Niektórzy próbują drwić z faktu, iż pod Koźlem biegnie szereg tajemniczych tuneli, ale dziś nie sposób już temu zaprzeczyć. Wielu mieszkańców natknęło się na nie, a nawet miało okazję je eksplorować. Może i nie są one tak imponujące jak chociażby tunele w Kłodzku, gdzie zbudowano praktycznie podziemne miasto, ale my też mamy się czym pochwalić.
- Kłodzko było twierdzą już przed czasami pruskimi. Tamtejsi mieszkańcy niejednokrotnie zmuszeni byli do przeniesienia życia w trakcie oblężenia do podziemi. Z prostego powodu: ochrona życia i zdrowia, bo na wojnie najbardziej cierpią cywile. Szczególnie w tych miastach, które pełniły rolę twierdz - tłumaczy Robert Słota, przypominając, że Koźle stało się twierdzą od połowy XVIII wieku. Wcześniej, takie próby budowy twierdzy miały również miejsce m.in. w 1626 i 1627 roku. Duńczycy usypali wtedy szańce ziemne, tworząc praktycznie pierwszą nowożytną twierdzę w Koźlu. Jej pozostałości zachowały się do czasów pruskich i Prusacy jeszcze z nich skorzystali.
Najbezpieczniej pod ziemią
- Mówi się o wojnach i bitwach, a zapomina się o tym, że na przełomie XVIII i XIX wieku w Koźlu żyło około 1800 do 2100 mieszkańców. W momencie, gdy miasto było oblegane, ci ludzie musieli się przecież gdzieś schować. W 1745 roku, podczas oblężenia miasto zostaje kompletnie zniszczone. Praktycznie zrównane z ziemią. Pod Koźle podeszła wówczas 20-tysięczna armia. Nigdy wcześniej, ani później nie było tu tak wielkiej liczby wojska - zaznacza Robert Słota.
Po kilku dniach intensywnego ostrzału artyleryjskiego, w całości przetrwało jedynie kilkanaście budynków. Pomiędzy rokiem 1745 a 1750 miasto zostaje odbudowane. - Nowe ulice, nowe domy i jak państwo myślą - co mieszkańcy uczynili budując nowy dom - pyta historyk - Budują głębokie piwnice i schrony, które przetrwały po dziś dzień. Jeśli więc w 1807 roku miało miejsce kolejne wielkie oblężenie, pomijając krótkie oblężenia z okresu wojny siedmioletniej, to ludzie mogli się już wtedy schronić w piwnicach - zauważa Robert Słota.
Do sąsiada po wino
Owszem, jest tam zimno, wilgotno, a w trakcie roku pełniły one jedynie funkcje magazynowe, gdzie przechowywano żywność oraz wino. Natomiast połączenie tych wszystkich piwnic przejściami, nie stanowiło żadnego problemu, dzięki czemu stworzono całą sieć podziemnych przejść pod budynkami. Część pozostałości tego systemu tuneli mamy do dziś i jest to potwierdzone. Niestety słabo zachowały się one do naszych czasów. Część została zmurowana i zasypana. Swoje zrobiły też liczne powodzie, inwestycje i remonty. Jeszcze w latach 50. 60. czy 70. XX wieku niektórzy śmiałkowie przechodzili tymi przejściami. Obecnie w większości są już one niedostępne.
- Nie twierdzę, że są one nie do odtworzenia. Oczywiście jeśli zrodzi się taki pomysł i uda się na ten cel znaleźć pewne fundusze. Wówczas można pokusić się nawet o stworzenie podziemnej trasy turystycznej w Koźlu. Na to wszystko nakładają się jeszcze stare wodociągi. Chociażby ten wybudowany na początku XIX wieku z Reńskiej Wsi do kozielskiej twierdzy - przypomina Robert Słota.
Swego czasu Robert Słota zaprezentował publicznie mapę przedstawiającą pozostałości starych kozielskich wodociągów z początku XX wieku.
Z Większyc do Koźla?
Z kolei pewna legenda mówi o tunelu biegnącym z pałacyku Heymanna w Większycach (z 1871 roku) do zamku w Koźlu. W czasach PRL w większyckim pałacyku mieścił się Uniwersytet Ludowy, a obecnie funkcjonuje tam luksusowa restauracja. Jednak do dziś nie natrafiono jeszcze na ślady tunelu biegnącego do Koźla. Oczywiście pewne legendy i doniesienia można weryfikować chociażby z pomocą georadaru. Na to potrzebne są jednak pewne środki finansowe i sporo chęci. Nawet na sporządzenie mapy takich tuneli. Wiemy, że taka dokładna mapa istnieje i jest - bądź była - w posiadaniu mieszkańca Koźla, który swego czasu wyjechał do Niemiec. Mamy też informacje, że znajduje się ona w zbiorach prywatnych jednego z obecnych mieszkańców Koźla.
Nie zmienia to faktu, że na przestrzeni lat mieszkańcy odkrywali wejścia do tuneli m.in. na Wyspie, w rejonie górki „Winnetou” i Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu, na ogródkach działkowych rozmieszczonych przy kozielskich plantach, w pobliżu domu kultury przy ul. Skarbowej i Zespołu Szkół nr 1 („Budowlanki”), jak również kozielskiego liceum. Natrafiano na nie m.in. podczas budowy kanalizacji i różnego rodzaju prac przy ul. Piramowicza oraz Planetorza. Część z nich to nic innego jak przedwojenna kanalizacja (przykładowo kanały takie biegną do dziś pod ul. Łukasiewicza i Żeromskiego). Z kolei tunele odkrywane na Wyspie - to nic innego, jak dawne chodniki komunikacyjne lub minerskie (będące pozostałością urządzeń fortyfikacyjnych i twierdzowych).
- Część przekopów jest natomiast ściśle związana z istnieniem fosy. Od XIX wieku głównym elementem systemu obronnego miasta była bowiem woda, która mogła zalać cały obszar pomiędzy Koźlem, a dzisiejszym osiedlem Pogorzelec. Chroniła tym samym twierdzę przed ostrzałem artyleryjskim, który z uwagi na wodę musiał być prowadzony z odległości kilku kilometrów od fortyfikacji miejskich – tłumaczy Robert Słota, dodając, że do szybkiego zalania fosy potrzebny był sprawny system kanałów (tuneli), zapewniający napływ ogromnej ilości wody i to w krótkim czasie. Należało bowiem jak najszybciej odgrodzić miasto od wrogich armii podchodzących pod jego mury.
Podziemna starówka
Przykładowo fosa zaopatrywana była w wodę przez całą sieć kanałów, które tak często odkrywane są w sąsiedztwie kozielskich plantów, gdzie w przeszłości stały przecież wysokie mury twierdzy. O ile od strony Pogorzelca Koźle chroniła woda, o tyle zabezpieczenie od strony Większyc było najsłabszym punktem w systemie obronnym miasta. Dlatego też na ogół od tamtej strony wrogie armie prowadziły ostrzał twierdzy i próbowały zdobyć Koźle.
Jednak najbardziej gęsta sieć tuneli biegnie pod Rynkiem oraz pod przyległymi do niego uliczkami. Konkretnie pod zabytkowymi kamienicami położonymi wzdłuż ulic Startego Miasta. Stanowiły one cały system połączeń, między innymi z ratuszem i strażnicą, które zajmowały centralną część płyty Rynku. W strażnicy stacjonowali żołnierze, więc konieczność ich szybkiego przemieszczenia w trakcie rozmaitych zagrożeń, wymuszała stworzenie całego systemu tuneli biegnącego pod starówką. Niektóre kozielskie podziemia Robert Słota miał okazję zobaczyć na własne oczy. Część z nich nawet zwiedzić.
- Uważam, że przy odrobinie chęci pewne fragmenty kozielskich podziemi można odtworzyć chociażby w celach turystycznych i muzealnych. Podobnie jak w Kłodzku. Uczmy się od najlepszych - kończy historyk.
Inni świadkowie
- Miałem wtedy około ośmiu, może dziewięciu lat, czyli cztery dekady temu. Tuż za terenem kozielskiego liceum, przed stykiem ulicy Łukasiewicza z potokiem Lineta, natrafiłem wraz z kolegami na ciekawe znalezisko - wspomina mieszkaniec Koźla, Robert Wencel. - Ulica Łukasiewicza pomiędzy śluzą, a ogrodzeniem ogólniaka była wtedy rozkopana. Na dużej głębokości dostrzegliśmy dwa równoległe rzędy tuneli - jeden wyżej, a drugi tuż pod nim, które przecinały prostopadle drogę. Zostały odkopane przez maszyny budowlane, które przerwały ten ciąg. Kanały biegły pod Odrą, mniej więcej na wysokości śluzy i łączyły kozielską wyspę z miastem. Prace budowlane mogły być prowadzone nawet na głębokości 8 metrów, natomiast wspomniane tunele znajdowały się około 5-6 metrów pod ziemią. Weszliśmy do tego rowu wykopanego przez budowlańców, a nawet do tych odkrytych tuneli, ale tylko na kilka metrów. To były bardzo solidne konstrukcje. Można tam było wejść o wiele dalej. Miały one mniej więcej 1,2 m wysokości i może niecały metr szerokości. Byliśmy dziećmi, a mimo to wchodziliśmy do nich lekko pochyleni. Czyli osoba dorosła musiałaby się przez nie przeciskać na czworaka. Być może ciągnięto tamtędy wózki z amunicją i zaopatrzeniem - dodaje Robert Wencel.
Setki metrów katakumb
Jeszcze ciekawsze informacje przekazał nam pan Józef z Koźla, który w okolicach 2000 roku, idąc tunelami biegnącymi pod kozielską starówką, przemierzył pod ziemią kilkaset metrów!
Wejście znajdowało się przy ul. Czerwińskiego. Dalej podziemia biegły pod starymi kamienicami wzdłuż ul. Limanowskiego, skręcając w prostopadłą do niej ul. Skłodowskiej, następnie rynek, przecinając ukośnie jego płytę w kierunku kamienicy na rogu ul. Anny i Sybiraków oraz kościoła parafialnego. Śmiałek dotarł w rejon kamienicy na rogu ul. Kraszewskiego i Piastowskiej. Dopiero tam zrezygnował z dalszej eksploracji z uwagi na niski poziom tlenu, dużą wilgotność i nienajlepszy stan techniczny przejścia. W tym miejscu są też piwnice, które prowadzą w stronę kozielskiego podzamcza, a wejście do nich znajduje się pod jednym z nieczynnych lokali gastronomicznych.
- Te połączone ze sobą piwnice nie biegną w linii prostej. Ponadto znajdują się na różnych głębokościach. W pewnym momencie miałem wrażenie, że schodzę w dół, a zaraz potem, że idę w górę. Tunele pod rynkiem znajdują się na głębokości wielu metrów. Szedłem nimi pochylony. Dno tych przejść było w wielu miejscach zamulone. Niektóre pomieszczenia posiadały sklepienia proste, z kolei inne były półkoliste - wspomina wyprawę kozielski eksplorator.
Po takiej lekturze chyba już nikt nie ma wątpliwości, że nasza ziemia kryje mnóstwo tajemnic, a rzekomo mityczne katakumby są niezaprzeczalnym faktem. Sądzę, że w tym przypadku eksploratorzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, co niewątpliwie powinno ucieszyć miłośników historii.
O kozielskich katakumbach pisaliśmy też w lutym 2019 roku. Zapraszamy do lektury i tego tekstu. Czytaj TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze