Po ostatnich znakomitych sezonach, w których zespół z Kędzierzyna-Koźla zdobywał Puchary Polski, złoto lub srebro PlusLigi, a co najważniejsze trzy razy z rzędu wygrał Ligę Mistrzów, wszyscy wierzyli, że ten rok też będzie wyjątkowy dla ZAKSY.
Tak się jednak nie stało. Drużyna oparta na kadrowiczach Polski i Stanów Zjednoczonych, którzy byli wykończeni sezonem reprezentacyjnym, miała olbrzymie problemy. Wielu zawodników kontuzje wyeliminowały na krótszy lub dłuższy czas. Zmienników, których ściągano w trybie awaryjnym, również dopadły urazy. Przez długi czas zespół grał w różnych, często eksperymentalnych ustawieniach, posiłkując się siatkarzami drugoligowej ZAKSY Strzelce Opolskie, a nawet członkiem sztabu szkoleniowego!
Słaba gra, kompromitujące porażki, informacje o ruchach transferowych, narastające konflikty personalne, a pewnie też inne sprawy, które zostawmy w strefie domysłów, psuły atmosferę w klubie. Pożegnano trenera Tuomasa Sammelvuo, później prezesa Piotra Szpaczka, ale to nie pomogło, a było wręcz gorzej. Grupa Azoty ZAKSA wpadła w czarną otchłań, z której już nie była w stanie się wydostać.
Wierni kibice w swojej naiwności niemal do końca wierzyli, że zespół wywalczy awans do najlepszej ósemki, a w rundzie play-off, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wróci do swojego świetnego stylu i zawalczy o medale. Jednak naszpikowana gwiazdami drużyna była już na to za słaba. ZAKSA w sezonie zasadniczym nie wygrała ani jednego meczu z rywalami z pierwszej szóstki, a przegrane w drugiej rundzie z niżej notowanymi ekipami GKS-u Katowice i Ślepskiem Malow Suwałki okazały się bolesne.
Ostatecznie, jeden z najbardziej utytułowanych klubów, został sklasyfikowany na dziesiątym miejscu, przegrywając rywalizację z równie wielką przed laty PGE GiEK Skrą Bełchatów.
- Chcieliśmy zakończyć zwycięstwem ten sezon naszpikowany porażkami, rozczarowaniami, kontuzjami, różnymi innymi zawirowaniami. Niestety w życiu tak jest, czasami jesteśmy na samym szczycie, a potem spadamy w dół. Najważniejsze jest jednak próbować odbić się od tego dna i znów iść do góry. Ten sezon będzie dla mnie lekcją pokory - przyznał Aleksander Śliwka.
- Chciałbym przeprosić kibiców, sponsorów, właścicieli i władze klubu za to, że ten sezon nie poszedł po naszej myśli. Za to, że kończymy go dopiero na 10. miejscu. Za to że odpadliśmy z Pucharu Polski i z Ligi Mistrzów. Nie zrealizowaliśmy praktycznie żadnego naszego celu. Na bardzo małą osłodę pozostał tylko Superpuchar Polski, zdobyty na początku sezonu. Z pewnością oczekiwania wszystkich były dużo większe. Tak jak w życiu, tak i w sporcie czasem trzeba zrobić dwa kroki w tył, aby się rozpędzić. Każdy z nas dzięki tym lekcjom, negatywnym przeżyciom, postara się wyciągnąć wnioski i będzie w przyszłości lepszym siatkarzem i lepszym człowiekiem - uważa kapitan Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
Napisz komentarz
Komentarze