- Funkcjonuje pan w żegludze ponad 50 lat i chyba nie spodziewał się, że tak potrzebna Odrze inwestycja może być przez kogoś celowo blokowana.
- Obecnie przebywam na Łabie, gdzie wspólnie z Holendrami, najlepszymi fachowcami tej branży w Europie, realizujemy poważne roboty hydrotechniczne. Chodzi konkretnie o port w niemieckim mieście Aken, położonym na lewym brzegu Łaby. Jak wrócę do Polski, to będę miał trochę ciekawego materiału fotograficznego i filmowego z tego pobytu. Nie mówię już o Hamburgu, Amsterdamie, Rotterdamie czy innych wielkich portach, ale o stosunkowo niewielkim Aken. Serce się kraje, gdy to, co tu widzę, porównam z sytuacją w kozielskim porcie. Powiem krótko, jesteśmy bardzo bogatym narodem, skoro możemy sobie pozwolić na takie marnotrawstwo.
Pamiętam, jak niektóre osoby reprezentujące społeczność lokalną protestowały przeciwko inwestycji w kozielskim porcie. Dziś sytuacja się zmieniła i nastawienie do tego przedsięwzięcia jest o wiele bardziej życzliwe. Niech teraz osoby, które kiedyś protestowały przeciwko portowi, uderzą się w pierś, wyjdą ze sztandarami na ulicę i niech głośno opowiedzą się za jego budową. Niech w geście protestu udadzą się z Kędzierzyna-Koźla do Warszawy, a następnie do Brukseli.
- Obawiam się, panie kapitanie, że tego protestu nikt w Warszawie nie usłyszy. Skoro urzędnicy w stolicy nie reagują na artykuły prasowe, apele do premiera, to nagle mieliby się pochylić nad protestem mieszkańców?
- Owszem, ale pan premier nie jest od załatwiania jednostkowych spraw, mimo że ta inwestycja ma poważny społeczno-gospodarczy wymiar. Nie jestem związany z żadną formacją polityczną. Nie sekunduję jakiejkolwiek partii, a jedynie dobrym rozwiązaniom i czynom, a te negatywne od samego początku piętnuję. Wiem doskonale, jaki trud i jakie wydatki musieli ponieść ci inwestorzy, by zrobić naprawdę coś pożytecznego i ważnego, nie tylko dla naszego regionu, ale dla tej części Europy.
Od razu nasuwa mi się przypowieść o gospodarzu, który miał 50 owiec i bardzo z tego powodu lamentował. Zapytany o powód tego lamentu, odpowiedział, że sąsiad ma aż 200 owiec. Na pytanie, czy też chciałby mieć 200 owiec, odpowiedział: Ależ nie, ja bym chciał, żeby sąsiadowi wszystkie zdechły. I ta przypowiastka idealnie pasuje do sytuacji z kozielskim portem. Jesteśmy dziwnym narodem, gdzie dominuje wręcz chora zawiść i zazdrość. Próbujemy się doszukiwać dziury w całym. Bardzo łatwo jest coś zniszczyć, ale o wiele trudniej zbudować. Tymi wcześniejszymi protestami podcięto skrzydła inwestorom z kozielskiego portu.
Ja doznałem tego samego w 2014 roku, kiedy za własne pieniądze zorganizowałem rejs badawczy pod hasłem „Odzieramy Odrę z mitów”. Chcieliśmy pokazać, że Odra jest żeglowna i można pływać po niej barkami załadowanymi kontenerami. Udowodnił to rejs badawczy, który rozpoczął się w Szczecinie, a zakończył w Kędzierzynie-Koźlu. Po drodze na całym szlaku wodnym mierzono głębokość rzeki, a także to, czy barka mieści się pod wszystkimi mostami na Odrze. Za to też mnie atakowano. Tymczasem dziś na bazie tego rejsu powstają poważne prace naukowe i strategie. Dlaczego dla tej naszej postawy spotkaliśmy się z uznaniem poza granicami kraju, a na naszym podwórku już nie?
- Czyli w temacie kozielskiego portu ludzie mają głośno protestować?
- Tak. Same petycje to za mało. Tu trzeba wyjść na ulicę, tak jak wtedy, podczas protestów przeciwko budowie portu. Jednakże to grono osób popierających inwestycję musi być znacznie szersze niż wówczas. Wszyscy w mieście powinni mówić w tej kwestii jednym głosem. Zarówno mieszkańcy, jak i władze. Cała społeczność lokalna Kędzierzyna-Koźla musi się w tym przypadku zjednoczyć.
- Jest pan również członkiem komitetu sterującego przy Ministrze Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej ds. inwestycji na Śródlądowych Drogach Wodnych. Rozumiem, że w dalszym ciągu będzie pan walczył tam, na górze o nasze interesy i rozwój Odrzańskiej Drogi Wodnej, w tym także reaktywację tutejszego portu.
- Oczywiście. Czekam właśnie na kolejne posiedzenie tego komitetu i na pewno ten temat, jak i kilka innych, zamierzam poruszyć. Na tych spotkaniach jest zawsze kilku ministrów albo ich przedstawicieli. To jest bardzo poważne gremium. Zapytam tam wszystkich, cóż znaczy użeglowniona Odra lub jakakolwiek inna rzeka, jak nie będzie tam infrastruktury w postaci portów.
- No właśnie, swego czasu prezes KKT Jarosław Zemło tłumaczył, że to największa taka inwestycja na terenie naszego kraju. Mówił, że powstający port w Kędzierzynie-Koźlu jest najbardziej nowoczesnym i ekologicznym tego typu obiektem w Polsce, który po uruchomieniu dałby wymierny impuls dla rozwoju miejscowej gospodarki. Pytał jednocześnie, jak ma działać żegluga na Odrze i gdzie te barki będą zawijać, jeśli nie powstaną porty śródlądowe.
- Dokładnie to samo powiedziałem. Żegluga nie będzie funkcjonalna bez zaplecza. Dla nas, marynarzy, największą wartość stanowią porty docelowe. Mamy na mapie punkty A i B, które trzeba ze sobą połączyć, odpowiednio skomunikować. Pan prezes Zemło mówi prawdę i może dlatego spotyka się z takim oporem. Znam osobiście ludzi, którzy wręcz za punkt honoru postawili sobie skasowanie tej inwestycji i kozielskiego portu. Na razie nie będę wymieniał ich nazwisk.
- Przecież odpowiednie służby prześwietliły bardzo dokładnie inwestorów w kozielskim porcie. Niczego konkretnego nie znaleziono, bo do tej pory nie postawiono nikomu żadnych zarzutów. Z czego zatem wynika blokada inwestycji przez PKP SA? Bo przecież nie z powodu protestu mieszkańców. panie kapitanie. Dlaczego instytucja państwowa, bo za taką niewątpliwie należy uznać PKP SA, paraliżuje państwowy program rozwoju żeglugi śródlądowej na Odrze, uchodzący za jeden ze sztandarowych projektów obecnego rządu?
- Może dlatego, że to przedsięwzięcie zostało już na samym początku oplute przez oponentów i skażone w oczach decydentów.
- Nie dostrzega pan przypadkiem konfliktu interesów? Przecież żegluga śródlądowa stanowi swego rodzaju konkurencję dla kolei. W związku z tym PKP SA nie ma żadnego interesu w tym, aby iść na rękę inwestorom z kozielskiego portu.
- Celna uwaga. Dlatego cały czas próbuje nam się wmawiać, że transport kolejowy jest bardziej ekologiczny od żeglugi śródlądowej. Nic bardziej mylnego. Natomiast wracając do centrum logistycznego w kozielskim porcie, to mielibyśmy tam współpracę poszczególnych gałęzi transportowych. One wręcz muszą ze sobą współdziałać, aby całe to przedsięwzięcie miało jakikolwiek sens. I wszyscy by na tym skorzystali. Natomiast tutaj niektórzy zachowują się jak pies ogrodnika - sam nie zje i drugiemu nie da. To jest grzech zaniechania! Niektórzy z tego powodu powinni się bardzo mocno uderzyć w pierś.
- Komu jeszcze ta nasza inwestycja może nie być na rękę?
- Centrum logistyczne w Koźlu ma być portem specjalistycznym, podobnie jak ten w Gliwicach. No i Gliwice czują się zagrożone, bo powstał tam terminal kontenerowy. Oni słusznie myślą, że przez Koźle zostaną odstawieni na boczny tor. Są to uzasadnione obawy. Ani kolej, ani konkurencja zza miedzy w Gliwicach nie mają interesu w tym, aby nastąpiła reaktywacja portu w Koźlu. Może właśnie tym wątkiem powinny się zająć odpowiednie służby?
Napisz komentarz
Komentarze