Bycie twardzielem to stan umysłu. Można się było o tym przekonać podczas poprzednich edycji wydarzenia organizowanego przez WOPR Kędzierzyn-Koźle i Stowarzyszenie Morsy Dębowa Kędzierzyn-Koźle. W tym roku odbędzie się już 20. jego edycja.
Rankiem 20 stycznia twardziele chcą wejść do Odry w okolicach mostu w Cisku. Do pokonania wpław będą mieli 12 kilometrów. Na mecie zaplanowano toast z marek nurkowych, ciepły poczęstunek i wręczenie certyfikatów.
Kiedy rozmawiamy 11 stycznia z Januszem Tyką z klubu Morsy Dębowa, wielokrotnym tryumfatorem imprezy, w naszym regionie wciąż panuje silny mróz. W miarę czasu ma on zelżeć. Mimo to organizatorzy biorą pod uwagę opcję awaryjną, w przeszłości już stosowaną. A mianowicie przesunięcie startu w okolice syfonu na rzece Kłodnica w Kędzierzynie-Koźlu.
Nie zatrzymała twardzieli pandemia, nie stanowią dla nich przeszkody zimowe ekstremalne warunki. Janusz Tyka i jego ekipa, znani z niezwykłych spływów, przygotowują się do kolejnej edycji, która nie tylko będzie jubileuszowa, ale również będzie niosła ze sobą szlachetny cel charytatywny. Śmiałkowie popłyną bowiem dla 25-letniej Darii Wierzbickiej z Kietrza, która zmaga się z nowotworem. Za każdy pokonany kilometr sponsor przekaże darowiznę na pomoc dla Darii.
Ostatnie przygotowania do spływu mają miejsce w trudnych warunkach zimowych. Zamarznięta Dębowa i Odra sprawiają, że przygotowania do spływu stają się wyzwaniem. Pan Janusz podkreśla, że pływacy odwykli od ekstremalnych mrozów, ale są gotowi na wszystko. 15 stycznia planuje próbne przepłynięcie trasy Odrą, aby ocenić, czy rzeka jest spławna i bezpieczna.
Organizatorzy zdają sobie sprawę z ryzyka, jakie niesie ze sobą zimowy spływ, zwłaszcza gdy temperatura dochodzi do -20 stopni C. Odra w Koźlu ma zwyczaj zamarzać szybko, dlatego należy dokładnie zweryfikować, czy trasa nie kryje niebezpieczeństw.
Rozmówca podkreśla, że dla uczestników spływu, oprócz fizycznego wysiłku, kluczowy jest aspekt psychologiczny. Każdy uczestnik musi stawić czoła wyzwaniom, zarówno natury, jak i własnym ograniczeniom. To nie tylko walka z nurtem rzeki, ale również z samym sobą.
- Chociaż uczestnicy spływu są ubrani w mokre pianki, wyziębienie organizmu jest znaczne. Temperatura wody w granicach 1 stopnia C powoduje ogromny wydatek energetyczny, a średni czas przebywania w wodzie to ponad 2,5 godziny. Regulamin spływu przewiduje maksymalny czas pobytu w wodzie, aby uniknąć poważnych problemów zdrowotnych - precyzuje Janusz Tyka.
Mimo trudności i ryzyka związanych z zimowym spływem, on i jego ekipa są pełni determinacji i gotowi na jubileuszową, charytatywną przygodę. Bezpieczeństwo uczestników jest priorytetem, dlatego trasa zostanie dostosowana do warunków, a wszelkie ryzyko starannie zweryfikowane. Celem jest nie tylko przezwyciężenie ekstremalnych warunków, ale także pomoc potrzebującej Darii.
Napisz komentarz
Komentarze