Po 84 dniach walki Jasiu odniósł zwycięstwo o życie, bo żyje i jest. Jednak była to dopiero pierwsza wygrana bitwa, bo teraz chłopczyk walczy o swoją sprawność i przyszłość - przekonują najbliżsi Jasia.
- Wcześniactwo nie kończy się z momentem opuszczenia murów szpitalnych. Jaś wymaga intensywnej rehabilitacji oraz innych zajęć wspomagających jego rozwój. Jest pod opieką wielu poradni specjalistycznych w których odbywają się częste wizyty kontrolne. Tak naprawdę proces diagnostyczny ciągle trwa, a jego przyszłość jest wielką niewidomą - tłumaczy Iwona Goły, mama Jasia. - W styczniu 2022 roku trafiliśmy na SOR w Katowicach, gdzie po wykonaniu tomografu odbyła się natychmiastowa operacja wstawienia zastawki komorowo-otrzewnowej. Badanie tomografem komputerowym wykazało, że oprócz ogromnych leukomalacji u Jasia występują torbiele w główce, które są wynikiem wcześniejszych problemów. Odpoczynek w rehabilitacji wymuszony operacją i czasem rekonwalescencji, spowodował regres i na nowo musimy odpracować to, co już mieliśmy wypracowane - ubolewa pani Iwona.
Początek walki
Ciąża to piękny czas, gdy w oczekiwaniu na dziecko marzymy jak to będzie, gdy pojawi się już na świecie.
- W naszym przypadku też tak było do 16 stycznia 2022 roku, kiedy z mocnym krwotokiem trafiłam do szpitala. To od tego czasu Jaś musiał już walczyć. Od stycznia do narodzin Jasia walczyliśmy razem. Codzienne krwawienia, łożysko przodujące, potem regularny odpływ wód i w końcu krwiak na ujściu macicy. Bałam się każdego badania USG, bałam się spojrzeć na twarz lekarza, który wykonywał badania. Bałam się ciszy, ale przy każdym badaniu USG słyszałam bicie serduszka, widziałam jak moje dzieciątko się porusza. Jasiu nie poddawał się już wtedy. Pokazał jak bardzo chce żyć - wspomina jego mama.
Ale był to dopiero początek ciężkiej drogi Jasia. Najtrudniejsze chwile miały dopiero nadejść.
- I tak w 26 tygodniu ciąży doszło do nagłego cesarskiego cięcia i na świat przyszedł synek, mały-wielki człowiek, ważący zaledwie 970 gram. Z jednej strony radość, że Jaś już jest, z drugiej przerażenie i rodzące się pytanie, jak sobie poradzi? Przecież jest jeszcze tak skrajnie kruchy, delikatny - opowiada pani Iwona. - Zaraz po wyciągnięciu z brzuszka moje dzieciątko musiało stoczyć walkę, dostał bardzo mało, bo 3/5/6/6 punktów w skali Apgar. Został wykonany masaż malutkiego serduszka. I tym razem Jaś się nie poddał, tak bardzo chciał żyć. Po urodzeniu w stanie ciężkim został przewieziony na oddział patologii noworodka. Synka zobaczyłam dopiero po dwóch dniach ze względu na stan zapalny po cesarskim cięciu. Jeszcze wtedy nie do końca miałam świadomość, jak ciężka droga przed nami, a w szczególności przed moim synkiem. Gdy pierwszy raz go zobaczyłam, przeżyłam szok. Taka mała istotka w inkubatorze, niewiele większa niż moja dłoń. Wszędzie kabelki, wkłucia, aparatura, która co jakiś czas wyła gdy spadała saturacja lub jak tętno przekraczało 210.
Nad przepaścią
W trzeciej dobie po urodzeniu, stan Jasia bardzo się pogorszył. Zdarzyło się to, czego wszyscy obawiali się najbardziej, a mianowicie doszło do wylewów krwi do mózgu 3 i 4 stopnia. Jasiu został zaintubowany, a lekarze powiedzieli, że Jaś właściwie walczy o życie.
- Nie potrafię opisać co działo się w mojej głowie. Mogłam tylko siedzieć, patrzeć na moje dzieciątko i modlić się do Boga, aby nam pomógł, aby nie zabierał synka. Poradzono nam abyśmy sami ochrzcili Jasia w obawie że ksiądz nie zdąży dotrzeć na czas - wspomina mama chłopca.
Więc został ochrzczony przez tatę. Po paru dniach Jaś zaskoczył wszystkich silną wolą do życia i jego stan się polepszył. Do kolejnego pogorszenia stanu chłopca doszło w 14 dobie życia. Nasiliła się niewydolność oddechowa, krążeniowa oraz nerek. Znów trzeba było podpiąć Jasia do respiratora.
- Tym razem nawet nie umiałam patrzeć na ciałko synka targane intensywnym tłoczeniem tlenu. Ból rozdzierał serce, nie mogliśmy nic zrobić, absolutnie nic. Tylko czekać i modlić się. Tak też zrobiliśmy. Przybył do nas cudowny ksiądz i razem modliliśmy się przy inkubatorze synka. Lekarze bardzo walczyli, Jaś jeszcze mocniej. W tamtym momencie ciężko było uwierzyć, że będzie dobrze, ze ten horror się kiedyś skończy. Mój synek tak bardzo cierpiał. Nic więcej nie mogliśmy dla niego zrobić. Ta bezsilność jest najgorsza - nie ukrywa pani Iwona.
Jednak i tym razem Wojownik Jaś się nie poddał. Choć był małą istotką, to przejawiał ogromną wolę w walce o każdą minutę, każdy dzień, każdy oddech. - Po 84 dniach hospitalizacji w różnych szpitalach Jaś został wypisany do domku.
Mały sukces
- Odnieśliśmy mały sukces w tej ciężkiej walce. Jednak ta ciężka droga jeszcze się nie kończy. To dopiero początek nowej walki o sprawność Jasia i jak najlepszy start w przyszłość. Niestety skrajne wcześniactwo zostawiło Jasiowi spory bagaż, na który składają się: wylewy 3 i 4 stopnia, jama malacyjna po prawej stronie, wodogłowie pokrwotoczne, retinopatia, a także dysplazja oskrzelowo-płucna - wylicza mama Jasia.
Jaś miał też wiele razy przetaczaną krew. Wyniki badań słuchu póki co także wyszły nieprawidłowe. Jaś już pokazał swoją siłę w walce z przeciwnościami losu. Teraz my musimy zawalczyć o jak najlepszy start dla synka, aby skrajne wcześniactwo miało jak najmniejszy wpływ na jego zdrowie i życie – tłumaczy pani Iwona. Postanowiła ona pomóc synkowi za pośrednictwem portalu zbiórek charytatywnych Pomagam.pl.
- Celem założenia zbiórki jest uzbieranie kwoty, którą pragnęłabym przeznaczyć na rehabilitację synka, ewentualne dodatkowe wizyty u licznych specjalistów, jak i dojazdy. Moim marzeniem jest zapewnić Jasiowi jak najlepsze warunki do życia i możliwość rozwoju. Bardzo proszę o jakąkolwiek wpłatę. Wierzę w to, że wspólnymi siłami zdołamy osiągnąć wszystko to, co dobre dla Jasia - kończy pani Iwona.
Do niedzieli (17 marca) udało się zgromadzić kwotę 35 621 zł. Pieniądze przelało ponad 600 osób.
Perfumy na ratunek
Mam braciszka, który potrzebuje wsparcia. Możliwe, że już kojarzycie Jasia. Dostaliśmy darowiznę perfum i chciałabym to nagłośnić - z taką prośbą zwróciła się do naszej redakcji siostra Jasia - Wiktoria Wypych.
W związku z ogromną darowizną przeprowadzamy akcję dla Jasia. Przeczytaj i weź udział. Co trzeba zrobić:
1. Wpłacić darowiznę w kwocie 20 zł na zbiórkę Jasia:
2. Wysłać potwierdzenie (zrzut ekranu, bądź zdjęcie ) oraz podać swój adres, na który mamy wysłać paczkę (lub paczkomat) na poniższy profil FB: https://www.facebook.com/wiktoria.wypych.585
3. Czekać na paczkę niespodziankę z perfumami.
- Są to damskie oraz męskie, prawdziwe francuskie lane perfumy, idealne na prezent dla kogoś, czy samej siebie. Inspirowane są pięknymi zapachami kultowych marek takich jak: Gucci, Tom Ford, Paco Rabanne, Rihanna, Ariana Grande, Dior, Chanel i wiele innych. W paczce są 2 perfumy, każdy po 60 ml. Trwałość od 8 do 10 godzin. Na ubraniach potrafią utrzymać się do 3 dni – zapewnia Wiktoria Wypych.
Uwaga: do darowizny należy doliczyć 10 zł za przesyłkę (obojętnie jaka forma - poczta, paczkomat, Orlen).
Napisz komentarz
Komentarze