Mimo że podnoszenie ciężarów to dla Grzegorza Warchałowskiego, instruktora CrossFit z Kędzierzyna-Koźla, dyscyplina sportu dość nowa, ma on na koncie imponujące rezultaty. Wyjątkowo dobrze nasz ciężarowiec będzie wspominał zawody z przełomu czerwca i lipca.
Mistrzostwa odbyły się w dniach 26 czerwca - 9 lipca w Tampere. Były częścią European Masters Games (EMG), prestiżowego wydarzenia przyciągającego sportowców z całego świata. EMG ma format zbliżony do igrzysk olimpijskich i obejmuje różnorodne sporty olimpijskie oraz te aspirujące do statusu olimpijskiego. Grzegorz Warchałowski reprezentował Polskę w kategorii wiekowej M-50.
Nasz ciężarowiec postawił sobie wysoko poprzeczkę, ale to nie tylko jego własne ambicje decydowały o tym. Konkurencja na zawodach była bardzo silna, a widząc wyniki zgłoszone przez innych zawodników, Grzegorz wiedział, że będzie musiał osiągnąć naprawdę wysoki poziom, aby zdobyć medal. Szczególnie istotne było dla niego utrzymanie wyników porównywalnych z poprzednimi zawodami, w których zdobył tytuł mistrza Polski. Powtórzenie tych wyników dałoby mu miejsce na podium. Zawody w Tampere były dla instruktora CrossFit z Kędzierzyna-Koźla wyjątkowe z kilku powodów.
- Po pierwsze, odbywały się w odległym miejscu, z innym klimatem i różnicą czasową. Po drugie, miały wysoki prestiż, podobny do igrzysk olimpijskich. Dodatkowo atmosfera mistrzostw była niezwykła - miałem okazję uczestniczyć w otwarciu na stadionie, przemarszu przez miasto i wielu innych uroczystościach - mówi Grzegorz Warchałowski. - Tego typu doświadczenie było dla mnie wyjątkowe, ponieważ nigdy wcześniej nie występowałem na igrzyskach olimpijskich.
Wskazuje na brak wsparcia ze strony polskich władz sportowych, które całkowicie odcięły się od organizacji polskiej drużyny masters. Sportowcy reprezentujący nasz kraj - począwszy od kajakarzy, przez zawodników gier zespołowych, po ciężarowców - musieli samodzielnie pokryć wszelkie koszty.
Przygotowania do zawodów w Finlandii były trudne, ponieważ tuż przed nimi nasz rozmówca brał udział w będących kwalifikacją do mistrzostw świata mistrzostwach Polski. Te dwie imprezy dzieliły zaledwie trzy tygodnie. Warchałowski musiał znaleźć równowagę między odpoczynkiem a utrzymaniem wysokiego poziomu treningowego, aby uniknąć kontuzji, a jednocześnie utrzymać poziom wytrenowania.
- Aby komplementarnie przygotować się do zawodów, skorzystałem z kilku zabiegów w Infiniti Medical, a także skupiłem się na treningu elementów technicznych z mniejszymi ciężarami. Ważne było dla mnie poprawienie błędów, które popełniałem jako samouk, i próba ich eliminacji, ponieważ wiedziałem, że wpłynie to na pewność w podejściach - wyjaśnia ciężarowiec.
Do Finlandii jechał z myślą o wygranej. Choć wynik był ważny, to przede wszystkim liczyła się dla niego satysfakcja z udziału i przeżycie tego wyjątkowego wydarzenia.
- Wszystko zależało od dyspozycji dnia, wolnej głowy i konkurentów. Ale chęć wygranej towarzyszyła mi cały czas - zaznacza Grzegorz.
Udział w mistrzostwach był drogim przedsięwzięciem. Warchałowski i inni członkowie Polish Masters Weightlifting Team musieli pokryć koszty wyjazdu, wliczając w to bilety lotnicze, wynajem samochodu, zakwaterowanie, jedzenie i inne wydatki. Niestety, mimo próśb i obietnic nasz zawodnik nie zdołał pozyskać sponsorów, więc wszystkie koszty ponosił sam. Był to trudny aspekt przygotowań, ale dzięki wsparciu żony i rodziny był w stanie zrealizować swoje marzenie.
- Finlandia to bardzo drogi kraj. Trzeba było zatem gotować sobie samemu - zauważa rozmówca. - Stroje w barwach narodowych, buty czy taśmy też kupiliśmy za własne pieniądze. Gdyby nie pomoc mojej żony i rodziny, to nigdy bym nie był w stanie pojechać na takie zawody, w których nagrodą jest... satysfakcja i to uczucie, kiedy grają Mazurka Dąbrowskiego i wręczają ci medal, i kilka upominków. Mimo obietnic z różnych stron to finalnie nie miałem sponsorów. Słabe to uczucie - żali się Warchałowski.
Po locie z Warszawy do Helsinek, a następnie wynajęciu razem z innymi zawodnikami samochodu i pokonaniu około 200-kilometrowej trasy dotarł do celu. Miejsce zawodów było doskonale przygotowane i oferowało profesjonalną infrastrukturę. Wspomina je Grzegorz jako wyjątkowe. Podkreśla, że różnica w dostępności do dobrego sprzętu, profesjonalnych obciążeń, podestów i infrastruktury w porównaniu do biedniejszych krajów była zauważalna. Miał możliwość rywalizować na tym poziomie i cieszyć się atmosferą mistrzostw.
- Dla nas, trenujących za własne pieniądze, zakup sztangi za kilka tysięcy złotych i wartych podobne pieniądze obciążeń to często wydatek nie do przeskoczenia. Na takich zawodach widzimy i czujemy różnice w sprzęcie. Ktoś oczywiście może powiedzieć, że to żadna różnica, bo przecież sztanga to sztanga, a kilogram waży wszędzie tyle samo - uśmiecha się nasz ciężarowiec.
Zawody przebiegły płynnie i prawie bez opóźnień, zgodnie z zasadami i przepisami. Była oczywiście kontrola antydopingowa i obowiązkowe ważenie na dwie godziny przed startem. Na mistrzostwach rywalizowano na zasadach olimpijskiego podnoszenia ciężarów, co oznaczało po trzy podejścia do rwania i podrzutu. Liczyła się suma wyników obu bojów, uwzględniając przeliczniki wieku i wagowe.
Grzegorz znał swoich przeciwników z innych zawodów i był świadomy ich wyników. Po zapoznaniu się z deklarowanymi przez nich podejściami poczuł pewien niepokój, albowiem byli oni na podobnym poziomie jak on. Wyróżniało się dwóch zawodników, którzy zaskoczyli wszystkich. W trakcie zawodów rywalizacja potwierdziła poziom konkurencji, jednak nasz sportowiec zdołał wygrać z reprezentantem gospodarzy różnicą 4 kg, a z Grekiem różnicą 7 kg.
- Pozostała grupa zawodników odstawała od nas już o kilka kilogramów w dwuboju - dodaje Warchałowski.
Po mistrzostwach w Finlandii zaplanował odpoczynek, ale i aktywności rekreacyjne, takie jak jazda na rowerze czy pływanie. Następnie rozpocznie treningi pod kątem mistrzostw świata, które odbędą się w Wieliczce. Będzie na nich reprezentował nasz kraj w dwojaki sposób. Po pierwsze, jako zawodnik, a po drugie, jako menedżer zawodów. Organizatorem imprezy jest Polska Federacja Podnoszenia Ciężarów Masters i Światowa Organizacja IWMF. Będąc członkiem zarządu POLMASTERS, nasz rozmówca dostąpił zaszczytu i został wiceprezesem do spraw organizacyjnych. Od dawna nadzoruje przygotowania. Pokieruje też samymi zawodami.
- W jeden dzień zamienię koszulę na "wełniak" i powalczę o medal - śmieje się Warchałowski.
Letnie miesiące będą dla niego zatem okresem intensywnych treningów, które pozwolą mu utrzymać formę i przygotować się do zawodów.
- W tym roku planuję jeszcze dwa starty w Polsce: indywidualnie i w drużynie, a także jeden start w Czechach - również w drużynie. Są plany na wyjazd na Litwę i do Estonii i by skorzystać z zaproszenia federacji holenderskiej i greckiej, ale to wymaga finansowania. Choć zawody w Atenach, które odbędą się w listopadzie, to niezwykłe wydarzenie w wyjątkowym miejscu - podkreśla rozmówca.
Od września będzie kontynuował regularne treningi i przygotowania do kolejnych startów. Zamierza pracować nad poprawą techniki, siły i wytrzymałości. Jego celem będzie osiągnięcie jak najlepszych wyników na przyszłych zawodach, reprezentując Polskę w międzynarodowej rywalizacji.
Ciężarowiec z Kędzierzyna-Koźla udowadnia, że sport to nie tylko wyzwania fizyczne, ale także mnóstwo wkładu własnego, determinacja i poświęcenie. Pomimo braku wsparcia ze strony sponsorów nasz masters dąży do osiągnięcia swoich sportowych celów, zdobywając satysfakcję i doświadczenie na międzynarodowej arenie.
Napisz komentarz
Komentarze