W Wodzisławiu Śląskim ma swoją siedzibę Towarzystwo Entuzjastów Kolei. Jego członkowie rozsiani są po całej Polsce, ale łączy ich wspólny cel - zachowanie dawnej infrastruktury kolejowej.
Zamiast całkowitej rozbiórki wystarczyłoby zdjąć samą kładkę z góry, ponieważ przyczółki nie zwężają drogi. W przyszłości w miejsce zdemontowanej kładki można by zastosować inne rozwiązanie, które nie przeszkadzałoby ciężarówkom, a mogliby z niego korzystać rowerzyści - podsuwa swój pomysł dotyczący wiaduktu w Goszycach Jan Psota. Oczywiście miłośnicy dwóch kółek mogliby jeździć górą, gdyby któryś z samorządów zdołał wygospodarować bądź pozyskać niemałe środki na poprowadzenie starą linią kolejową trasy rowerowej. Ale o tym w dalszej części tekstu. - Takie rozwiązanie zaspokoiłoby potrzeby zarówno kierowców, jak i innych użytkowników drogi, bez konieczności wyburzania wiaduktu - dodaje pan Jan, prywatnie użytkownik roweru elektrycznego jako podstawowego środka transportu.
Pozwolenie na rozbiórkę wiaduktu w Goszycach wydał 10 lipca starosta kędzierzyńsko-kozielski. Roboty strzałowe przy wyburzeniu "prywatnego wiaduktu żelbetowego kolejowego wraz z przyczółkami żelbetowymi" pierwotnie miały się rozpocząć 16 sierpnia br. W tamtym terminie nie było możliwości zamknięcia drogi wojewódzkiej DW 408 pomiędzy Goszycami a Sierakowicami.
Rozbiórka nieużywanego obiektu, zlokalizowanego na granicy powiatów kędzierzyńsko-kozielskiego i gliwickiego, planowana jest w dniach 24-26 października. Wiąże się to z całkowitym zamknięciem przejazdu DW 408.
Prace rozbiórkowe zleciła Kopalnia Piasku "Kotlarnia". W oficjalnym komunikacie ogłosiła m.in., że rozbiórka nieczynnego wiaduktu będzie prowadzona z użyciem materiałów wybuchowych i ma ona ułatwić życie kierowcom ciężarówek oraz pojazdów rolniczych, które w tym miejscu miały problemy z przejazdem.
Zdecydowana większość kierowców większych pojazdów odetchnie zatem z ulgą. Jednak lokalni miłośnicy kolei zadają sobie pytanie, co z historią i tradycją kolei piaskowej. Jaka przyszłość czeka wiele innych historycznych szlaków kolejowych w Polsce?
Jestem przekonany, że dopóki ktoś nie nadepnął detonatora, nie jest za późno na odejście od tego szkodliwego pomysłu - podkreśla Jan Psota. Rozmawiamy jednak 16 października, czyli nieco ponad tydzień przed planowaną rozbiórką. O samym fakcie, jak zaznacza pan Jan, dowiedział się dzień przed naszą rozmową.
O powodach decyzji związanej z wyburzeniem wiaduktu rozmawialiśmy z Janem Wojdyłą, członkiem zarządu i dyrektorem Zakładu Górniczego Kopalni Piasku "Kotlarnia".
- Powody są dwa. Pierwszy jest związany z likwidacją naszej linii kolejowej 301, która biegła od Kotlarni w kierunku Pyskowic. Została ona - ze względu na całkowity zanik ruchu kolejowego w tej relacji - fizycznie zlikwidowana poprzez zdjęcie torowiska w ubiegłym roku. Wniosek do ministra środowiska o zgodę na likwidację był poprzedzony, zgodnie z wymogami, wystąpieniami między innymi do samorządów z zapytaniem o chęć przejęcia linii. Nikt nie był zainteresowany tym tematem. Prędzej czy później obiekt i tak zostałby rozebrany. Natomiast termin został przyspieszony w dość pilnym trybie ze względu na fakt, że będą się tamtędy odbywały transporty elementów turbiny gazowej do elektrowni w Rybniku. Jest to drugi powód decyzji o rozebraniu wiaduktu w tym terminie - zaznacza Jan Wojdyła. - Z tego, co przedstawiła nam firma, która będzie organizować ten transport, kilkusettonowe elementy mają mieć gabaryty mocno przekraczające wymiary wiaduktu w Goszycach - precyzuje.
Pod wiaduktem mogły do tej pory przejeżdżać pojazdy, których wysokość nie przekracza 3,80 m. Tymczasem wysokość pojazdu wraz z przewożoną turbiną ma przekraczać 6 m. Dzięki likwidacji wiaduktu znikną ograniczenia dla wszelkich transportów ponadgabarytowych, które musiały być wykonywane drogami okrężnymi. W przeszłości niejeden samochód ciężarowy z ładunkiem zahaczył o konstrukcję.
Oczywiście, tereny po likwidacji linii kolejowej oferujemy gminom z przeznaczeniem np. pod budowę ścieżek rowerowych: są to wąskie, ujeżdżone i utwardzone działki w linii - podkreśla Jan Wojdyła. - Prowadzimy rozmowy z samorządami - z Rudzińcem czy Pyskowicami, bo ten teren ciągnie się od Zabrza. Natomiast gmina Bierawa, na której obszarze znajduje się wiadukt przeznaczony do wyburzenia, nie była zainteresowana tym terenem. Utrzymanie kosztownego wiaduktu, dla którego nie ma konkretnego przeznaczenia, a jednocześnie utrudniającego ruch na bardzo ruchliwej drodze, jest moim zdaniem niezasadne.
Jak podają w swoim opracowaniu Piotr Borowiak i Michał Zbiciak na stronie www.stacjapyskowice.info, ostatnie pociągi pokonały trasę Kotlarnia-Wojciech - linia kolejowa nr 301 (KPK-LK) - pod koniec 2020 r. "Linię zlikwidowano na przestrzeni 2021 r. z wyłączeniem wykupionego na potrzeby prywatnych przedsiębiorstw odcinka pomiędzy ŚZR Przezchlebie a Pyskowicami i zakładami PROTOR w Dzierżnie" - czytamy w opracowaniu.
Napisz komentarz
Komentarze