Ten widok zrobił na niej piorunujące wrażenie.
- Początkowo myślałam, że to cała masa muchomorów. Jednak, gdy podeszłam bliżej, zorientowałam się, że są to piękne, jadalne grzyby. Totalne zaskoczenie. Rosły sobie w młodym zagajniku za Rogami. Tam gdzie są stawy. To co zebrałam, to zupełny przypadek. Poszłam jedynie na spacer. Zresztą widać do czego zbierałam, bo ja jestem bardziej kociara niż grzybiara - tłumaczy żartobliwie pani Małgosia.
Za koszyk na grzyby posłużył w tym przypadku… pokaźnych rozmiarów transporter dla kotów, gdzie trafiły wszystkie okazy.
- Do takiego koszyka to jeszcze nie zbierałam - śmieje się Małgorzata Heder, dodając, że największym okazem był w tym przypadku koźlarz babka, czyli popularny kozak z kapeluszem o średnicy 18 centymetrów. Jej zdaniem, grzyby na które natrafiła, musiały rosnąć tam dość długo, ponieważ nie brakowało też sporo starych i rozpadających się już okazów.
Napisz komentarz
Komentarze