20 zastępów straży pożarnej i około 55 strażaków z Państwowej Straży Pożarnej oraz Ochotniczej Straży Pożarnej brało udział w akcji gaszenia pożaru i rozbieraniu dachu w budynku przy ulicy Kościelnej w Bierawie. Pożar wybuchł w poniedziałek, 25 listopada około godziny 13. Z pierwszego zgłoszenia wynikało, że doszło do pożaru sadzy w kominie. Kiedy pierwsze zastępy były w drodze, strażacy otrzymali informację, że ogień rozprzestrzenił się już na poddasze i dach. Z każdą chwilą było coraz niebezpieczniej. Lokatorzy opuścili swoje mieszkania jeszcze przed przyjazdem straży pożarnej.
- Nasi strażacy próbowali dostać się na górę, ale ze względu na to, że była tam wysoka temperatura - ponad tysiąc stopni Celsjusza i bardzo duże zadymienie, nie byli w stanie za długo się tam utrzymać. Ewakuowali zwierzęta które pozostały w budynku - powiedział mł. bryg. Marek Kocielski. zastępca komendanta Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu.
Przez pierwsze 90 minut akcji strażacy nie mieli możliwości wejścia do środkowej części budynku i zlokalizowania źródła pożaru. Problemem okazało się poddasze, które zostało podzielone grubym murem i do niektórych pomieszczeń nie było dojścia.
- Gaszenie z zewnątrz nie jest dobrym pomysłem. Trzeba dostać się do środka. Dlatego w późniejszych działaniach pomogła nam firma budowlana pracująca obok. Przy użyciu ich podnośnika przygotowaliśmy się do podniesienia dachu. Wcześniej rozpoznaliśmy wszystkie wejścia na górę, było ich łącznie trzy. Kiedy podnieśliśmy poszycie dachu, ogień się nieco wzniecił, ale za to obniżyła się temperatura na poddaszu i mogliśmy przystąpić do gaszenia i lokalizowania pożaru - dodał Marek Kocielski.
Kolejne dwie godziny, to rozbiórka spalonego dachu. Strażacy usuwali blachy i nadpalone krokwie oraz elementy, które mogły same spaść. Na miejsce został zadysponowany również podnośnik strażacki ze Strzelec Opolskich, jednak po krótkiej chwili pracy uległ awarii i konieczne było sprowadzenie kolejnego podnośnika z Krapkowic. Najważniejsze, że nikomu się nic nie stało. Straty jednak są bardzo duże.
- Poddasze zostało całkowicie spalone i zniszczone. W niższej kondygnacji, gdzie były mieszkania, to od strony ulicy są jedynie straty po pożarowe, wynikające z napływającej wody. Niestety od strony podwórka dach uległ zawaleniu i częściowo opadł. Był to lekki dach wykonany z regipsów i płyt OSB podczepionych do krokwi. Więc te mieszkania częściowo od góry zostały zawalone. Nie dopuściliśmy do rozprzestrzenienia się ognia w dół i na boki. Dwa skrajne lokalne, czyli sklep mięsny po jednej stronie i mieszkania z szarą elewacją po drugiej stronie były chronione przez nas cały czas. Udało nam się to obronić. No i oczywiście cały parter. Pierwsze piętro też broniliśmy, ale na to co spadło z sufitu nie mieliśmy wpływu - podkreślił zastępca komendanta KP PSP.
Wstępne straty oszacowano na blisko 600 tysięcy złotych. Uratowane mienie, to około 400 tysięcy złotych. Sprzątanie po pożarze zakończyło się o godzinie 3 w nocy. Na miejscu został jeden zastęp straży pożarnej, który nadzorował pogorzelisko do przyjazdu policyjnych techników. Cała akcja trwała 20 godzin.
Napisz komentarz
Komentarze