 kg. Wygraliśmy big fishem - uśmiecha się pan Dariusz.
Cały artykuł w 39. nr. Nowej Gazety Lokalnej, który ukaże się 13 października.
Napisz komentarz
Komentarze