Początkowo wyjazd dwóch zastępów z OSP w Polskiej Cerekwi, które zadysponowano pod koniec listopada ur. do powalonego drzewa na Liszówce, wyglądał na rutynową akcję. Zdarzenie miało miejsce na wybrukowanej drodze transportu rolnego, łączącej Polską Cerekiew z Dzielawami. To, co wykryto na miejscu, podniosło ciśnienie niejednemu uczestnikowi akcji.
Słynna Liszówka, mówią miejscowi – droga znana z pożarów traw i nieużytków. Ale nie tylko z tego. Przy jednym z drzew, rosnących przy niej, zakończył swego czasu jazdę, uciekający przed policją, pijany kierowca dachującego opla. Przy drodze rośnie dużo drzew. Do dwóch okazów – jednego uszkodzonego, a drugiego ściętego – zadysponowano 26 listopada strażaków ochotników. Wniosek nasuwał się jeden: ktoś celowo podciął drzewa. Taką „przypuszczalną przyczynę zdarzenia” opublikowano w raporcie opolskiej PSP.
Ponad godzinę zajęło druhom zabezpieczenie miejsca zdarzenia oraz wycięcie i usunięcie drzew. Tak wówczas początek działań na profilu facebookowym OSP Polska Cerekiew opisywał jeden z jej druhów. – Po dojeździe pierwszego zastępu okazało się, że faktycznie drzewo blokuje drogę i ratownicy rutynowo przystąpili do jego usuwania. Po dokładniejszym rozpoznaniu, ustalono, że drzewo nie przewróciło się, ot tak ze starości, a zostało mocno podcięte! To dało do myślenia. Sprawdzono sąsiednie drzewa. Okazało się, że kolejne drzewo też jest podcięte i – mało tego – mogło w każdej chwili runąć na pracujących ratowników i nasz samochód! Natychmiast wycofano ratowników i samochód z obrębu podciętego drzewa, a następnie przystąpiono do jego usunięcia – informowano.
Choć Liszówka to droga transportu rolnego, korzystają z niej nie tylko rolnicy. „Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby drzewa przewróciły się na przejeżdżający samochód lub rowerzystę. A drzewa były tak podcięte, że jedyny możliwy kierunek upadku to była droga. (…)” – podkreślano w informacji opublikowanej na facebookowym profilu OSP w Polskiej Cerekwi.
Co istotne, nie był to pierwszy tego typu przypadek na Liszówce. Już wiosną 2018 r. ktoś podciął mniejsze okazy. Wszystkie drzewa uszkodzono pilarką spalinową. Sprawę zgłoszono policji, zaś uprzątnięcie terenu po działaniach strażaków i dokonaniu oględzin drzew rosnących wzdłuż całego pasa drogi, zadeklarował zarządca drogi. Pomimo faktu, że za czyn taki grożą trzy lata wiezienia i grzywna – podcięcie drzew mogło spowodować zagrożenia w bezpieczeństwie w ruchu drogowym – po niespełna miesiącu kilkudziesięcioletnie dęby i topole znów ktoś wziął sobie na celownik.
Powtórne podcięcie drzew ujawniono 19 grudnia ur. I znów zadysponowani na miejsce strażacy ochotnicy stwierdzili, że powalone drzewo, które blokowało drogę, musiało zostać podcięte. Po sprawdzeniu sąsiednich drzew, okazało się, że kilka okazów również ktoś mocno uszkodził, po raz kolejny powodując zagrożenie dla przejezdnych. Na czas usuwania zagrożenia drogę całkowicie zamknięto dla ruchu. Policja powiązała grudniowe zdarzenie z listopadowym, prowadząc jedno postępowanie.
Kiedy mówiło się już, że sprawcy nie udało się wykryć, 8 lutego skontaktowaliśmy się z rzecznikiem prasowym Komendy Powiatowej Policji w Kędzierzynie-Koźlu, by potwierdzić tę informację.
– Wszczęte postępowanie zostało umorzone ze względu na niewykrycie sprawcy – potwierdziła kom. Magdalena Nakoneczna. – Niemniej, mimo formalnego zakończenia postępowania w dalszym ciągu prowadzone są czynności operacyjno-rozpoznawcze. W przypadku ustalenia nowych informacji, mogących przyczynić się do wykrycia sprawcy, postępowanie zostanie podjęte – dodała.
Napisz komentarz
Komentarze